Mój kres

38 5 0
                                    

Podchodzi do mnie jak kat,
Nie jestem świadom mych strat.
Przełykam z przerażeniem ślinę,
Nie jestem gotowa na żadną kpinę.
Rozgląda się, nie ma nikogo.
Patrzy na mnie na nowo.
Siadam pod drzewem,
Między ziemią, a niebem.
On przy mnie kuca.
Odwróciłam się, nie chce patrzeć na jego płuca.
Całe ciało ze skóry oderwane.
Na męki było skazane.
Widzę każdy mięsień,
Włącznie z sercem.
Nagle zerka na nie...
Wyjmuje scyzoryk i przykłada do niego
Swojego serca bijacego.
Rozklada mą dłoń.
A swoją rozcina każde wokół serca ścięgno.
Chce uciec, byle, aby predko.
Trzesę się,
Już nie ma mnie,
ponieważ ma dusza między drzewami mgnie.
Wyjmuje swe serce.
A z niego nadal krew sie pompuje.
Chyba zaraz zemdleję, scyzorykiem sie rozpruję.
Zabiera je i kładzie na mej ręce...
I tylko mówi-jest twoje- nie jestem mu w podzięce.
Na widok krwi cała marnieje.
Nie wiem już co się dzieje.
I tylko ma głowa opada na mech
Nastal moj kres, bezdech...

Krwawe ŁzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz