1.

699 52 5
                                    


1.

Są wakacje. Nie widziałam się z Sonyą od przeszło... tygodnia? Chyba. Nawet już nie zwracam uwagi na to, jaki jest dzisiaj dzień. Ciekawe czemu się nie odzywa. Pewnie za bardzo jest zajęta Trentonem. Naprawdę nie wiem, co ona w nim widzi. On potrafi tylko się porządnie schlać. Już raz była taka sytuacja, wstawił się i tylko zrobił niepotrzebne nikomu zamieszanie. Ja się o nią martwię. Mam takie przeczucie, że on ją w końcu zrani. A ja nie zniosę jej cierpienia.

Leżałam na łóżku i półprzytomna sięgnęłam po telefon. Na ekranie wyświetliła się godzina. 11.23. To dla mnie stanowczo za wcześnie, by myśleć o ruszeniu dupy i ogarnięciu się. Jak zwykle pewnie przesiedzę resztę dnia w domu, jedząc śmieciowe żarcie i oglądając seriale.

Nagle telefon, który trzymałam w ręce zaczął dzwonić. Zerwałam się. To Sonya.

- Halo? - powiedziałam zaspanym jeszcze głosem.

- Hej Coley! Czekaj, ty jeszcze śpisz? - spytała.

- No... znasz mnie. Wolne, to korzystam - zaśmiałam się otępiale. Cholernie brakowało mi jej głosu.

- Hahah, rozumiem. Wiesz co, nie mogłam się ostatnio odezwać, bo pojechaliśmy z Trentonem na tydzień nad jezioro. Mieszkaliśmy w tym domku jego rodziców. W ogóle nie było tam zasięgu - wytłumaczyła się.

- Byliście sami? - spytałam. Jeśli tak to jestem przekonana, że były jakieś akcje. Pewnie znowu przesadził z piciem i Sonya musiała to znosić.

- No tak, wiesz, taki tygodniowy wyjazd sam na sam. Ale strasznie mi ciebie brakowało, Coley. Dzisiaj wróciliśmy. Robimy imprezę u mnie w domu, oczekuję cię tam - zaproponowała. - Jakbyś przyszła wcześniej niż inni, to byśmy w końcu pogadały.

- Imprezę? - spytałam nieprzekonana. Nie chciało mi się iść. Ja, Sonya i Trenton? Ugh. Będę musiała udawać miłą i znosić tego idiotę. Ale z drugiej strony tak bardzo chcę się spotkać z Sonyą...

- Chodź, tak dawno cię nie widziałam... - powiedziała błagalnie.

Cóż, chyba będę musiała jakoś przeboleć tego Trentona...

- Będę za godzinę - uległam. - To idę się ogarnąć. Do zobaczenia.

- Paaa Coley, a i weź coś na przebranie, będziemy pływać - pożegnała się radośnie.

Odłożyłam komórkę i wstałam z łóżka. A tak fajnie mi się leżało. Sięgnęłam do szafy po ciemną bluzkę we wzorki i białe, krótkie spodenki. Gdy się ubrałam, spakowałam strój kąpielowy, ręcznik i parę innych rzeczy. Zeszłam na dół.

- Coley. Wybierasz się gdzieś? - spytała mnie mama jak tylko weszłam do kuchni.

- Yyyyyy, no. Tak. Idę do Sonyi. Wróciła z wyjazdu z chłopakiem - rzuciłam szybko ubierając buty.

- Widzisz? Niepotrzebnie się martwiłaś. Ale jedziesz tak bez jedzenia? Nic dzisiaj nie jadłaś przecież - zauważyła.

- Zjem u niej. To do zobaczenia, wrócę wieczorem, jakby coś się stało, to dzwoń - powiedziałam. Zarzuciłam na siebie jeansową kurtkę i wyszłam z domu. Wzięłam rower i ruszyłam w drogę.

Sonya nie mieszka jakoś daleko ode mnie. Mimo iż jest to kawałek, miałam wrażenie, że jadę już tak od godziny. Był ciepły, słoneczny dzień.

Gdy dojechałam na miejsce, rzuciłam rower obok wejścia i zapukałam do drzwi. Stęskniłam się za nią. Pewnie bardziej niż ona za mną.

Drzwi się otworzyły i przede mną stanęła Sonya. Od razu się uśmiechnęłam na jej widok, tak samo jak ona na mój.

- Heeeej - przywitała mnie i przytuliła z całej siły. 

Ten moment mógłby trwać wieczność.

-------------------------------------------------------------

Postanowiłam napisać fanfiction do teledysku ''Girls Like Girls'' :D

Cóż, więc to jest pierwsza część.

Mam nadzieję, że się spodoba :D





Girls Like Girls [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz