Rozdział 4 - Ruch

217 18 4
                                    

'~o~O~o~'

O Kagamim można było powiedzieć wiele, ale z pewnością nie to, że jest uległy. 

Bywał naiwny, głupkowaty, arogancki i doskonale zdawał sobie sprawę z własnych przywar, z tego, że nie potrafi się wpasować, że bywa huraganem na ceremonii herbaty i ludzie częściej niż rzadziej miewają go dość - właśnie dlatego nie rozumiał, dlaczego opieka nad bombą zegarową przypadła jemu. 

To Kuroko zdecydował, że ta, jak ją zwał, znajda zostaje u niego, i Kagami pomyślał, że ostatnio jest bardziej spięty, stanowczy niż zazwyczaj. Fakt, mieszkał sam i przestrzeń była całkiem spora, ale to jeszcze nie jest dostateczny powód, aby samozwańczą kuzynkę Akashiego trzymać pod swoim dachem. 

Rozmawiał o tym ostatnio z Tatusuyą, który był święcie przekonany, że dziewczyna musi być na coś chora i dla jej własnego bezpieczeństwa lepiej spełniać jej prośby niż działać przeciwko niej i obdzwaniać przytułki. 

Nie miała tych przerażających oczu i przez większość czasu była raczej nieobecna i wycofana, i chyba to przeszkadzałoby mu bardziej niż nachalność. Jadła niewiele, wychodziła z pokoju jeszcze mniej, a nie mówiła prawie wcale, chyba że wliczyć wypada monosylaby. Taiga myślał, że w Kuroko musiał obudzić się jakiś typ instynktu macierzyńskiego, bo ostatniego dnia przesiedział z nią kilka godzin i stanął na głowie, żeby zorganizować jej jakieś czyste ubrania i podstawowe przedmioty. Jemu wydawała się ufać bardziej niż Himuro, który nieudolnie próbował się z nią spoufalić.

Taiga przyłożył dłoń do zamkniętych drzwi. Odchrząknął.

- Za dziesięć minut przychodzą po nas chłopaki. Przygotuj się czy coś.

Klamka opadła i stanęła przed nim mała, mała Amaya.

- Tak.

Była pewnie z pół metra niższa od niego i zastanawiał się, czy Akashi mają w genach karłowatość. Warkocz wystający z czarnego kaptura jako jedyny odznaczał się na jej całej, rozmytej postaci.

 Znowu odchrząknął. To było kuriozalne. 

- Jak będą samochodem, to zejdzie nam z pół godziny przy tym ruchu, minimum. Chcesz coś zjeść przed? 

Skoro nie miała w zwyczaju odpowiadać, skinęła tylko głową i w Kagamim już się gotowało, ale zacisnął pięści i usiedli w kuchni.  Postawił przed nią ciastka, wzięła jedno i od niechcenia obracała w rękach.

-Więc, ten - zawahał się po dłuższej chwili milczenia, z parującą kawą w rękach. Drugi kubek postawił przed dziewczyną, ale nie była zainteresowana. - Jesteś stąd?

Tak naprawdę nie spodziewał się odpowiedzi, zaskoczyła go.

- Nie Japonia.

- A co?

Zdziwił się, że mówi, nie chciał jej spłoszyć, więc spróbował jeszcze.

- Ja jestem z USA. Moja rodzina pochodzi stąd, ale wychowałem się w Ameryce.

Zatrzymała ciastko i wlepiła w niego uważne wyłupiaste oczy. Jak zwierzyna, ale przynajmniej nie ma różnokolorowych, pomyślał Kagami, wspominając zdjęcie Akashiego na okładce jakiejś gazety. 

[WZNOWIONE] AKASHI: Urojone SłońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz