Rozdział 3 - Impulsy

232 18 2
                                    

Rozdział 3

Impulsy

W życiu Amai Rie Akashi ogromną rolę odgrywał przypadek. 

Jakkolwiek tego nie akceptowała i wątpiła w istnienie ślepego losu, tak właśnie się działo. Ominęła ją typowa dla dzieci arystokratów modyfikacja na poziomie zarodkowym. Jak na ironię była niespodzianką, tak ujmowała to Tuva. Zrządzeniem losu nie dotyczył jej reżim domu Akashich, bo wpadek nie traktowano równorzędnie z prawowitymi dziedzicami. Przypadkowo przygarnęła ją Yanase, a po jej śmierci gubernator Borgs, aż wreszcie Jelena Korsakova i do tej pory nie wiedziała, co było najbardziej kuriozalne. Chociaż nadstawianie karku stało się rutyną, to właśnie ją śmierć cudem wypędziła ją z baraku, w którym po kilkunastu minutach spłonął jej brat, pewnie najdoskonalej chroniony cywil.

Teraz, oczywiście, nie mogło być inaczej. Nawet nie miała ochoty tego przeanalizować. Może było tak dlatego, że po potrąceniu przez jadący (jadący!) samochód tępe bolączki ciała spowalniały jej procesy myślowe i na rękach tego chłopaka było jej naprawdę wygodnie.

Dała się ukołysać spokojnemu rytmowi jego kroków, ale nęciły ją wyrzuty sumienia. Jakieś szczątki rozsądku podpowiedziały jej, że te imponująco zadbane dłonie potrafią wepchnąć ją w łapy policji czy innych służb i cały misterny plan szlag trafi. Wtedy przy odrobinie szczęścia to Czerwony Cesarz  znajdzie ją, z tą różnicą, że na zdjęciu zza krat. 

Te ręce potrafiłyby ją zdradzić. Wcześniej nie posądziłaby ich o żelazny uścisk, który blokował jej odwieczny odruch wiercenia się i skręcania karku, co teraz było o tyle kłopotliwe, że niemal z pewnością byli śledzeni. Dzięki Jelenie od zarania rządów Jedynego Amaya była święcie przekonana, że Satoru nie wybacza błędów. A już z pewnością spieprzenia misji przez zwyczajną lekkomyślność.

Nie rozmawiali, nie zadawali pytań. Niosący ją młody mężczyzna nie traktował jej ciała jak tykającą bombę zegarową, a przynajmniej nie wprost. Musiał prezentować się bezkonkurencyjnie z oblepioną skrzepami, cuchnącą nastolatką w centrum komicznego pochodu, ale zdawał się tym nie przejmować. Tak bezkonkurencyjnie, że szpiedzy Jedynego z pewnością zawieszą oko.  Amaya zastanawiała się, czy od tego wyważonego półuśmiechu nie boli go szczęka.

Tokyo zmieniało się w zrównoważoną konstelację ze świateł w oknach bloków. Snujący się za nim, konsekwentnie zgarbiony chłopak burknął, że docierają na miejsce i zabrał się za przeszukiwanie swoich spodni. Po chwili otworzył drzwi do szerokiej, burej klatki schodowej i wdrapali się jeszcze kilka pięter, zanim dotarli do mieszkania numer 62.

- Prosto i w prawo - odchrząknął Taiga, zrzucając torbę w korytarzu. - To... ta. Wchodźcie.

Tatsuya podziękował krótko i razem z czającym się z tyłu błękitnowłosym wkroczyli do mieszkania. Krótki przedpokój z widokiem na brudnobiałą kanapę w większym pokoju prowadził do kilku bliżej nieokreślonych drzwi. Właściciel od razu zaszył się za jednymi z nich. 

Jego przyjaciel najwyraźniej uznał, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie usilne trzymanie się normalności, a reszta chyba nie miała lepszego pomysłu.  Próbowała zsunąć dłonie z jego karku, ale nie rozluźnił uścisku. Dopiero na kanapie ułożył ją na poduszkach.  Mogłaby przysiąc, że na dworze Akashich i pod opieką Jeleny nigdy nie czuła, by monitorowano każde jej mrugnięcie. 

Katana nie obijała się o jej uda i ogarnęła ją panika. Tatsuya, który jakkolwiek nie mógł uchodzić za nachalnego w swoim przyglądaniu się, męczył ją cztery razy bardziej niż otwarta furia pana domu i pełne zdumienia oczy błękitnowłosego. Zastanawiała się, gdzie podział się ten tytaniczny mężczyzna od przeciętej ręki, jej miecz i jakikolwiek plan.

[WZNOWIONE] AKASHI: Urojone SłońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz