3.

426 37 5
                                    


Zaczęłyśmy się przebierać. Przez chwilę skupiałam uwagę na swojej torbie, lecz po chwili zobaczyłam w lustrze Sonyę obróconą tyłem do mnie. Uniosłam głowę. Zdjęła koszulkę, pod którą nic już nie miała. Ona zawsze była zgrabna i chuda. Zawsze zazdrościłam jej wyglądu, ale ona twierdziła, że wcale nie jest jakoś super atrakcyjna. Dla mnie jest i to bardzo. 

Patrzyłam na nią chwilę, gdy w pewnym momencie obróciła się w moją stronę. Rzuciła mi jeden z tych swoich cudnych uśmiechów, który odwzajemniłam. 

- W co się tak wpatrujesz? - spytała. 

- Zastanawiam się tylko, gdzie kupiłaś taki zajebisty strój. Wiesz, ja nie mam talentu w wynajdywaniu takich perełek, w przeciwieństwie do ciebie - zaśmiałam się, nie odrywając od niej wzroku. 

- No, życie - prychnęła. - Jakbyś częściej chodziła ze mną na zakupy... ale ty nienawidzisz łazić za ciuchami - powiedziała, puszczając mi oczko. 

Zniosłabym nawet te cholerne włóczenie się po galeriach, byleby tylko miała na to czas. 

- Tu nie ma problemu w tym, że nie lubię zakupów, tylko raczej to, że nie spędzamy już razem tyle czasu - rzuciłam. 

Problemem jest Trenton. 

- Coley, przestań. Czemu ty ciągle mi wypominasz, że nie mam dla ciebie czasu? - spytała lekko zirytowana. 

- No tak, bo dzwonienie raz dziennie jest spędzaniem czasu - fuknęłam. - Albo widzenie się tylko w szkole. 

- Wiesz, że musiałam się ostatnio przyłożyć do nauki. Nie idzie mi za dobrze w szkole - powiedziała patrząc na mnie poważnie. 

- Sonya, zastanawiałaś się, czemu masz takie oceny? A nie pomyślałaś o tym, że to Trenton zabiera cię na imprezy i przez to gorzej się uczysz? Że w szkole ledwo cokolwiek kojarzysz, bo albo nie spałaś w nocy albo masz kaca? - powiedziałam wkurzona. 

Sonya spojrzała na mnie. Już nie była zdenerwowana, tylko zdziwiona. I przy tym trochę smutna. Podeszła do mnie. 

- Wcale nie jest aż tak źle, jak mówisz - stwierdziła. - Na kacu byłam może z trzy razy, więc nie przesadzajmy. A z resztą, ty sama ostatnio też się zmieniłaś. 

Faktycznie. Też się zmieniłam, bo nie mogę znieść, że Sonya wybrała kogoś innego. I to jeszcze takiego dupka, który ją tylko krzywdzi. 

- Wcale nie - zaprzeczyłam unikając jej wzroku. 

- Nie kłóćmy się już, ok? - spytała, kładąc rękę na moim ramieniu. 

Spojrzałam na nią. W sumie to nie warto się na siebie obrażać w tym momencie. Tylko pogorszę swoją sytuację. 

- Ok - wyszeptałam. 

- Sonyaaaaaaa - wrzasnął Trenton z dołu. - Ile wy tam się przebieracie?! 

- Jezu no, zaraz przyjdziemy! - odkrzyknęła. - To co, chodźmy - powiedziała do mnie, ciągnąc mnie za rękę. 

Trochę popływałyśmy. Atmosfera się polepszyła. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy. Przez pewien moment poczułam się, jakby wróciły dawne czasy. Udało mi się opluć Sonyę wodą. Strasznie bawiło mnie, jak rzucała się w moim kierunku w celu zemsty. Wkurzyła się i próbowała mnie bezskutecznie podtopić. Nie mogłam przestać się śmiać. 

Po pewnym czasie wyszłyśmy z basenu. Obie leżałyśmy, mając nadzieję na złapanie odrobiny słońca. 

- A pamiętasz tą sytuację sprzed dwóch tygodni, jak gadałyśmy przez Skype? - śmiała się. - Co ci wtedy spadł z półki talerz? Huk był tak głośny, że zrzuciłaś ze strachu laptopa - parsknęła. 

- Ciesz się, że mi nie spadł na łeb - wybuchłam śmiechem. - Przy moim szczęściu... 

- Jakbyś częściej sprzątała w pokoju, to może byłoby tam bezpieczniej - zachichotała.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na Trentona. Przy jego leżaku walały się już z trzy puste butelki piwa. Wstał gwałtownie i od razu zatoczył się w bok. Sonya tylko chwilowo zerknęła, nie przejmując się tym. Chłopak wrócił do domu, pewnie po kolejne piwo. 

- On chyba nie jest już zbytnio trzeźwy - wyszeptałam. 

Westchnęła i spojrzała na mnie. 

- Widzę. Znowu będę się musiała tłumaczyć, jak ludzie zaraz przyjdą. Ale co tam - rzuciła obojętnie. 

- Sonya - powiedziałam cicho. Nie chciałam się już z nią kłócić, więc zaczęłam na spokojnie. - Powinnaś z nim zerwać. Już raz, jak za dużo wypił, to prawie cię uderzył. On należy do tych, którzy po alkoholu nie są spokojni i mają ochotę wpierdolić wszystkim dookoła. Z resztą on jest dupkiem - stwierdziłam znacząco. 

- Coley, nie mów tak! On jest moim chłopakiem, kocham go, a on mnie. Tylko czasem mu odwala, nie jest aż tak źle - powiedziała. 

- To nie zdziw się, jak on z tobą zerwie - rzuciłam. 

- Nie zerwie. On jest dla mnie wszystkim - wydukała, lekko zdenerwowana. 

- A ja? Wiesz, że masz jeszcze mnie - podsunęłam jej znacząco. 

- Ale ty jesteś moją przyjaciółką - powiedziała. 

- Znając życie, bardziej ja się tobą przejmuję niż on - stwierdziłam, nie myśląc co mówię. Sonya uniosła brwi i spojrzała na mnie pytająco. - Znaczy wiesz... On się pewnie tobą w ogóle nie przejmuje - dodałam szybko.

- Oj, Coley. Nie będę tego słuchać - powiedziała spokojnie. - Masz swoje zdanie, kocham cię za to, że się o mnie troszczysz, ale nie znasz go tak, jak ja - mówiąc to, poklepała mnie dłonią po policzku. 

Obie wstałyśmy. Spojrzałam na nią z troską. Stwierdziłam, że odpuszczę. 

- Dobra. Niech ci będzie - rzuciłam lekko obrażona. - Chodźmy się przebrać, z tego co widzę - spojrzałam na wyświetlacz komórki. - to ludzie się za godzinę zaczną tutaj schodzić. 

- Już tak późno? Dobra, to idziemy - kolejny raz pociągnęła mnie za rękę, w stronę domu. 

Trentona nie było nigdzie widać. Nie przejmowałyśmy się tym za bardzo. Obie wzięłyśmy szybko prysznic i przebrałyśmy się. Sonya poprosiła mnie, bym pomogła pomalować jej paznokcie. 

- Zaraz przyjdą ludzie, a ja nawet włosów nie wysuszyłam - zaczęła marudzić. 

- Czekaj, nie ruszaj się - wymamrotałam, malując jej w skupieniu paznokcie. Spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. 

Chwilę później, gdy już się ogarnęłyśmy, Sonya uparła się, żebym wypróbowała jej nowy błyszczyk. 

- Wiesz, że ja nie lubię tego typ... - zaczęłam. 

- Cicho, to tylko raz - rzuciła. - Podnieś głowę - powiedziała otwierając błyszczyk. 

Westchnęłam. Zaczęła mi malować usta, w które w pewnym momencie wręcz się wpatrywała. Zatrzymała na chwilę rękę. Wyglądała tak, jakby się nad czymś zastanawiała. Była w tej chwili bardzo blisko mnie, a ja siedziałam sparaliżowana z wlepionym w nią wzrokiem. Przybrała lekko smutny wyraz twarzy i odsunęła się. Spuściłam głowę. 

Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Sonya zerwała się szybko z łóżka. 

- Idę otworzyć - rzuciła w pośpiechu. 

Westchnęłam. Miałam przez chwilę wrażenie, że ma ochotę mnie pocałować. Może ona też coś do mnie czuje? A z Trentonem jest po to, by sprawdzić swoje uczucia? 

- Nie łudź się - wymamrotałam do siebie. Wstałam i udałam się w kierunku schodów. 













Girls Like Girls [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz