Po opuszczeniu cmentarza dziewczyna udała się do domu, gdzie jak zwykle nie zastała nikogo. Była godzina 13:20, Sam nie jadła od rana, teraz też nie zamierzała, zamiast tego wzięła żyletkę i udała się do łazienki, tam zrobiła kilka cięć na prawym udzie. Po skończeniu schowała swoją przyjaciółkę do szkatułki stojącej na biurku. Ową szkatułkę dostała 7 lat temu na urodziny od Vanessy. Była ona bladoróżowa ze złotymi zdobieniami, na wieczku widziała figurka baletnicy, która była niemalże identyczna do Van, tak jak ona miała kruczoczarne włosy, granatowe oczy i prawie białą karnację. W rękach trzymała bukiet czerwonych róż, tak znowu róże. Czasem wydawało się że figurka podąża za Samanthą wzrokiem, jednak ona się tym nie przejmowała, lubiła to uczucie, wydawało jej się, że Van jest przy niej, że nad nią czuwa. Po odłożeniu żyletki, która teraz znajdowała się w szkatułce, Sam wzięła telefon, słuchawki, które włożyła do uszu, po czym położyła się na łóżku pełnym poduszek i włączyła piosenkę Adele "Set fire to the rain". Po chwili na jej usta wkradł się uśmiech, szczery uśmiech...
____________________________________
Jak się podoba? Ja osobiście nie jestem z tego rozdziału zadowolona, ale czekam na wasze opinie <3
CZYTASZ
Ostatni oddech
Teen FictionSamatha- młoda dziewczyna, zaledwie 14 lat, drobnej budowy blond włosa piękność. Jej zielone jak szmaragd oczy często ukazywały smutek i łzy. Jej nogi pokrywały dziesiątki kresek, tak, nie radziła sobie, nie radziła sobie z tym pieprzonym życiem, fa...