Rozdział V

1.4K 25 0
                                    

UWAGA! SCENA SAMOBÓJSTWA

Lucrecia's POV

Siedziałam skulona przy ścianie i wpatrywałam się w jeden punkt. Czułam jak całe moje ciało jest brudne i zapewne pięknie już nie pachnie. Od kilku dni jestem w innym pomieszczeniu. Dalej jest to jakaś piwnica, jednak bardziej zadbana niż ta, w której byłam przed nalotem zamaskowanych ludzi.

Z każdym dniem czułam się coraz bardziej zmęczona, a mój stan psychiczny się pogarszał. Każdego kolejnego dnia czułam, że nikt mnie już nie uratuje, a wszyscy o mnie zapomnieli. Nie wiem co się dzieje z moimi najbliższymi. Widzę jedynie upływające dni przez małe okienko w ścianie.

Jestem tu już tyle dni i nikt nie jest w stanie mi wytłumaczyć co się dzieje i dlaczego tutaj jestem. Każdego dnia przychodzi tu mężczyzna w ciemnych, blond włosach i podaje mi posiłek ale nie jest skory na żadne rozmowy, czy wytłumaczenie po co ja tu jestem.

— Wstawaj, szef chce cię widzieć. — nagle do pomieszczenia wszedł ten sam mężczyzna, który mnie porwał. Podszedł do mnie i złapał mnie za ramię. Na moich policzkach pojawiły się kolejne łzy. Mężczyzna wyprowadził mnie z pomieszczenia, a ja potykałam się o swoje nogi w zniszczonych już sandałach, które miałam na imprezie. Nie byłam nawet w stanie podnieść głowy, więc całą drogę do nieznanego mi pomieszczenia, w którym znajdował się mężczyzna przemierzałam w ciszy i nawet nie patrzyłam co mnie otacza. Widziałam tylko ciemne, drewniane podłogi, po których stąpałam z mężczyzną. Mężczyzna z blizną przystanął, dalej trzymając mnie za ramię i zapukał w drewniane drzwi, by po chwili wejść do środka. Mój oprawca popchnął mnie w stronę dużego czarnego biurka, przed którym stał ten sam blondyn, który przychodził do mnie z jedzeniem.

— Chciałbym porozmawiać na osobności z naszym gościem. — niski, męski głos rozniósł się po małym pomieszczeniu. Mężczyzna z bliznami kiwnął głową i zostawił mnie samą z blondynem.

— Pewnie chciałabyś skorzystać z łazienki, prawda? — zagadnął po tym jak przez dłuższą chwilę przyglądał się mi. Oczywiście, że marzę o długiej kąpieli i skorzystania z normalnej toalety, ponieważ załatwianie się w jakimś wiaderku nie należało do najprzyjemniejszych.

— Tak. — szepnęłam nawet nie patrząc na twarz mężczyzny, który na moje słowna westchnął głośno.

— I co ja mam z tobą zrobić? — zapytał zapewne retorycznie, więc nie wysilałam się na jakąkolwiek odpowiedź. — Zaufaj mi, a wtedy łatwiej zniesiesz ten czas. — dodał po chwili namysłu. Otworzyłam szeroko oczy i w tym momencie spojrzałam na niego po raz pierwszy od wejścia do tego gabinetu.

— Jak? — szepnęłam, będąc na pograniczu wyczerpania psychicznego.

Jak mój oprawca może mnie prosić o zaufanie? W żaden sposób nie zawiniłam, a spotyka mnie coś takiego.

— Przyjdzie odpowiedni moment na pytania. Teraz nie zadawaj ich. — westchnął. — Będziesz mogła skorzystać z łazienki pod warunkiem, że nie zrobisz niczego lekkomyślnego. Żadne skakanie z okna nie pomoże ci bo jesteśmy na odludziu, a moi ludzie strzegą tego miejsca z każdej strony. — zakończył wywód.

Patrzyłam się na niego w ciszy bo nie miałam nic odpowiedniego do powiedzenia. Nie mam pojęcia czy chce mnie wykorzystać w najobrzydliwszy sposób czy może zabić. W mojej głowie było pełno scenariuszy ale żaden nie kończył się szczęśliwie. Blondyn złapał moje ramię i zaczął wyprowadzać z pomieszczenia.

Przerażona szłam za nim nawet nie oglądając się przed siebie. Nagle przystanęliśmy przy kolejnych brązowych drzwiach na tym samym piętrze co gabinet, w którym przed chwilą byliśmy. Otworzył drzwi do pomieszczenia i popchnął do środka, a moim oczom ukazała się niewielka łazienka. Była zachowana w ciemnych odcieniach poprzez szare, połyskujące płytki. W rogu znajdował się przeszklony prysznic z czarnymi oblamówkami, a obok czarna, połyskująca szafka i zlew z dużym lustrem.

— Idź się umyć. Swoje rzeczy masz na szafce. Tylko szybko. — odpowiedział i stanął twarzą do drzwi. Zmarszczyłam brwi na myśl, że tutaj będzie czekał aż się umyję.

— Mogę prosić o chwilę prywatności? To jest niekomfortowe. — zapytałam zawstydzona.

— Przecież masz. — warknął dalej stojąc odwrócony plecami.

— Mógłbyś poczekać za drzwiami? Naprawdę, ja nic nie zrobię. — jęknęłam przestraszona.

— Chcesz wrócić brudna na dół? — krzyknął zirytowany.

— Przepraszam. — szepnęłam i zaczęłam się rozbierać cały czas spoglądając na mężczyznę czy przypadkiem nie odwrócił się, jednak on dalej stał twarzą do drzwi. Odłożyłam swoje brudne ubrania i weszłam pod prysznic. Starłam się jak najszybciej umyć, aby nie naruszyć cierpliwości blondyna. Zakręciłam kurek i woda przestała spływać na moje ciało. Niepewnie wychyliłam się i wyciągnęłam rękę po puchowy, czarny ręcznik, który leżał na połyskującej, czarnej szafce przy prysznicu i opatuliłam się nim.

— Długo? — mruknął zirytowany.

— Chwila. — zająknęłam się i szybko wytarłam ciało. Sięgnęłam po ubrania, które leżały na szafce i zmarszczyłam brwi.

Skąd znalazły się tu moje ubrania? Nie pytając już o to mojego towarzysza założyłam czarne, luźne spodnie i biały top. Zakładając skarpetki zauważyłam żyletkę leżącą na półce. Spojrzałam na mężczyznę czy dalej jest odwrócony do drzwi. Stał dalej w tej samej pozycji, więc bez zawahania zabrałam przedmiot i schowałam do kieszeni spodni.

— Jestem gotowa. — westchnęłam przeczesując ręką moje mokre włosy.

— Świetnie. — odpowiedział zirytowany i złapał moje ramię. Jego długie palce wbijały się w mój obojczyk, kiedy schodziliśmy drewnianymi schodami. Minęliśmy przestronny salon, który był urządzony w stylu dosyć... gotyckim. Niespodziewanie popchnął mnie w stronę kolejnych drzwi i je otworzył. Moim oczom ukazały się stare, drewniane schody, które skrzypnęły pod moim ciężarem.

— Musisz tu zostać. — mruknął i zaprowadził mnie do tej samej piwnicy, w której jestem już od kilku dni. Po chwili usłyszałam zamykanie drzwi na klucz i oddalające się kroki mojego oprawcy. Gdy już nie słyszałam żadnych kroków postanowiłam wyciągnąć skradziony przedmiot. Obróciłam w dłoniach żyletkę, a po mojej twarzy spłynęły łzy. Nie mogę już tak żyć bo wiem, że oni mnie nie wypuszczą. Nie chcę żyć zamknięta w jakiejś piwnicy.

— Przepraszam. — szepnęłam sama do siebie i sunęłam ostrzem po skórze nadgarstków. Czułam pieczący ból, a łzy spływały kaskadami po mojej twarzy. Poczułam lekkość, gdy krew zaczęła wypływać z ran, a ja miałam wrażenie, że odpływam. Chyba tak miało zakończyć się moje życie. W starej piwnicy bez swoich bliskich.


Witam w nowym rozdziale!

Wyjątkowo jest to dla mnie ważny rozdział. Pamiętajcie, aby zwracać szczególną uwagę na swoich bliskich i sami pielęgnujcie swoją psychikę.

Trzymajcie się ciepło, kochani!

Honey: Porwij me serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz