Rozdział 2, part III

2.2K 167 17
                                    

Prosiłabym o gwiazdki albo komentarze - wiedziałabym wówczas, że jednak ktoś to czyta. :) Ach, no i najważniejsze: WESOŁYCH ŚWIĄT, moi drodzy! 

Przemierzała długą drogę i była już bardzo zmęczona. Pragnęła jedynie oddać tą ciężką rzecz przyczepioną do nóżki, zamoczyć dzióbek w miseczce z wodą, dostać chociażby dwa chrupki jako przekąskę i może zdrzemnąć się na jakiś czas, by wreszcie móc odlecieć prosto do swojej pani. Zahukała głośno i podlatując do okna, zapukała w nie parokrotnie. Nic się nie stało, więc powtórzyła tę czynność. Też nic, a nie mogła przecież odlecieć. Czekała więc usłużnie na człowieka, kiedy podleciała i usiadła koło niej druga, ruda i bardziej opierzona sowa.

Obie czatowały pod oknem Harry'ego Pottera.

* * *

Za oknem zaczynało się ściemniać. Słońce chowało się za horyzontem wysoko i gęsto porośniętych drzew, ale jego poświata lekko przebijała się pomiędzy koronami. Krwisty kolor nieba wskazywał na to, że następnego dnia będzie na tyle mroźno, by założyć cieplejszą kurtkę czy płaszcz, a może nawet coś na głowę i szyję.

Hermiona z rozleniwieniem siedziała na kanapie naprzeciwko Marie, popijając herbatę i plotkując na różne tematy. Ron po powrocie ze szpitala od razu położył się spać. Mimo że zdrowiał szybciej niż uzdrowiciele przypuszczali, nadal nie czuł się stuprocentowo wyleczony.

- Harry wspominał, dlaczego się wczoraj tak szybko zmył? – zapytała Marietta. – Myślałam, że chciał jeszcze posiedzieć przy Ronie.

- Przeze mnie – przyznała się Hermiona, wzdychając. – Naskoczyłam na niego i w sumie miałam rację. W ogóle nie traktuje mnie poważnie.

- Że co?

- Ron miał wypadek, a Harry nawet nie raczył mnie łaskawie powiadomić, aż tak się zagadał z Ginny...

- Czy ty oby, Hermiono, nie jesteś zazdrosna? – Marietta ukryła uśmiech, biorąc łyk herbaty.

- Oczywiście, że nie!

- Na pewno?

- Oczywiście! Mam ważniejsze rzeczy na głowie niż zazdrość. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Proszę bardzo! Cały następny tydzień będę zawalona papierami po uszy. Poza tym do naszego szefa przyjeżdża z wizytą przedstawiciel francuskiego Departamentu Międzynarodowej Współpracy i nie dość, że to mnie wyznaczono jako łącznika, bo naturalnie jestem jedyną osobą z naszego działu, która jako-tako posługuje się francuskim... W końcu co miałam robić w przerwach na lunch? – mówiąc to, Hermiona spojrzała wymownie na Mariettę, oczekując wsparcia, więc ta szybko kiwnęła głową. - To jeszcze będę musiała zajmować się nim po posiedzeniach, żeby, jak to ładnie ujął mój szef, zabić mu jakoś czas. A papiery się przecież same nie uzupełnią!

- A Sara? – Marietta przypomniała sobie o drugiej asystentce. – Ona nie może cię wyręczyć z tym gościem?

- Nie zna francuskiego.

- A ktoś z innego działu?

- Niemożliwe. To bardzo poufna sprawa i nikt niewtajemniczony nie powinien nawet wiedzieć, że ten przedstawiciel do nas przyjeżdża.

- Mi powiedziałaś – odparła Marie.

- Nikt niewtajemniczony i zainteresowany.

Kobiety uśmiechnęły się porozumiewawczo. Obie wiedziały, że Marietta jest jedną z niewielu osób, którą kompletnie nie interesowało Ministerstwo i polityczne przepychanki. Pani Weasley miała w życiu inne idee.

Odwracając czas || HP, Harmione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz