8.

262 24 0
                                    

Dzień nam strasznie szybko minął. Może przez to, że tak późno się obudziłyśmy. Nawet nie zauważyłyśmy, jak zrobiła się 19.00. Musiałam wracać do domu. 

- I co ja im powiem? - spytałam Sonyę pakując plecak. 

- Powiedz, że się ze znajomym pokłóciłaś i tyle - odpowiedziała podając mi bluzkę. 

- Wiesz, że będą wypytywać... 

- Wiem, ale spróbuj. O nas powiemy najpierw twoim rodzicom, potem moim i to dopiero będzie wyzwanie, ale poczekajmy z tym jeszcze trochę. Ok? - spytała poważnie. 

Spojrzałam na nią. Westchnęłam. 

- Ok. Dobra, spróbuję - powiedziałam z wahaniem.

Zarzuciłam na siebie plecak i zeszłyśmy na dół. Stanęłam przy drzwiach i przytuliłam Sonyę. Uśmiechnęłam się do niej. 

- Czuję, jakbyśmy miały nie widzieć się przez długi czas - zaśmiała się dziewczyna. 

- Nigdy nie wiadomo, co się stanie - stwierdziłam i pocałowałam ją. 

Położyła dłoń na moim policzku i przyciągnęła mnie do siebie. Pocałunek trwał dłużej niż oczekiwałam. Faktycznie żegnałyśmy się, jakbyśmy miały nie wiadomo jak długo się nie widzieć. 

- Dobra, bo jeszcze za bardzo się do siebie przywiążemy - parsknęłam śmiechem, odsuwając się od Sonyi. 

- Chyba już za późno - zachichotała. 

- Spotkamy się jutro - zadecydowałam. - Jeszcze zadzwonię. 

- Ok. To czekam z niecierpliwością - rozpromieniła się. - Kocham cię. 

- Ja ciebie też - powiedziałam, nie mogąc przestać się uśmiechać. 

Otworzyłam drzwi i wyszłam na dwór. Od razu poczułam na włosach delikatny powiew wiatru. Mój rower cały czas leżał na trawniku przed wejściem. Ucieszył mnie fakt, że nikt go nie ukradł. Usiadłam na siodełku i obróciłam się w stronę drzwi do domu Sonyi. Stała w progu i przyglądała mi się. 

- Powodzenia z rodzicami - powiedziała na pożegnanie. 

- Dzięki! - rzuciłam i pomachałam jej.

Ruszyłam w drogę. 

Teraz tylko wytłumaczyć rodzicom, czemu mam rozwalone pół twarzy. Może powiem im, że przewróciłam się na rowerze? W sumie byłoby to prawdopodobne, ale nie uwierzą. Musiałabym zedrzeć sobie przy tym też kolana. Chyba po prostu powiem im prawdę. 

Uśmiechnęłam się. W tym momencie nie miałam żadnych problemów. Tęsknota za Sonyą zniknęła, Trentona też chyba mamy z głowy, są wakacje, więc mamy dużo czasu i póki co nie ma się czym martwić... lepiej być nie może. 

Dojechałam do domu. Zeszłam z roweru i oparłam go chwilowo o bramę. Wyciągnęłam swoje klucze i otworzyłam nimi drzwi. Gdy tylko weszłam do domu, usłyszałam rozmowę rodziców. 

- Coley? - usłyszałam głos mamy z jadalni. - Akurat przyszłaś na kolację, chodź zjeść! 

- Zaraz przyjdę! Idę tylko odłożyć rzeczy! - odkrzyknęłam i szybko przemknęłam do pokoju, by nikt mnie nie zauważył. 

Rzuciłam plecak przy biurku i podeszłam do szafy, żeby wyciągnąć jakieś czyste ubrania. Szybko się przebrałam i weszłam do łazienki. Nadal przecięta warga, rana nad łukiem brwiowym i widoczny już siniak nad policzkiem. 

- Kurde, mogłam pożyczyć od Sonyi fluid, jakoś bym to zamaskowała - wymamrotałam sama do siebie. 

Niestety nie mam teraz przy sobie ani podkładu ani nawet marnego pudru. 

- Dobra, miejmy to już z głowy - westchnęłam wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. 

Wyszłam z pokoju i zeszłam do jadalni. Zasłoniłam włosami część twarzy i spuściłam głowę. 

- Coley, no w końcu jesteś. Siadaj - powiedział mój tata. 

Usiadłam przy stole nadal chowając twarz we włosach. Przynajmniej rodzice się nie kłócą, tak jak to zwykle bywa. 

Starałam się milczeć. Nie wiedziałam od czego zacząć. 

- Dziecko, co ty masz na twarzy? - przeraziła się nagle moja mama. 

Wstała z miejsca i odsłoniła mi włosy z twarzy. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam nerwowo na tatę, który przestał jeść i poważnie wpatrywał się we mnie. 

- No, miałam mały wypadek... tyle - wymamrotałam szybko. 

- Jaki wypadek? - spytał tata marszcząc ze złości brwi. - Pobiłaś się z przyjaciółką? 

- Nie, w życiu! - zaprzeczyłam. - Po prostu, przyszło na chwilę parę osób i... z kimś tam się pokłóciłam i się trochę poszarpaliśmy, tyle... - wydukałam. 

- Trochę?! Spójrz, jak ty wyglądasz! - oburzyła się moja mama. - Kto ci to zrobił?!

- Nie znacie... nie ważne, wszystko się uspokoiło i sprawy nie ma. Tyle... - powiedziałam obojętnie. 

- Nie możesz dopuszczać do takich sytuacji, Coley. Bądź mądrzejsza, nie prowokuj bójek - pouczył mnie tata. 

Już chciałam powiedzieć, że to nie ja zaczęłam i że zmuszona byłam po prostu oddać, ale wtedy w ogóle zrobiliby mi awanturę, że jestem dziecinna i nieodpowiedzialna. 

- Dobra, to się nie powtórzy... - wymamrotałam wpatrując się w talerz. 

- No mamy z ojcem taką nadzieję... - powiedziała przejęta mama. 

Robili mi jeszcze trochę wyrzutów, ale mimo to aż tak bardzo nie było awantury. Dobrze, że zostałam u Sonyi na noc, bo gdyby wyczuli ode mnie papierosy i alkohol, to mogłoby być gorzej. 

Po kolacji szybko wróciłam do pokoju. Wypakowałam rzeczy i wrzuciłam ciuchy do pralki. W tym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wzięłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. 

Od: Sonya

I co, dostało ci się? Co powiedziałaś?   😭

Uśmiechnęłam się. 

Do: Sonya 

Powiedziałam po prostu, że się z kimś pobiłam. 😏 I że to się już więcej nie powtórzy. Nie było tak źle, na początku myśleli, że to ty mnie tak urządziłaś... 😂

Od: Sonya 

Ja? Ciebie? 😱 Ahhahahaha

Od: Sonya

No widzisz, czyli nie było tak źle. Jeszcze teraz miejmy nadzieję, że Trenton nie wygada. 😥

Do: Sonya 

Zobaczymy. Na razie cieszmy się wakacjami 😬

Od: Sonya 

Dobra, muszę ogarnąć dom przed przyjazdem rodziców. Jeszcze zadzwonię, papa 😘❤️ 

Westchnęłam. Odłożyłam telefon. Sięgnęłam po laptop i postanowiłam sprawdzić fejsa. Z ciekawości weszłam na czat i wyszukałam Trentona. Nie był dostępny od jakiejś doby, więc nie mam co się martwić o niepożądane posty na mój i Sonyi temat. 

Mimo tego, że jakieś osiem godzin temu wstałam i jakoś szczególnie się nie wysilałam w ciągu dnia, czułam zmęczenie. Włączyłam sobie serial i leżąc tak na łóżku, jakieś pół godziny później zasnęłam. 










Girls Like Girls [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz