IV.

740 61 10
                                    


Biegiem przez las trzymając dziewczynę na rękach. Gdy stanąłem przed willą, zacząłem się zastanawiać, czy Slender nie zabije jej od razu. No cóż, ale gdybym nic nie zrobił mogłoby coś się jej stać. Zazwyczaj jestem właściwie niewidzialny i chyba nawet jeśli wejdę z dziewczyną na rękach to mnie nikt nie zauważy.

Wszedłem do domu i kto by pomyślał... Nikt mnie nie zauważył.... W każdym bądź razie już jestem w pokoju, Monica leży na łóżku....

-Będę miał przrąbane jak cię tu znajdą- mówiłem do nieprzytomnej, zdjąłem maskę i położyłem na kredens.

-Z kim tak gadasz?- usłyszałem głos Jill.

Zacząłem trochę panikować. Co powiedzieć? Co?

-Eee.... No z nikim...- najgłupsze wytłumaczenie, ale lepsze niż nic.

-Okeeeeej....- uwierzyła, jestem mistrzem!

Gdy już byłem tak pewny swojego zwycięstwa, to drzwi się otworzyły. Klęczałem przed łóżkiem, oczy Jill wyglądały jak talerzem.

-Jack...? Co ona tu robi?!- podbiegłem do niej i zakryłem ręką jej usta.

-Ciii... Błagam nie tak głośno, proszę- spojrzałem na nią wzrokiem zbitego szczeniaczka.

-Jack, ale jak się Slender dowie to ci wszystkie organy wytnie i inne tortury zafunduje- szeptała.

-Wiem, wiem....

-Wiesz? To co zrobisz z tą informacją?

-Eeee... Jeszcze nie wiem, ale coś wymyśle....

-Bardzo pocieszające. Wiesz?- spojrzała na mnie z widocznym przerażeniem w oczach.

Staliśmy tak w drzwiach i gadaliśmy sobie, gdy nagle Slenderman się za nami zjawił. Moja mina była tak przerażona, że z moich "oczu" bardzo szybko zaczęła się wydzielić czarna maź, a pióra na ramionach Jill stanęły na jeża.

-Jack, Jill- "powiedział" chłodnym głosem odbijającym się echem w naszych głowach.

-T...t..tak?- mówiłem wystraszony, Jill była tak przerażona, że nie mogła powiedzieć słowa.

-Zapraszam do mojego gabinetu.

Te słowa rozbrzmiały w mojej głowie. Bez słowa ruszyliśmy na górę, gdzie znajdował się gabinet beztwarzowego. Strasznie się denerwowałem, moje myśli krążyły tylko w około Monicy. Czy Slender ją skrzywdzi? Czy będzie bezpieczna? No bezpieczna raczej nie, bo kto będzie bezpieczny w domu pełnym psychopatów? Nogi miałem jak z waty, ledwo stałem. Jill denerwowła się chyba bardziej, bo była bliska omdlenia.

-Jack...- w głowie krążyła mi tylko myśl:"mam przejebane"- Dobrze się składa że ją tu przyniosłeś i tak miałem wysyłać po nią proxych- nie byłem pewny czy dobrze usłyszałem. Ja będę żyć, tak samo jak Jill i Monica?

-Więc? Będę żyć?

-A czemuż ma tak nie być?

-Dobra... To mogę już iść?

-Tak i zabierz Jill, bo zemdlała.

Spojrzałem na bladą dziewczynę która jak widać zaliczyła zgona w gabinecie Slendera.... Wziąłem ją z wielkim trudem na ręce, ponieważ jednak to jest Laughing Jill, która ma z dwa metry, a ja ledwie metr siedemdziesiąt. Tak, więc wziąłem Jill i zaniosłem ją do jej pokoju, a sam udałem się do swego. Monica siedziała na łóżku i wpatrywała się w ścianę na której umieściłem moje rysunki.

-Ładnie rysujesz

-Dziękuję.... Potrzebujesz czegoś? Jedzenie? Picie?? No wiesz....jeśli czegoś chcesz to mów.

-Jack spokojnie.... Jeśli będę czegoś potrzebowała, to powiem.

-Dobrze.

Chciałem się wycofać z pokoju, gdy Monica złapała za rękaw mojej bluzy.

-Możesz ze mną zostać? Nie chcę siedzieć sama...

-J..jasne- zdziwiło mnie to niezmiernie- Włączę film, ok?- dziewczyna tylko kiwnęła głową na tak- to skoczę po laptop.

Ruszyłem w stronę drzwi od pokoju Bena.

-Ben? Mogę pożyczyć laptop?

-Po co?

-Film obejrzeć chce...

-Dobra tylko mi żadnych pornoli ma w historii nie być....

-Eeee... Ok?

Jego poczucie humoru zawsze będzie dla mnie nieogarnięte. Wziąłem laptop i wróciłem do mojego pokoju, Monica oglądała znowu moje rysunki.

-Czy to jestem ja?- podniosła do góry rysunek, który rzeczywiście ją przedstawiał.

-Eeee.... Yyyyy.... Noooooo.....

-Piękny. Tylko czemu mnie narysowałeś?

Potrząsłem ramionami w odpowiedzi, że nie wiem. Ona tylko bez słowa usiadła na łóżku, więc ja przysiadłem się obok. Włączyłem film "Więzień Labiryntu". Monica wpatrywała się w ekran z ciekawością, ja za to wpatrywałem się w nią.

-Jack... Nie to, że mi coś przeszkadza, ale czemu tak się we mnie wpatrujesz?

Zrobiłem się cały czerwony i dotknąłem mojej.....twarzy?? Nosz kurde maska leżała na stoliku obok, a ona widziała moją twarz w odcieniu buraka.

-Eee... Nooo.... Tak jakoś...- chciałem jakoś się wygramolić z tego dołka do którego wpadłem.

-Jak nie chcesz to nie odpowiadaj....

-Jesteś głodna?- w epicki sposób zmieniłem temat.

-Hmmm... Trochę.

-To ja skoczę do kuchni i zrobię tosty.

Wybiegłem z pokoju.

~POV. Monica~

Jack wybiegł z pokoju. Nie wiem co mu się stało, jest jakiś dziwny... Mimo to lubię go, ale mam przynajmniej pewność, że dobrze całuje. Siedziałam i czekałam, aż wróci, gdy nagle jakaś wysoka postać przeszła koło otwartych drzwi. Słyszałam jak się cofała.

-Co?- usłyszałam jej głos, był męski i dość głęboki- Kogo my tu mamy?- byłam sparaliżowana- Człowiek? A do tego dziewczyna? Poprawka ładna dziewczyna.

Zaczął się do mnie zbliżać, jego twarz była coraz bliżej....

-Ofenderman!- usłyszałam głos Jacka- wypierdalaj stąd....

Postać się ode mnie odsunęła.

-Spokojnie Jacki... Już wychodzę.

Jak powiedział tak zrobił.

-Monica- chłopak podbiegł do mnie i chwycił moją twarz w dłonie- Jesteś cała? Nic ci nie zrobił? Monica powiedz coś...

-J...Jest d...dobrze..

-Całe szczęście.

Jack przytulił mnie do swego torsu. Czułam jak mnie policzki przybierają kolor purpury.

***

Bezoki JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz