7.

270 13 6
                                    

Mamy piątek! Jak na złość,budzik nie zadzwonił. Spóźniłam się na pierwszą lekcje.

Wbiegłam do szkoły. Mając takiego pecha,potknęłam się przy pierwszym stopniu schodów, prowadzących na drugie piętro. Próbowałam się podtrzymać odruchowo na złamanej ręce, która odwdzięczyła mi się straszliwym bólem. Była lekcja. Mając nadzieje,że nikt nie zauważył próbowałam wstać. Znowu dziękując pechowi zauważyłam przed sobą rękę skierowaną ku mnie. I Justin. Kiedy zobaczył,że się na niego patrze,smutnie się uśmiechnął. Odwróciłam wzrok. Złapałam się zdrową dłonią. Pomógł mi wstać. Podziękowałam i poszłam. Bałam się, że zacznie temat o Tiffany,że znowu zacznie przepraszać. A ja bym mu wybaczyła,bo jestem idiotką. Nie chciałam z nim rozmawiać. Tym bardziej, że byłam grubo spóźniona.

Weszłam do klasy od biologii. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w ławce z Sam.
- Co Ci się stało w rękę?! -krzyczała,ale tak,żeby pan Mills jej nie usłyszał. Spojrzałam na nią,a później na dłoń. Nadal trochę pulsowała po starciu ze schodami.
- To nic takiego. Tylko kolejne bliskie spotkanie z Tiffany.- wywróciłam oczami.
-Nic takiego? Ta dziewczyna nie ma skrupułów. Nie możesz tego tak zostawić.
-Zostawię, nie będę zniżać się do jej poziomu. I tak nic nie zrobi z faktem,że Justin nic do niej nie czuje.
-Ale zaraz, czyli zazdrość? Kiedy rozmawiałaś z Justinem i dlaczego ja nic o tym nie wiem?- udawała obrażoną. Zaśmiałam się.
-Nie rozmawiałam. Chciał przeprosić.-Sam zrobiła wielkie oczy.
-Wybaczyłaś mu? - już chciałam powiedzieć, że nie,ale pan Mills mi przeszkodził.
- Skoro to jest tak ważne, że musicie przeszkadzać mi w prowadzeniu lekcji,to podzielcie się tym z nami- i ten jego sztuczny uśmiech,oh.
Uratował mnie dzwonek na przerwę.

Szłam w stronę szafki. Zauważyłam,że w moim kierunku idzie Jay. Przyspieszyłam kroku. To nie tak,że chce go unikać. Zaczął mnie irytować. Na początku myślałam,że jest w porządku. Ale tak jest zazwyczaj,że po czasie zauważamy jaki ktoś jest naprawdę. Tak jakby zdjął maskę pozornie ogarniętego chłopaka. Dogonił mnie.

-Alex,to co dzisiaj też jakiś spacer?-spytał.

-Jay.. -chciałam odmówić,ale to nie był najlepszy pomysł. Miałabym go spławiać tak w kółko?Dokończyłam z zawahaniem: - Okej,o której?

Powiem mu,że to nie ma sensu kiedy wyjdziemy.

-O 18 będę po Ciebie-pocałował mnie w policzek i poszedł,a mi się zbierało na wymioty. Wszystkiego świadkiem był Justin.Przyglądał się wszystkiemu. Zobaczyłam ból w jego oczach i nagle zapomniałam o wszystkim. Chciałam podbiec i powiedzieć mu,że wybaczam. Pokierowałam się rozumem,lekko się uśmiechnęłam do niego i poszłam wziąć książki z szafki. Co miałam mu wybaczyć? Za co mnie przepraszał? Przecież nie byłam z nim. Jest wolny,może zaliczać każdą laskę. Zdałam sobie w tym momencie sprawę,że ignoruję go za nic. A on mógłby sobie poprostu odpuścić,ale  próbował mnie przeprosić.

Powiedział,że mu na mnie zależy.

Boże,Alex ,ale Ty masz zapłon.

Reszta lekcji szybko minęła. Przyszłam do mojego pokoju.Pouczyłam się,żeby niczym związanym ze szkołą nie przejmować się w weekend. Półgodziny przed osiemnastą,wzięłam się za ogarnięcie. Ubrałam jeansy z przetarciami na kolanach,czarną bluze z kapturem. Nie przejmowałam się makijażem,a włosy związałam w luźnego koka. Nie chodziło mi o to,żeby zwrócić jego uwagę,ale przeciwnie. Nałożyłam jeszcze czarną parkę i krótkie czarne UGGi. Była późna jesień. Na dworze było chłodno,szczególnie wieczorem. W samą porę usłyszałam pukanie do drzwi.

-Siema piękna-pocałował mnie w policzek.Chyba za późno obudziłam się z tym,żeby nie robić mu nadziei.

-Hej-zakluczyłam drzwi i wyminęłam go kierując się do wyjścia. Zwróciłam się w stronę jego zaparkowanego Dodge Magnuma. Otworzył mi drzwi. Wsiadłam,a on zajął miejsce kierowcy. Jechaliśmy w ciszy.Zatrzymał się na parkingu przy Hyde Park.Chciałam wysiadać,ale mnie zatrzymał.

-Alex,chcę Ci coś powiedzieć-okej to ten moment.Musze mu powiedzieć,zanim on sam powie coś czego będzie żałować.

-Nie,Jay. Najpierw ja.-spojrzał się na mnie,dając znak,że mogę zaczynać- Jesteś super chłopakiem naprawdę i ja- nie dał mi dokończyć,bo przywarł do mnie swoimi ustami. Byłam w szoku. Nie odwzajemniłam pocałunku. Odepchnęłam go.

-Co to miało być?- niemalże krzyknęłam.

-Podobasz mi się Alex i wiem,że ja też nie jestem Tobie obojętny.-Odpowiedział z pożądaniem.

-O niee,to chyba jakieś nieporozumienie-zaśmiałam się,chcąc zmienić atmosferę choć trochę.-Spotkałam się z Tobą,żeby powiedzieć Ci,że to nie ma sensu. Nic do Ciebie nie czuję,nie czułam i nie będę,przykro mi.-dokończyłam na jednym wdechu,nie patrząc mu się w oczy.Chciałam wysiąść,ale chłopak zablokował drzwi.

-Co Ty robisz? Wypuść mnie!- krzyczałam przestraszona.

-Nie tym razem,kochana.Nie widzisz co ze mną robisz? -Zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Dotykał mnie,zaczął ściągać spodnie. Nie patrzałam w jego stronę. Łzy zamazały mi obraz. Musiałam myśleć racjonalnie. Nie panikować. Odsunął moje siedzenie. Usiadł nade mną. Czułam jego wzwód na moim udzie.Próbowałam mu się wyrwać,ale przywarł mną do podłoża. Pod wpływem chwili kopnęłam go w krocze.

-Ty suko!-krzyknął.

Korzystając z momentu,w którym zwijał się z bólu,odblokowałam i otworzyłam drzwi. Biegłam w stronę drzew.

-Przede mną i tak nie uciekniesz!-słyszałam za sobą. Kolejna fala łez. Biegłam na oślep. Głowa mnie bolała od płaczu,a płuca nie nadążały. Cały świat wirował. Od Hyde Park do internatu było 15 minut drogi. Nie zatrzymywałam się w strachu,że Jay może być gdzieś w pobliżu. Widząc w oddali szkołę,przyspieszyłam. Wbiegłam po schodach.  Odkluczenie drzwi nie było takie proste,ponieważ cała się trzęsłam. Weszłam i zakluczyłam od środka. Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na ziemie. Z trudem łapałam każdy oddech. Siedziałam tak przez dziesięć minut. Nic nie pomogło,atak paniki nie ustępował.

Nagle ktoś zapukał do drzwi.

-Alex?-Usłyszałam przejęty głos Justina z zewnątrz.Widocznie musiał słyszeć mój płacz. Jak to jest możliwe,że jest zawsze kiedy go potrzebuję? Wiem,że nie powinnam się do niego odzywać,ale jebać.Potrzebowałam jego obecności.

Wstałam.Otworzyłam drzwi,a przede mną stał Justin z wielkim bukietem czerwonych róż. Widząc mnie w tym stanie,położył kwiaty na szafkę obok i przytulił. Nie opierałam mu się. Wtuliłam się w niego i zaczęłam bardziej płakać.

-Alex, co się stało?-spytał z troską.

-J-jay..on..- słysząc jego imię,nagle się spiął.

-Okej,nie kończ. Jestem przy Tobie. Ten kutas się już do Ciebie nie zbliży.Obiecuję.

Przy nim czułam się bezpieczna.Nawet nie wiem kiedy,zasnęłam w jego ramionach.





New Life In New SchoolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz