Rozdział 3

1.7K 190 56
                                    

Czas mijał bardzo szybko. Po trzech dniach treningu nadszedł czas na pokaz umiejętności. Mieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony przed komisją, w której skład wchodził między innymi organizator Igrzysk, Gale Hawthorne.

Przez cały czas myślałam, co pokazać. Co mogę zrobić, aby zwrócić uwagę komisji. Żeby dostać przynajmniej dziewięć punktów (choć, prawdę mówiąc, bardziej zadowolona byłabym z jedenastu).

Myślałam, co zrobić, aby być jak Katniss.

W chwili słabości chciałam nawet poprosić ją o radę, ale opanowałam się.

Czekając na swoją kolej wiedziałam już oczywiście, co zrobię, ale wydawało mi się to takie...zwykłe. Zwykła dziewczyna, zwykła umiejętność. Jeśli się postaram, może zdobędę te swoje osiem czy dziewięć punktów, ale, nie ukrywam, mam większe ambicje.

- Irina Everdeen! - usłyszałam, gdy na sali pozostało już tylko czterech Trybutów.

Niepewnie wkroczyłam do wskazanego mi pomieszczenia. Skinęłam głową w stronę komisji. Gale odpowiedział mi tym samym.

- Przypomnij, jak się nazywasz? - spytał.

- Irina Everdeen.

- Piękne imię. Nazwisko jeszcze bardziej - uśmiechnął się Gale.

Musze przyznać, że w jego uśmiechu było coś, co przyprawiło mnie o dreszcz.

- Nie jestem z rodziny Katniss - powiedziałam cicho.

- Nawet przez chwilę tak nie pomyślałem - odpowiedział - Czy możesz już zaczynać?

- Oczywiście - szepnęłam.

Gale był ode mnie starszy o jakieś pięć lat. Podobały mi się jego włosy i oczy. I głos. Ogólnie był całkiem przystojny.

Prawie tak przystojny jak Sunil.

Podeszłam do półki z bronią i chwyciłam sztylet. Obróciłam go w dłoniach i już chciałam wycelować go w serce wiszącej kilka metrów dalej kukły, gdy poczułam, że jest mi strasznie gorąco. Odłożyłam sztylet i mrucząc "Chwileczkę..." zdjęłam bluzę, zostając w samej podkoszulce. W tym samym czasie poczułam, że moje włosy związane w kucyk są strasznie napięte. Rozpuściłam więc je, pozwalając, by ułożyły się w lekkie, puszyste fale na moich nagich ramionach.

- Hm, czy możesz w końcu zacząć...? - chrząknął Gale zza moich pleców.

- Już. Teraz. W tej chwili. Jestem gotowa - powiedziałam, spoglądając na niego spod przymrużonych oczu.

Chwyciłam sztylet i rzuciłam nim, trafiając w sam środek punktu zaznaczonego na kukle jako serce. Drugi sztylet trafił w to samo miejsce, w kukłę wiszącą dwa metry dalej. Rzuciłam tak jeszcze dwa razy, dopiero za ostatnią próbą lekko chybiłam.

Ale myślę, że i tak będę miała dziewiątkę.

Odwróciłam się i spojrzałam na Gale'a. Uśmiechnęłam się do niego tak, jak przy napływie śmiałości uśmiechałam się do Sunila.

Odwzajemnił.

- Dziękuję ci - powiedział - Możesz... Możesz iść.

Gdy zbliżałam się już do drzwi, zawołał jeszcze:

- Bluza!

- Ach, no tak! - wracając się po ubranie, dostrzegłam Celestię stojącą w drzwiach.

Popatrzyła na moje rozpuszczone włosy i zdjętą bluzę. Uniosła brwi.

- Nie pytaj - uśmiechnęłam się, wychodząc.

***

- Co zaprezentowałaś? - spytałam Celestię, gdy siedziałyśmy już na mojej kanapie, zajadając serowe chrupki.

- Strzelanie z procy - odpowiedziała - Przez ostatnie lata sporo ćwiczyłam, bo chciałam być w czymkolwiek dobra...A ty?

- Jak ci poszło? - spytałam, ignorując jej pytanie.

- Chyba dobrze. Cztery strzały na sześć. No, może trzy i pół... Raz trafiłam jakiś centymetr od celu.

- Hm...To dobrze - mruknęłam.

Czując na sobie pytający wzrok Celestii, powiedziałam szybko:

- Rzucałam sztyletami. Cztery na pięć rzutów.

- Och... Gratulacje - Celestia poruszyła się niespokojnie - A zdarzyło się jeszcze coś...ciekawego?

Na szczęście nie musiałam odpowiadać na to pytanie. Do drzwi zapukała nasza mentorka.

- Witaj, Katniss - przywitałam się, wpuszczając ją do pokoju.

- Włączajcie telewizor, za chwilę wyniki.

Siedziałyśmy jak na szpilkach, czekając, aż na wyświetlaczu pokaże się twarz moja lub Celestii.

Nie zapomniałam też zwrócić uwagi na wynik Sunila. Siedem. To nawet dobrze.

- Irina Everdeen. Dziesięć punktów.

Celestia i Katniss pogratulowały mi i poklepały po plecach.

- Świetny początek - uśmiechnęła się moja mentorka.

- Celestia Snow. Siedem punktów.

Teraz to ja jej pogratulowałam; Katniss oczywiście też, ale mina Celestii zdradzała wszystko.

- Nie ma czego gratulować. Siedem to...taki przeciętny wynik.

- Daj spokój, Celestio - westchnęłam - Siedem to ponad połowa punktów! Sunil też dostał siedem, a przecież wiem, że jest bardzo dobry w... no, we wszystkim.

- Nie wiem, kto to Sunil, ale... - zaczęła Celestia.

- Cicho - przerwała jej Katniss - Irina ma rację. Siedem to dobry wynik.

Celestia westchnęła jak męczennica.

- Dla mojego dziadka tylko trzy najwyższe punktacje były dobrym wynikiem.

Zapadła cisza.

- Wiesz, właściwie to teraz nikogo nie obchodzi twój dziadek - uśmiechnęła się Katniss - Muszę już iść. Do zobaczenia jutro...!

_____________________________

od autorki: Muszę Wam powiedzieć, że nie cierpię Gale'a ;P






Dzieci KapitoluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz