„Ansel"
Minął miesiąc od ślubu Rossa, a on jeszcze ani razu się do mnie nie odezwał... Chyba się fochnął o to co powiedziałem podczas wesela. Postanowiłem pojechać do niego korzystając z okazji, że jest pierwszy piątek miesiąca. Wsiadłem w pierwszy pociąg jadący do LA i po godzinie byłem na dworcu. Stamtąd wybrałem się na pieszo do domu Rossa. Spacer zajął mi około 20 minut, po których stałem pod jego drzwiami. Chwilę się wahałem czy zapukać czy lepiej wracać, ale w końcu się zdecydowałem. Stuknąłem trzy razy w drzwi. Nie minęła nawet minuta kiedy otworzył je Ross.
- Hej Ross. – przywitałem go.
- Hej Ans. Wejdź. Laura właśnie gotuje obiad. – przepuścił mnie, a następnie zamknął drzwi. – Co Cię do nas sprowadza? – spytał.
- Po pierwsze do Ciebie, po drugie powinieneś wiedzieć. Nie pamiętasz naszej umowy?
- Jakiej umowy? O czym Ty gadasz? – zadawał mnóstwo pytań. Czyli jednak zapomniał...
- Nie pamiętasz co mi obiecałeś w Amsterdamie?
- Nie pamiętam... - odpowiedział i spuścił głowę.
- Obiecałeś, że będziemy się spotykać tylko we dwoje w każdy pierwszy piątek miesiąca. – przypomniałem mu.
- A co dziś jest?
- Pierwszy piątek.
- Sorry Ansel, ale przez Laurę i jej ciążowe zachcianki zupełnie o tym zapomniałem. Sorry. – tłumaczył się.
- Nic się nie stało. To ja już pójdę. – oznajmiłem i ruszyłem do wyjścia.
- Ans zaczekaj. – Ross podszedł do mnie. – Teraz zjesz z nami obiad, a wieczorem wychodzimy razem do klubu. Co Ty na to?
- Zgoda. – cmoknąłem go w policzek.„Ross"
Zaprowadziłem Ansela do naszej jadalni, gdzie czekała już Laura z obiadem.
- Lauruś kochanie, mamy dziś gościa. – oznajmiłem. Podniosła głowę.
- O Ansel nas odwiedził. – wycedziła przez zęby z udawanym uśmiechem. Wiem, że nienawidzi Ansela, bo to mój były, ale nie musi tego okazywać.
- Wychodzimy z Rosserem dziś wieczorem. – powiedział Ans.
- Świetnie. Ty i Ross wyjdziecie gdzieś, a ja w końcu się zrelaksuje sama i posłucham swojej ulubionej muzyki, której Ross nienawidzi. – uśmiechała się sztucznie.„Laura"
Dzisiaj Ross przegiął. Wychodzi sobie z Anselem, a ja mam siedzieć sama. Cudownie. Byłam wściekła, ale starałam się tego nie okazywać. Po obiedzie zadzwoniłam do Delly. Kazałam jej przyjść jak najszybciej. Gdy przyszła wyjaśniłam jej powód dla którego ją ściągnęłam.Wieczorem chłopaki wyszli, a po chwili też Rydel. Ja włączyłam swoją ulubioną muzykę i wzięłam długą, relaksującą kąpiel. Później usiadłam przed telewizorem i obejrzałam trzy komedie romantyczne. Następnie położyłam się spać.
*tymczasem*
„Ross"
Wieczorem wybrałem się z Anselem do klubu. Siedzieliśmy przy stoliku, piliśmy piwko i jedliśmy... pączki. Wiem, że może wydać się to dziwne, ale na serio jedliśmy pączki. Ansel zdążył już zjeść swojego, a ja byłem dopiero w połowie. Rozmawialiśmy na różne tematy, a w tle leciała muzyka Disco Polo jak to w klubach.
- Więc chodź na kolana i nie mów, że nie wypada... - śpiewał Ans równo z piosenką przez co uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
Piosenka umilkła. Ansel patrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie chcesz do mnie na kolanko? – spytał.
- Myślałem, że tylko tak śpiewasz i dlatego... - Ans przerwał mi krótkim pocałunkiem.
- Chodź Rosser. – posadził mnie na swoich kolanach i przytulił.
- Mogę dokończyć pączka? – zapytałem.
- Jasne. – odpowiedział.
Wziąłem kęs pączka, gdy zobaczyłem w klubie Rydel.
- Rydel!? – krzyknąłem zdziwiony jednocześnie plując Anselowi pączkiem w oko.
CZYTASZ
You love who you love...
Fanfic"You love who you love..." to historia nietypowej miłości przeplatana innymi wątkami. Publikowana jest również na Bloggerze - http://youlovewhoyoulove.blogspot.com. Na potrzeby opowiadania charaktery bohaterów zostały zmienione.