Kształty w ciasnym pokoju na poddaszu Aomine znikały w kłębach siwego dymu. W powietrzu zostawiał słodkawy, mdły zapach (aloes, jak mówiła), którego Daiki nie cierpiał - kiedy nie trenował, palił zwykłe papierosy. Lubił ubrudzić sobie palce, wolał drapanie dymu w gardle. I wolał, gdy wracała wcześniej.
Było grubo po 1, kiedy skończył wpatrywać się w telefon jak skonczony idiota. Po 2, kiedy wstał z łóżka i wyszedł na spacer, a po 3, gdy wrócił do siebie i zaczął bawić się jej papierosem ze spaloną grzałką. Aloes obklejał mu podniebienie i pomyślał o tym, jak bardzo nie chce mu się konfrontować z matką rano i słuchać haseł o przetrzymywaniu dziwki pod jej dachem, milczącej wrogości, gdy kobieta wreszcie skończy wyrzucać z siebie potok słów bez odpowiedzi.
Schody zaskrzypiały w korytarzu. Nie musiał wytężać wzroku, wiedział, że to jej postać zaraz zamknie ciężkie drzwi do jego pokoju, dotknie wyobrażonej mezuzy, że usłyszy westchnienie i dźwięk opadającej na podłogę torby.
- Och, nie śpisz. Mówiłam ci, żebyś na mnie nie czekał.
Rachel Berman uwolniła włosy z wysokiego koka i usiadła na podłodze, zaraz przy jego zwisających z łóżka nogach. Westchnęła znowu, teraz chyba z frustracji, że nadal na nią nie spojrzał. Tak to rozpoznał. Ale nie mógł, to czasem było większe od niego - mimo wiszącego aloesowego syfu w powietrzu, prawie wyczuwał drzewne perfumy Akashiego.
Aomine wiedział, że powinien się odezwać pierwszy i przełamać narastającą w pomieszczeniu ciszę. Zza okna słyszał pojedyncze szczekanie psa sąsiadów i zwykłe odgłosy nocy, czasem samochody. Czuł się gdzieś daleko.
- Jest pojebany - stwierdził, unosząc się na przedramionach. Jej śliczna twarz odwróciła się w jego stronę. Miała długi, lekko zgarbiony nos i piękne oczy. - Po tym wszystkim co zrobili tej małej najbardziej potrzebuje pieprzenia w środku nocy.
- Potrzebuje mnie, Daiki. A ja potrzebuję jego pieniędzy. I wiedzy.
Naprawdę miała piękne oczy. Bez kolorowych soczewek wyglądały jak dwa wielkie, błyszczące onyksy.
Był zbyt zmęczony na kolejną próbę rozmowy na ten temat, łzy i usprawiedliwianie jej brata. Kolejny dzień zapowiadał się naprawdę beznadziejnie, ale naprawdę, już słyszał w głowie wpierw matkę z wyrzutami, zmartwiono-ponaglającą Satsuki, wkurwionego trenera i z pewnością kogoś jeszcze, o kim teraz szczęśliwie zapomniał. Wszystkim, czego Daiki by sobie teraz życzył, było zaśnięcie. I znajome ciało w jego rękach.
- Kładziemy się - wstał i szybko zrzucił z siebie koszulkę. Mimo jesieni tu nadal było dla niego zbyt gorąco, zwłaszcza z zakopaną pod stertą kołder Rachel.
- Muszę jeszcze pójść pod prysznic.
- Pójdziesz jutro.
Spojrzała na niego niepewnie i posłusznie ściągnęła spodnie i top. Czasem w jej ruchach było coś takiego, co szarpało w nim za struny wyrzutów sumienia; może czynność albo machinalność uśmiechu, na którym ją czasem przyłapywał. Z reguły potem brała jeden głębszy oddech lub dwa. Odsunął się na lewą stronę łóżka i zrobił jej miejsce. Rachel sprawnie wślizgnęła się pod kołdrę. Syknął, gdy poczuł na goleniu jej zimne stopy i potarł jedną z nich dłonią.
- Odwróć się, okej?
Skinęła głową i pocałowała go w policzek. Skuliła się trochę i Daiki wtulił głowę w jej włosy, przeczesał palcami kilka kosmyków, po czym zarzucił rękę na jej biodra.
Z tej odległości w mroku widział wyraźnie wszystkie załamania na jej skórze, migrujący tusz tatuaży, rozsiane na ramionach pieprzyki. Rachel rozluźniła się między jego rękami i słyszał, że zaczyna oddychać spokojniej. Odgarnął jej włosy i pocałował ją w kark tuż obok miejsca, gdzie świeży siniak o odcinał się od oliwkowej skóry.
CZYTASZ
[WZNOWIONE] AKASHI: Urojone Słońce
FanfictionZlecenie morderstwa Akashiego Seijuurou zmusza młodą zbójczynię, Amayę, do ucieczki od wojennego chaosu XXIV i podróży w przeszłość. Tymczasem międzynarodowa sieć szpiegów stara się zapobiec globalnemu kataklizmowi, który ma zburzyć odwieczne praw...