- Czy będzie wielkim faux pas jeśli zaproszę Cię do nocnego zalania w trupa? - Harry przeczesał swoje długie włosy dokładnie w ten sam sposób jak za każdym razem kiedy nerwy brały górę nad jego instynktem samozachowawczym.
Oczywiście, że się denerwował. Wyraził przecież jawną zgodę na zniszczenie swojej kariery, a przy okazji pogrzebanie przyszłości trójki kompanów i przynajmniej setki innych osób pracujących przez pięć lat w pocie czoła nad restauracją solidnej konstrukcji zespołu. Tym samym, stał się katem dla ludzi, którzy towarzyszyli mu niemal codziennie w najważniejszym okresie w życiu, widzieli jak dorasta i radzi sobie z kolejnymi problemami, recenzowali miłosne podboje i poklepywali po ramieniu pomagając poskładać złamane serce. Byli jego rodziną - czy tego chciał czy też nie. A on ich zdradził.
Jednak z drugiej strony, od dawien dawna odganiał od siebie myśl o odejściu, nie chcąc zniszczyć relacji, które związały go z załogą. To jedynie przekonanie o rychłej nienawiści bliskiego mu towarzystwa utrzymywało go przy wyśpiewywaniu banalnych tekstów i podrygiwaniu w takt muzyki, której nigdy sam by nie stworzył. Obcinał włosy zgodnie z zaleceniami speca od wizerunku, ubierał słodkie marynarki wtórując wyobraźni stylistki i udawał bezczelnego cwaniaka lubującego się w głupich celebrytkach tylko dlatego, żeby inni nie cierpieli. Chociaż on cierpiał cały czas.
- Wiesz, pomyślałam o tym samym. - Ivy uśmiechnęła się szczerze i spojrzała na niego spod tej sławnej kotary długich, czarnych rzęs. - Chyba nie obędzie się dzisiaj bez alkoholu.
To właśnie tej nocy Clement Marceu miał opublikować przesycony jadem post, zarzucając Jasperowi Corlisowi uwiedzenie początkującej modelki i wykorzystanie jej do niemoralnych celów aby uratować własne stanowisko w agencji Simona Cowella. Ze szczegółami miał również opisać życie poza fleszami aparatów, skupiając się na wyreżyserowanych wizerunkach każdego z członków One Direction, nie przebierając w słowach wyliczyć każdy ustawiony związek, każdy zaplanowany pocałunek, a nawet każdy wymyślony skandal. A przede wszystkim, miał przedstawić Ivy Chandler w świetle jeszcze ciemniejszym niż dotąd robiły to media.
I choć Słońce schowało się za horyzontem już dawno temu, nikt nie zamierzał kłaść się spać. Nie tylko w Los Angeles. Niebawem cały świat miał zostać powiadomiony o budzących powszechne oburzenie praktykach Modest! Management. Niebawem Oprah Winfrey miała wystosować osobiste zaproszenie do ogrywającej główną rolę w całym zamieszaniu Ivy, a jej wywiad miał być przysłowiowym kijem włożonym w rozdygotane mrowisko. Niebawem wszystko miało stać się jasne. Znacznie jaśniejsze niż Słońce, które teraz święciło triumfy na drugiej półkuli.
- Nice Guy? - zapytał unosząc jedną brew. Doczekał się jedynie łagodnego kiwnięcia głową, która z wielkim skupieniem wpatrywała się w samochodowe okno. - Będzie tam cała masa paparazzi.
- I o to nam chodzi. - Odwróciła w końcu wzrok i rzuciła mu spojrzenie pełne tajemniczości. - Potrzebujemy alibi. Mogą przecież pomyśleć, że to nasza sprawka. Pijani do granic możliwości raczej nie będziemy w stanie wpuścić niczego do Internetu, czyż nie?
Nie odpowiedział. Mógł przewidzieć, że wszystko doskonale zaplanowała. Nigdy nie chodziło o nic spontanicznego. Od kiedy tylko stanęła w progu ich garderoby wiedział, że ma do czynienia z perfekcyjnie przygotowanym tworem. I choć na początku uważał, że to zasługa utalentowanych PR-wców, szybko dostrzegł, że ona sama była sobie rzeźbiarzem. W jej zachowaniu nie było nawet cienia niespodziewanego. Zawsze była pięć sekund przed całą resztą, zawsze przewidywała co się wydarzy. I to ją w jakimś stopniu wyróżniało. Ale też gubiło.
CZYTASZ
WELCOME IVY - 1D
Fanfic„Szukali tylko i wyłącznie kozła ofiarnego, kogoś kto odwróciłby nieprzychylną uwagę i ściągnąłby na siebie wszelką krytykę. Myśleli, że jestem idealną kandydatką, bo niczego się nie domyślę, bo jestem przecież głupią dziewczyną z baru. Podejrzewam...