Prolog

449 32 3
                                    

Córo Jeruzalem! Z czym cię porównać, by cię pocieszyć? Dziewico, Córo Syjonu, gdyż zagłada twoja wielka jak morze. Któż cię uleczy? Przyczyna i następstwa klęski Prorocy twoi miewali dla ciebie widzenia próżne i marne, nie odsłonili twojej złości, by od wygnania cię ustrzec; miewali dla ciebie widzenia zwodnicze i próżne.

Płacze, płacze wśród nocy, na policzkach jej łzy, a nikt jej nie pociesza spośród wszystkich przyjaciół; zdradzili ją wszyscy najbliżsi i stali się wrogami.

Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej.

Lamentacje 2:11-14

Prolog

- P...po-o-owiem wszystkim... słyszysz!? R-rozkazuję ci!

Birger zaklął i wcisnął pięść do rozłożystego płaszcza. Piskliwy skrzek dezaprobaty skonał w przestrzeni. Zatrzymał się, nasłuchując martwej ciszy z drugiego końca pogrążonego w mroku korytarza, ale oprócz oddechu zasmarkanej gówniary i charczenia dochodzącego z jego własnych płuc nie zarejestrował niczego.

Tuva była specjalistką od takich rzeczy, ale tej chwili jej spracowane dłonie mogły poryć się ziejącymi dziurami, a silny chwyt zmiażdżyć czaszkę w kilka zbyt cennych sekund dzielących go od dotarcia do ukrytych drzwi metry dalej.

Odepchnął od siebie natrętne myśli i szarpnął rękę dziewczyny, by zmusić ją do większego wysiłku, jednak ona krzyknęła, potykając się o własne nogi, runęła w marmur i gwałtownie wybuchnęła jeszcze bardziej spazmatycznym szlochem.

Padł na posadzkę, momentalnie przedarł się przez gąszcz ciężkich loków i przytknął jej rękę do ust. Zaczęła się trząść, starzec przygwoździł ją potężnymi ramionami, a jej paznokcie utorowały sobie drogę do jego twarzy oraz z impetem zaryły w policzki. Syknął i przerzucił ją sobie przez ramię, starając się zbagatelizować nieustanne uczucie rwania w krzyżu oraz dotrzeć do komórki jak najprędzej, jednak echo donośnego ryku niosło roznosiło się po najdalszych kątach irytująco szerokiego holu i umożliwiało ich natychmiastową lokalizację.

Zamarł, widząc zmianę układu cieni na zgniłozielonej kotarze. Coraz ciemniejsza plama miarowo poszerzała się i wprawiła zmysły starca w stan najwyższej gotowości. Błyskawiczna kalkulacja otępiła jego skostniałe ciało na trzy oddechy mogące trwać nieskończoność, wizja zawładnęła decyzją, pchając go do bezsensownego pędu z wijącym się szczenięciem na zmaltretowanych plecach.

- Semper absolutus.

Pierwszy świst obcej kuli przemknął tuż obok jego skroni, a spokojne kroki za wszelką cenę pragnęły wpędzić go w obłęd. Odliczał, przeklęte metry mimo maksymalnego truchtu mnożyły mu się w oczach, zbliżając ich do opanowanych obcasów, ale Birger nie odwrócił się.

Uznał, że to wyjątkowo nie jest wytwór jego umysłu.

- Semper sempiternus.

Galeria portretów złośliwie migała, zatarte kontury szyderczych sylwetek stały się pasmem gam szarości. Minął właściwe wejście, skręcił, zrywając ze ściany bezsensowny gobelin, a dziewczyna darła się do jego ucha, skomląc ze strachu. Zmobilizował wszystkie siły do zrywu, jednak miał wrażenie, że tonie wyimaginowanej, gęstej cieczy, a ciężar na jego barkach zsuwa się oraz fala nieznośnej czerwieni stopniowo odbiera mu obraz. Natrętne kroki tłumu lub legionu przerażająco harmonizowały, ale świst przerwał doskonałość melodii. Znowu zaryglowana, mikroskopijna klamka była niemal na wyciągnięcie ręki, chyba wyczuł coś w lewym udzie, chociaż to już nie miało znaczenia.

[WZNOWIONE] AKASHI: Urojone SłońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz