Rozdział VI

1.4K 24 1
                                    

Piękny zamek na wzgórzu przy zachodzie słońca wyglądał jak marzenie każdej młodej dziewczyny. Obok przystojny książę, który traktuje swoją damę serca z jak największą delikatnością. Uśmiecham się i wyciągam dłoń do mężczyzny. Mój książę łapie moją dłoń i całuje ją z czułością.

Powróciłeś. szepnęłam i wtuliłam się w mojego mężczyznę.

Nigdy cię nie zostawię, księżniczko. odpowiedział głaszcząc mnie po włosach.

Nagle przed moją twarzą ukazał się mój najgorszy koszmar. Uśmiechnął się szyderczo i wbił sztylet w ciało mojego ukochanego. Poczułam jak ciało kochanka osuwa się na trawę. Nic nie mówi. Nie oddycha.

Wyjdź z klatki, Słowiku. słyszę czyjś głos.

***

Otworzyłam oczy, wybudzając się z koszmaru. Leżałam na wielkim łóżku podłączona do aparatury. Moje nadgarstki były owinięte białymi bandażami. W pokoju panowała cisza i jedyny dźwięk jaki było słychać to pikanie aparatury. W środku znajdowało się jedynie duże łóżko, na którym leżałam, brązowa komoda i tego samego wzoru niewielka szafa. Pomieszczenie było dosyć małe, a okno przysłonięte roletą. Pomimo rolety w pokoju było jasno. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, które właśnie się otworzyły.

— Co ty zrobiłaś? — usłyszałam krzyk. — Wiesz jakbyś zaszkodziła mi tym? — przede mną stanął blondyn ze srogim wyrazem twarzy.

— Dlaczego tu jestem? — jedynie tyle udało mi się wydukać.

— Przecież nie mogłem zabrać cię do szpitala. Mój znajomy lekarz opatrzył cię. — westchnął i usiadł na krawędzi łóżka. — Dlaczego to zrobiłaś? Wiesz jakie mógłbym mieć problemy? — zapytał ze spokojem.

— Ty już powinieneś mieć problemy za to, że mnie porwałeś! — krzyknęłam.

— Porozmawiajmy. — przymknął oczy i złapał się za czubek nosa.

— Nie mamy o czym. — warknęłam.

— Mamy wiele do wyjaśnienia. Powiem ci dlaczego tu jesteś, a ty mi powiesz dlaczego to zrobiłaś, zgoda? — przysunął się bliżej.

— Zgoda. — westchnęłam zrezygnowana.

— Twój ojciec nie jest taką osobą, za którą go uważasz. — zaczął.

— Nie rozumiem. — przerwałam mu.

— Myślisz, że masz idealnego ojca, który zajmuje się branżą budowlaną w całej Europie? To jesteś w błędzie bo tak naprawdę jego firma jest jedynie przykrywką do prania pieniędzy. Prowadzi podwójne życie i jest przestępcą. — kontynuował.

— Kłamiesz! — krzyknęłam bo nie mogłam słuchać tych oszczerstw. Mój ojciec jest szanowanym biznesmenem i zrobił wiele dobrego dla Paryża.

— Twój ojciec chciał cię oddać do adopcji, a teraz w ręce psychicznego człowieka! To on właśnie zabił niewinną osobę! — krzyknął, a momentalnie na mojej twarzy pojawiły się łzy.

— O czym ty mówisz? — szepnęłam zapłakana. To wszystko musiało być jakimś nieporozumieniem.

— Nasi ojcowie razem prowadzili swój nielegalny biznes. Narkotyki i prostytucja, pewnie słyszałaś o takich rzeczach. Po kilku latach współpracy doszło do konfliktu, w którym twój ojciec zabił moją matkę. — kontynuował skupiony na swoich słowach.

— Jak to możliwe? — zapytałam wycierając łzy.

— Po śmierci żony chęć żądzy zapanowała nad twoim ojcem i chciał oddać ciebie do adopcji. Jednak wasza gosposia przemówiła mu do rozsądku i tak zostałaś. Niedawno zaczęły się zamieszki w Paryżu przez co twój ojciec ma wiele problemów, a żeby je rozwiązać musiał oddać cię w ręce Alex'a Martin'a. Pewnie już go poznałaś. Tylko wydaje się miły. — powiedział.

— Dalej nie rozumiem po co tu jestem. Co ja mam z tym? — jęknęłam.

— Chęć zemsty. Jesteś kartą przetargową, moja droga. — odpowiedział jakby to była najnormalniejsza odpowiedź.

— Nie wierzę w to wszystko. — dalej nie mogłam uspokoić oddechu od informacji, które przekazał mi mój oprawca.

— Twój ojciec nie jest taki idealny. Alex też nie jest i jeżeli zostaniesz ze mną to on zniszczy twojego ojca. — westchnął. — Myślę, że tyle ci wystarczy na razie, a teraz powiesz mi dlaczego to zrobiłaś. — wskazał na moje nadgarstki.

— Właściwe to sama nie wiem. Czułam się okropnie z myślą, że nikt mnie nie szuka i zostałam sama sobie. Czułam strach i tęsknotę za ojcem, jednak teraz czuję jedynie nienawiść do tego człowieka. — zapłakałam. — Nie mogę uwierzyć, że chciał mnie oddać jak jakąś rzecz. To brzmi absurdalnie. — potarłam swoje ramiona.
Nagle mężczyzna wstał i pogłaskał moje ramię.

— Noah. — wypowiedział i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą z natłokiem myśli.

Wszystko wydawało się takie nierealne i wyimaginowane. Takie rzeczy przecież dzieją się jedynie w filmach, a nie w prawdziwym życiu. Nie mogę uwierzyć w to, że przez trzydzieści lat byłam okłamywana przez własnego ojca, który przecież był najtroskliwszym człowiekiem na świecie.

Byłam pewna, że wyjazd do Londynu był tylko po to, abym była bezpieczna i mogła prowadzić swoje dorosłe życie. Mój własny ojciec chciał oddać mnie w ręce nieznajomego mężczyzny, który udawał mojego przyjaciela, a tak naprawdę był podstawionym przez niego człowiekiem. W dodatku złym człowiekiem jak wspominał Noah.

Myślałam, że nic już nie może być gorsze od porwania, a jednak myliłam się. Nie byłam też pewna czy mogę zaufać Noah w takich sprawach. Przecież to on zlecił swoim ludziom, aby porwał mnie. Może on też jest tak samo zły jak wszyscy, o których wspominał i nie jest to tak przejrzyste jak opowiadał. Miałam w głowie okropny mętlik.

Odczuwałam wrażenie, że właśnie doznałam piekła, którego nigdy miałam nie poznać. Jednak właśnie w nim jestem i wygląda okropnie. Jedynie czego potrzebuje to swojego łóżka i wsparcia mojego przyjaciela. Tylko na tym mi zależy, żeby ukoić swoje cierpienie.



Biedna Lucrecia :/

Honey: Porwij me serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz