Rozdział 32 - Dwa strzały...

1.4K 106 3
                                    

Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Kiedy zamykałam oczy przed oczami pojawiał mi się obraz martwego ciała Thomasa. Leżałam wtulona w chłopaka i przysłuchiwałam się biciu jego serca. Od paru sekund siedzę na sofie w salonie i piję gorącą herbatę. Opatulona w mój ulubiony koc w kartę siedzę i podziwiam pogodę za oknem.
- Hej co się dzieje? - obok mnie pojawia się Tommy.
- Nic, skąd ten pomysł? - zmuszam się do uśmiechu.
- Tori - protestuje.
- Po prostu cały czas mam przed oczami scenę z mojego snu  - tłumaczę.
- Oj Tori - rzuca i obejmuje mnie. Wtulam się w niego.
- Nie martw się nigdy im się nie uda - szepcze mi na ucho i muska czubek mojej głowy.
* * * * *
Od tych kilku okropnych dni minęło już trochę czasu. Właśnie idę przez park z Avą kiedy podchodzi do nas mężczyzna.
- Witajcie Tori, Avo - uśmiecha się. Skąd ja go znam? Chwila to on! To on mnie bił! Te oczy, ten głos! Obejmuje dłoń przyjaciółki i powoli się wycofuję. Niestety mężczyzna orientuje się co chodzi mi po głowie i atakuje nas. Tracę przytomność kiedy mężczyzna przykłada mi do twarzy chustkę umoczoną w jakimś płynie.

Leżę na trawie. Wiatr kołysze moimi włosami. Moje oczy nie mogły wytrzymać blasku słońca,które ogrzewało moją twarz dlatego postanowiłam je zamknąć.  Nagle ktoś obejmuje moją dłoń. Powoli i niechętnie otwieram oczy. Zauważam Thomasa. Na jego twarzy pojawia się uśmiech.
- Widzę ,że najbardziej podoba Ci się nasz ogród - rzuca ze śmiechem. Co jaki ogród? Chwila czy on powiedział nasz ogród?! Ojj naprawdę mieszkamy razem? !
Budzi mnie dźwięk otwieranych drzwi. Do środka wrzucają szatynkę. Już myślałam, że to wszystko było naprawdę. Uwierzyłam w to. Byłam głupia.
Ava. Miałam nadzieję, że chociaż jej udało się uciec. Powiadomić Thomasa. Niestety nie udało jej się.
- Ava - rzucam do przyjaciółki i szybko do niej podbiegam. Choć jest mi zimno, czuję ból w nogach,  boli mnie głowa i boję się co dalej będzie z nami obejmuje dziewczynę i mówię jej, że wszystko będzie dobrze. Mam taką nadzieję.
- Thomas tu jest - rzuca szeptem.
- Co to niemożliwe? - rzucam przerażona, a co jeśli mój sen się spełni? Nie! Uspokój się! Nikt nikogo nie zabije! Nagle do środka wchodzi chłopak, który nas porwał. Chwyta moje nadgarstki i ciągnie za sobą po drodze zamykając drzwi od pokoju w którym jesteśmy więzione. Prowadzi mnie długim, wąskim korytarzem. W końcu popcha jakieś drzwi i wpycha mnie do środka. Czuję jak przykłada mi do szyi ostrze noża. Serio chce mnie zabić po kryjomu? Niepoważny, ale okay zobaczymy co zrobi. Nagle zauważam Thomasa przykutego do krzesła. O nie! Proszę tylko nie to!
- Tommy - rzucam szeptem. Jest zły. Cały czas się szarpie. Próbuje się wyrwać. Niestety nie da rady. Łańcuchów nie przerwie. Jedyne co będzie miał tylko rany. Mężczyzna nie pozwala mi się ruszyć. Nóż już wystarczająco rani moje gardło. Thomas. Jest tu. Nie chcę żeby patrzył na to jak podcinają mi gardło. Naprawdę nie chcę.
- To co Thomas zmieniasz zdanie? -pyta mężczyzna stojący obok niego.
- Dobrze niech wam będzie - rzuca szatyn. Mężczyzna odwiązuje go, a on szybko zrywa się z krzesła. Szatyn pobiega do mnie, a mężczyzna zabiera nóż z mojego gardła. Wtulam się w chłopaka.
- Tommy o co chodzi? - pytam szeptem tuląc się do niego.
- Spokojnie obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze - dodaje Thomas i głaszcze mnie po plecach.
- No koniec, dziewczyna wychodzi - dodaje chłopak, a porywacz wyprowadza powoli mnie z pomieszczenia. Słyszę tylko głos Thomasa, który szepcze: Pamiętaj Tori, że jesteś dla mnie wszystkim i bardzo Cię kocham... A po tym tylko dwa strzały. Thomas!
- Thomas! - zaczynam krzyczeć na całe gardło, a mężczyzna wyciąga mnie na korytarz. Drzwi się zamykają. Thomas proszę! Nie rób mi tego!  Tommy proszę! Czuję tylko jak zderzam się z ziemią.
- Tori co się dzieje? - rozlega się spnaikowany głos Avy.
- Tommy - szepcze ze łzami.
-Co z Thomasem? - pyta wystraszona.
- On, on nieee- nie potrafię tego powiedzieć.
- Nie żyje? - pyta dziewczyna, a ja tylko przytakuje ponieważ łzy nie pozwalają mi na więcej. Dziewczyna obejmuje mnie i mocno przytula do siebie. Zaczynam szlochać. To nie może tak się skończyć! Nie teraz! Nie w taki sposób! Zaczynam krzyczeć. Walić w drzwi, ścianę. On nie może umrzeć! Nie może mnie tak zostawić!
- Tori - rozlega się głos Thomasa.
- Proszę nie! Tommy nie odchodź! - krzyczę.
- Tori jestem tu - rzuca.
Otwieram oczy. Thomas. Łóżko i pokój. To tylko sen. Uspokój się. Rozumiesz uspokój on żyje jest tu obok, bardzo blisko ciebie.
- Tommy- szepcze i wtulam się w chłopaka.
- Spokojnie jestem obok. Nic ci tu nie grozi - tłumaczy mi. Zauważam na jego ręce kilka zadrapań. To ja musiałam mu je zrobić.
- Przepraszam - rzucam.
- Nie masz za co - uśmiecha się i bierze mnie na ręce. Powoli schodzi po schodach i sadza mnie na blacie w kuchni. Na ramiona zakłada mi mój ulubiony koc. Dokładnie obserwuje jego ruchy. Parzy mi herbatę. Przez moje ciało przechodzi kilka dreszczów.
- Znowu zły sen - rzuca obejmując moją twarz.
- Przejdzie mi - rzucam wpatrując się w jego cudowne oczy.
- Wiesz, że zawsze będę obok - dodaje i delikatnie muska moje wargi. Odchodzi by nalać herbaty do dwóch kubków. Stawia je w salonie na stole, a następnie bierze mnie na ręce. Kładzie mnie na sofie i rusza w stronę włącznika światła.
- Nie zapalaj - rzucam błagalnym tonem.
- Okay - dodaje chłopak i siada obok mnie. Wtulam się w niego i biorę do rąk kubek. Upijam jednego łyka. Po chwili biorę drugiego i trzeciego. Kiedy kończę herbatę przytulam się do szatyna i zasypiam.

Od tamtego snu nie wychodzę z domu. Czyli jakieś dwa dni. Nie chcę nigdzie wyjść. Wolę zostać w domu i czuć się bezpiecznie. Dziś Thomas musiał wyjść. Ava również. Trudno posiedzę sama. Przecież nic mi się nie stanie. Thomas nie musi się o mnie martwić. To tylko głupi sen. Nagle ktoś puka do drzwi. Kto to może być? Szybko biegnę do drzwi. Kiedy je otwieram zauważam Kayę i Natalie.
Sangster nie żyjesz!
- Thomas was przysłał? - pytam przyjaciółek kiedy pijemy herbatę.
- Powiedział, że się o ciebie martwi. To urocze i przede wszystkim normalne w związkach - tłumaczy mi Kaya.
- Nie chciał cie zostawić samej więc dlaczego nie miałybyśmy dotrzymać ci towarzystwa - rzuca Natalie.
-  Naprawdę wam dziękuje - rzucam ze śmiechem.
Kiedy opowiedziałam dziewczynom o moim śnie zapewniły mnie, że to chwilowe. Mam taką nadzieję. Okazało się, że niedługo Tim robi imprezę i wszyscy jesteśmy zaproszeni. Tak jakoś za tydzień. Zdążę się pozbierać jeśli nie przyśni mi się nic nowego. Mam taką nadzieję.
Kiedy dziewczyny poszły byłam bardzo zmęczona. Postanowiłam się przespać. Opatuliłam się kocem i ułożyłam wygodnie na sofie. Moje powieki powli zaczęły opadać. Pełna obaw jednak zdecydowałam się na drzemkę.
Obudziłam się w pokoju. Thomas kładł mnie właśnie na łóżku.
- Śpij dalej - rzuca troskliwie i okrywa mnie kołdrą.
- Zostaniesz ze mną? - pytam z nadzieją.
- Okay - rzuca i ściąga skórzaną kurtkę ,po czym kładzie się obok mnie. Kiedy się w niego wtulam okrywa mnie kołdrą i obejmuje. Delikatnie muska moje wargi. Oddaje mu pocałunek.
- Kocham Cię - rzuca chłopak.
- Ja ciebie również - uśmiecham się i zamykam oczy...

Hej! Przepraszam że tak długo nie dodawałam rozdziału. Nie miałam ostatnio czasu. Obawiam się że następny rozdział może pojawić się dopiero w czwartek. Mam nadzieję że w ogóle ktoś jeszcze to czyta ; )
Więc to tyle.
Komentujcje ♥
Gwiazdkujcie ♡
BESOS :*

Nieziemsko przystojny...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz