Rozdział XI

837 22 1
                                    

Zachęcam do oddawania głosów i komentarzy pod rozdziałem :)


Spojrzałam ostatni raz w lustro i udałam się do gabinetu. Na biurku czekał mnie ten sam stos papierów co wczoraj. Na sam widok jaka to jest ilość jęknęłam i zasiadłam przed biurkiem na wygodnym, czarnym fotelu.

Mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy przypomniały mi się chwilę po udanym podpisaniu kontraktu z inwestorem.

Widok całującego mnie Noah ukazywał się cały czas w mojej głowie, przez co miałam problem nad przeczytaniem jednego zdania. Pokręciłam głową, aby prześladujący mnie obraz zniknął.

Musiałam zająć czymś głowę, aby o tym nie myśleć, dlatego podeszłam do komody stojącej przy drzwiach i zajrzałam do środka. Moim oczom ukazał mi się pokaźny zbiór alkoholi i paczka papierosów w rogu. Bez wahania wyciągnęłam małe opakowanie i je otworzyłam.

W tym momencie potrzebowałam jakiejś odskoczni, dlatego wyciągnęłam papierosa i odpaliłam go, leżącą na biurku zapalniczką. Zaciągnęłam się się papierosem i delektowałam się jego smakiem.

Nigdy nie posądziłabym się, że nikotyna tak bardzo będzie mi smakować.

Dym wypełniał moje płuca, a ja czułam ulgę od napływających wcześniej myśli.

Ze spokojem zasiadłam z papierosem przy biurku i przeglądałam dokumenty. W tym momencie szło mi o wiele lepiej niż jeszcze kilka minut wcześniej.

Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy większość dokumentów była już gotowa. Przejrzałam ostatnią kartkę i odłożyłam ją na stos.

Postanowiłam jeszcze poukładać każdy dokument w odpowiednią teczkę i odłożyłam do pustej półki w gablocie. Zadowolona z siebie wróciłam do swojego, obecnego pokoju i zasiadłam na parapecie, aby przyglądać się perfekcyjnie przyciętym krzewom. Nie miałam żadnego zegarka, dlatego nie wiedziałam, która może być godzina.

Przyglądając się naturze, nagle usłyszałam ciche pukanie, a do pokoju wparował Noah. Spojrzałam na mężczyznę i przyglądałam się jego ruchom. Mężczyzna usiadł na łóżku i uśmiechnął się delikatnie. W jego oczach dostrzegłam niebywały spokój.

— Chciałbym, abyś w jakiś sposób zapoznała się z organizacją. — popatrzył się na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami.

— W jaki sposób? — zapytałam zdezorientowana.

— Jeżeli pójdziesz ze mną to o wszystkim się dowiesz. Ubierz bluzę. — mruknął.

— Wychodzimy na zewnątrz? — zapytałam z nadzieją, na co blondyn pokiwał głową.

W końcu świeże powietrze, za którym tęskniłam od długiego czasu.

Uśmiechnęłam się w duchu, ponieważ ta wiadomość poprawiła mi mój podły humor.

Założyłam na siebie czarną bluzę, którą zasuwało się zamkiem z przodu i ruszyłam w stronę Noah. Mężczyzna wstał z łóżka i zaczął prowadzić mnie na dół, gdzie były drzwi do wyjścia z jego domu.

— Gdzie idziemy? — zmarszczyłam brwi.

— Zaraz zobaczysz, nie bój się. — złapał moją dłoń w ramach wsparcia i prowadził mnie na tyły swojej posiadłości.

Z każdej strony otaczały nas krzewy, które były przycięte w wszelaki sposób. Trawa była świeżo skoszona, co było czuć po jej intensywnym zapachu. Dookoła było widać czarne, wysokie ogrodzenie, przez które nie dałoby się przedostać, ponieważ z ogrodzenia wystawały szpice. Cała posesja była otoczona dużą ilością ochroniarzy.

Honey: Porwij me serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz