Rozdział I

2.1K 50 1
                                    

— Myślę, że jest to odpowiednia chwila na zmiany. — westchnął mój ojciec.

— Nie rozumiem co chcesz mi przekazać w tym momencie. — odpowiedziałam i patrzyłam wyczekująco, aż mój tata wytłumaczy mi o co chodzi. Przetarł dłonią swoją twarz i usiadł na swoim fotelu.

— Chciałbym abyś zaczęła żyć swoim życiem. Sama za siebie decydowała. — odezwał się.

— Dalej nie rozumiem o co ci chodzi. — uniosłam brew do góry i usiadłam na krześle w jego gabinecie.

— Myślę, że Paryż nie jest dla ciebie odpowiedni. Sama słyszałaś o zamieszkach.

— Nie czuję się zagrożona. — przerwałam niemiło.

— Nie wolno przerywać, gdy starsi mówią, Lucrecio. — spojrzał na mnie surowo. Dobrze wiem, że mój ojciec mnie kocha, jednak dyscyplina była od zawsze podstawą w wychowaniu.

— Przepraszam. — szepnęłam i spuściłam głowę.

— Mój bliski przyjaciel sprzedaje mieszkanie w Londynie i postanowiłem kupić je dla ciebie. Chciałbym, abyś tam mieszkała przez jakiś czas. Myślę, że wyjdzie ci to na dobre. W końcu będziesz miała wolną rękę, córko. — zakończył swój wywód i czekał na jakąkolwiek reakcję z mojej strony.

W obecnej chwili nie potrafiłam wydobyć jakiekolwiek sensownej odpowiedzi w mojej głowie. Był to dla mnie ogromny szok, że miałabym sama zamieszkać i to w innym kraju. Miałabym opuścić bliskich, a w szczególności mojego ojca.

— Nie ukrywam, że ciężko mi cokolwiek powiedzieć w tej chwili. — westchnęłam zrezygnowana. — Jednak nie mogłabym nie przyjąć tej propozycji, tato. — dokończyłam i wstałam z krzesła.

— Jesteś w stanie w ciągu tygodnia wszystko uregulować i spakować się? Chciałbym abyś jak najszybciej wyjechała. Zrozum, że boję się o ciebie i o to co dzieje się w Paryżu. — wyciągnął z złotego pudełeczka papierosa i odpalił go zapalniczką, którą dostał ode mnie na urodziny. Mimowolnie uśmiechnęłam się na myśl, że dalej ją ma i nie używa żadnej innej.

— Postaram się do końca tygodnia wszystko załatwić. — odpowiedziałam i wyszłam z pomieszczenia, widząc jak kiwa głową na znak, że rozmowa jest zakończona. Zamknęłam drzwi od jego gabinetu i udałam się w stronę swojego pokoju.

Po drodze minęłam Lilith - naszą gosposię. Pracuje tutaj od kiedy się urodziłam i zastępuje mi moją mamę, która zmarła jak byłam jeszcze mała. Wtedy jeszcze nie rozumiałam pewnych rzeczy i nie dotknęło mnie to mocno. Jednak teraz, gdy dojrzałam to odczuwam jej brak na każdym kroku. Mój ojciec stara się, abym tego nie odczuwała, jednak zawsze będzie ta pustka.
Z moich rozmyślań wyrwała mnie Lilith.

— Jak się panienka czuje? — uśmiechnęła się i potarła moje ramię. Ani trochę nie wyglądała na pięćdziesiąt sześć lat. Śmiało mogę stwierdzić, że dalej zachowuje wygląd czterdziestoletniej kobiety.

— Jestem trochę zmieszana decyzją taty. Pewnie wiesz o tym. — westchnęłam cicho, a kobieta momentalnie posmutniała.

— Wiem, panienko. Mam nadzieję, że przeprowadzka zrobi ci dobrze, a w każdej chwili możesz liczyć na mnie. — uśmiechnęła się, aby w jakimś stopniu mnie pocieszyć.

***

Tydzień minął w ekspresowym tempie, a ja już byłam w nowym miejscu. W Paryżu pozałatwiałam wszystkie swoje sprawy i mogłam z spokojem w głowie polecieć do Londynu. Ze sobą miałam jedynie walizkę bo reszta rzeczy została już przetransportowana do nowego mieszkania.

Honey: Porwij me serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz