XIV.

579 48 10
                                    

~POV. Jack~

Wychodziłem z jakiegoś domu. Postanowiłem jednak pójść sam. Przemyśleć to i owo. Chyba jednak za wcześniej jej to powiedziałem..... Zapakowałem nerki i szedłem lasem. Dziwnie, że tak często mi znikają.... To podejrzane. Muszę sprawdzić czy nikt mi "przypadkiem" ich nie kradnie ktoś.

~POV. Monica~

Weszłam do kuchni i zauważyłam załamaną i zapłakaną Veronice. Podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej ramienu.

-Hej... Co jest?- zapytałam.

-Wszystko!- zaczęła krzyczeć i zaniosła się płaczem.

-No już, już... Chodź na górę to pogadamy.

Kiwneła głową i ruszyła w stronę schodów. Szłam za nią. Gdy weszłyśmy do mojego pokoju podałam jej chusteczki. Od razu usiadła z nimi na moje łóżko i płakała znowu. Westchnąłam załamana, usiadłam na łóżko obok niej.

-Opowiadaj...-rzekłam.

-Pokłóciłam się z Jeff'em- łzy lały się strumieniami.

-O co?- zdziwiłam się. Przecież oni to para idealna!

-O...On zabił taką dziewczynę a ja chciałam, aby żyła- no w tej chwili to mój mózg sobie poszedł....

-To jest ten powód? Możesz mu wybaczyć?

-M..Mogę... On mi nie wybaczy!

-Niby dlaczego?

-Dałam mu z liścia....- ponownie polały się łzy.

-Aaaa... No nie sądzę, aby był na Ciebie zły....

-A co jeśli jest?- pytała zdenerwowana.

-Nie dowiesz się póki go nie zapytasz.

Kiwnęła głową i wyszła jak burza pędząc do drzwi wyjściowych. Westchnąłam i opadłam na łóżko. Chwila spokoju....

~POV. Jack~

Wszedłem do willi i wrzuciłem organy do lodówki. Nie jem, aż tyle aby to wszystko zjeść w tydzień... Muszę się dowiedzieć kto jest tak miły i kradnie mi zapasy. Nie wziąłem Monicy na polowanie, bo jakoś po tym jak jej wyznałem co czuje sądzę, że dziwnie by nam się rozmawiało. Lecz skoro już to zrobiłem to muszę wziąć się w garść i do niej pójść, ale nie teraz...
~Time Skip~
Wieczór... To dobra pora na rozmowę. Raczej... Ruszyłem żwawym krokiem, ale z każdym kolejnym moja pewność siebie znikała. Stanąłem przed drzwiami jej pokoju. Wachałem się... Zapukać, czy nie? Raz się umiera! Pukam... Stuknąłem trzy razy w drzwi.

-Otwarte..- usłyszałem jej cichy głos.

Uchyliłem drzwi i zobaczyłem jak leży na łóżku. Usiadłem obok niej, patrzyłem na jej spokojną twarz.

-Moni... J..jeśli chodzi o to co p...powiedziałem...- cudnie! Zacząłem się jąkać..- No wiesz.... Jeśli...n...nie czujesz tego co ja to możemy być przyjaciółmi- sam siebie posyłam do "friends zone"...

Usiadła na przeciwko mnie i wpatrywała się w moją maskę.

-Jack... Zdejmij maskę na chwilę.

Posłusznie wykonałem polecenie a po chwili czułem słodki smak jej ust. Złączyła nasze wargi w namiętnym tańcu. Usiadła mi na kolana okrakiem i dłońmi jeździła po ramionach. Po chwili zaskoczony oddałem pocałunek i sam zacząłem gładzić jej talię. Oblizałem jej wargi prosząc o wejście. Uśmiechnęłem się lekko gdy je rozchyliła. Nie odrywając naszych ust ułożyłem ją na plecy. Nasze języki biły się i dominację. Włożyłem dłoń pod jej bluzkę a potem pod stanik. Zacisnąłem lekko jej ciepłą pierś, dowiedziała mi cichym jękiem. Oderwałem się, ponieważ zabrakło mi powietrza. Dłoń nadal trzymałem pod jej bluzką. Dyszeliśmy chwilę a ja położyłem się obok i zabrałem rękę. Miała wielkie rumieńce na twarzy.

-Jack...- zaczęła.
-Tak?- próbowałem uspokoić oddech.
-Całuj mnie tak dalej.

Przez chwilę nie rozumiałem o co jej chodzi. Po chwili uśmiechnąłem się i "rzuciłem" na nią. Znów złączyłem nasze usta, lecz po chwili zacząłem całować jej szyje. Poczułem jak ciągnie mnie za bluzke i szybkim ruchem ją zdjęła. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem a ona uśmiechnęła się niewinnie. Wstałem i podszedłem do drzwi.

-Jack??- patrzyła na mnie zdziwiona i lekko zirytowana.

-Spokojnie Moni... Tylko drzwi chce zamknąć, aby nikt nam nie przeszkadzał.

Opadła na łóżko i westchnęła. Usiadłem na jej uda.

-Wiesz tu co? Mogłeś mi powiedzieć od razu...

-Oj wybacz. Słodko się złościsz.

Odwróciła głowę i założyła ręce na piersi. Udawała focha... Skorzystałem z okazji i przejechałem językiem po jej szyi na co pisnęła zaskoczona. Spojrzała na mnie i wywróciła oczami. Poczułem jak pchnie mnie na plecy. Teraz ona siedziała na mnie. Włożyłem dłonie pod jej koszulkę i masowałem jej brzuch. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie. Ściągnąłem jej górną część garderoby. Przyciągnąłem ją do siebie i całowałem dekolt. Zacząłem masować jej plecy w górę, aż natrafiłem na zapięcie stanika. Po chwili już leżał na ziemi. Wziąłem w dłonie jej dwie krągłości i masowałem delikatnie. Gdy moja koszulka również zniknęła, znów zacząłem dominować i znajdowałem się nad nią. Językiem pieściłem jej piersi. Oddech wskazywał na to, że jest podniecona. Usmiechnąłem się i przygryzłem jej sutek. Jęknęła cicho. Z pocałunkami zszedłem niżej. Rozpiąłem jej spodnie i zdjąłem. Podniosłem się na wysokość jej twarzy i spojrzałem w jej oczy. Była szczęśliwa jak nigdy przed tem.

-Monica...- zacząłem.

-Kocham Cię- odpowiedziała.

Uśmiechnąłem się łobuzersko i znów ją pocałowałem. Słodko smakowała. Czyli tak smakuje miłość?

~POV. Monica~

Jack całował bardzo namiętnie i delikatnie. Sięgnęłam dłońmi do jego spodni i pozbyłam się ich. Leżały na ziemi jak prawie wszystkie nasze ubrania. Włożyłam dłonie do jego bokserek gdzie jego duma już szalała. Oderwał się i zaczął całować moje ramiona.

-Oj Jack... Nie każ mi tyle czekać łobuzie.

-Wiesz, że łobuzy robią to najlepiej?

Zachichotałam tylko i ścisnęłam jego męskość. Mruknął i ściągnął moje majtki i swoje bokserki.

-Więc zaraz sprawdzę twoją teorię- powiedziałam a on rozchylił moje nogi.

Wszedł we mnie powoli. Zamknęłam oczy z rozkoszy.

~POV. Jack~

Gdy zacząłem się poruszać Monica przyspieszyła oddech. Chwyciłem ją w talii i wchodziłem mocniej. Owinęła nogi wokół moich bioder i jęczała. Przysunąłem się do niej nie przerywając i zacząłem robić malinki na jej szyi. Przyspieszyłem słuchając jej jęków. Bawiła się moimi włosami. Po jakimś czasie poczułem jak się i mnie ociera i opada z głośnym jękiem. Mnie również wypełniło miłe uczucie i rozlałem się w niej. Zwolniłem i wyszedłem z niej. Położyłem się obok i ją przytuliłem.

~POV. Ben~

Czemu muszę mieć pokój obok tej dwójki? Na początku cieszyło mnie, że mam swój kąt obok cichego bezokiego, ale jeśli tak będzie to ja się przenoszę do gabinetu Slendermana! Choć nie.... Czasami tam Offenderman sobie "przesiaduje". Nagle znów usłyszałem stęki i jęki dziewczyny. Powtórka? Co, to, to nie! Wyszedłem z pokoju i ruszyłem do drzwi obok. Próbowałem je otworzyć, ale były zamknięte. Zacząłem walić w nie pięściami.

-Ciszej tam! Niektórzy nie mają ochoty wysłuchiwać waszych jęków!

Usłyszałam tylko chichot a potem ciszę. Ruszyłem do siebie i opadłem na łóżko.

***

Wybaczcie, że rozdziału nie było w sobotę ;-; Nie zabijecie mnie?

Bezoki JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz