Rozdział VII

1K 23 1
                                    


Zachęcam do komentowania i oddawania gwiazdek do rozdziałów. Każda opinia jest na wagę złota.

Mijały kolejne tygodnie, a ja siedziałam zamknięta cały czas w pokoju. Od ostatniej rozmowy z Noah czułam się odrealniona od rzeczywistości. Nie odróżniałam co jest prawdą, a co kłamstwem. Mężczyzna rzadko przychodził do mojego pokoju, a jego ochroniarze pełnili nade mną opiekę. Rany na moich nadgarstkach zaczęły się goić, jednak te, które były w moim sercu każdego wieczoru rozrywały się na nowo, gdy przypominałam sobie rozmowę z Noah. Czułam się całkowicie pusta i osamotniona.

Chcę, żeby to wszystko się zakończyło. Chcę żyć po swojemu, żeby nikt nie ustalał mi mojego życia. Już od dłuższego czasu po głowie chodzi mi plan jak się stąd wydostać. Muszę zdobyć zaufanie Noah i wykorzystać moment na ucieczkę. Wydostanę się z tego miejsca i zacznę nowe życie daleko od Anglii i Paryża. Sprzedam dom i znajdę coś w miejscu, w którym nie znajdzie mnie moja przeszłość.

Moje rozmyślanie przerwał Noah, który wszedł do pokoju z obiadem.

— Noah. — zaczęłam. Muszę wydawać się na wiarygodną, aby mi zaufał. Nie mogę tego zepsuć.

— Twój obiad. — położył tacę na moich kolanach i usiadł na krawędzi łóżka.

— Dziękuję. — szepnęłam i zaczęłam jeść makaron z brokułami i kurczakiem.

— Jak rany? — zagadał.

— Powoli się goją. — odpowiedziałam, wkładając kawałek kurczaka do ust. — Możemy porozmawiać? — zaczęłam niepewnie.

— O czym? — zaskoczenie malowało się na jego twarzy.

— Chcę ci pomóc. — oznajmiłam. — Mój ojciec musi dostać karę za to co zrobił. — dodałam, gdy zobaczyłam zdezorientowaną minę blondyna.

— Jak chcesz mi pomóc? — zapytał, nie rozumiejąc moich intencji.

— Nie wiem jak ale chcę, żeby zapłacił za wszystkie swoje przewinienia. Nie pozwolę na to, aby krzywdził ludzi. — ciągnęłam swój wywód.

— Jesteś tego pewna? Nie jestem dobrym człowiekiem, tak samo jak twój ojciec. — zabrał tacę z moich kolan i położył na komodzie.

— Tak, jestem pewna. Pomimo tego porwania opiekowałeś się mną w momencie kompletnej rozsypki. — odpowiedziałam i pokazałam swoje nadgarstki.

— Dobrze, Lucrecio. Jednak miej na uwadze, że moje życie nie jest takie jak twoje i możesz wielu rzeczy się przestraszyć. — przeczesał swoje idealnie ułożone włosy i przymknął na chwilę oczy. — Ta sytuacja też jest ciężka dla mnie, uwierz na słowo. — dodał.

— Wiem, dlatego pomóżmy sobie nawzajem. Tak będzie najlepiej. — przysunęłam się bliżej mężczyzny. Jego ciało nieznacznie napięło się, kiedy nasze łokcie dotknęły się.

— Przemyślę to. — odpowiedział i wyszedł z pokoju. Mam nadzieję, że uwierzył mi i zacznie grać w moją grę, a wtedy będę wolna. Jedynie czego potrzebuję do mojej wolności to jego zaufania.

***

Przez cały dzień siedziałam na łóżku i wpatrywałam się w widok za oknem. Mogłam zauważyć, że budynek jest otoczony lasem, z którego zapewne prowadzi długa droga do jakiejkolwiek cywilizacji. Czarna, wysoka brama oddzielała posesję od lasu, a w ogrodzie znajdowała się duża ilość krzewów.

— Szef chce cię widzieć. — do pomieszczenia wszedł mężczyzna z bliznami na twarzy i podszedł do mnie, aby chwycić moje ramię.

Zeszłam z parapetu i posłusznie udałam się wraz z ochroniarzem na dół. Szliśmy w kompletnej ciszy. Po drodze przyglądałam się obrazom w korytarzu. Wszystkie wyglądały dosyć smutno i mrocznie jak cały ten dom.

— Jesteś. — usłyszałam dobrze znany mi już głos w pomieszczeniu. — Usiądź. — Noah wskazał na krzesło, które stało na przeciw jego miejsca przy dużym drewnianym stole.

Pomieszczenia wyglądało jak zwykła jadalnia, od której bił smutek i mrok. Była zachowana w ciemnych odcieniach, a na ścianach wisiały kolejne smutne obrazy. Przy jednej z ścian znajdowała się przeszklona gablota, w której znajdowały się zapewne drogie, porcelanowe figurki. Mężczyzna z bliznami odszedł, zostawiając mnie samą z Ethan'em. Powoli odsunęłam ciężkie, brązowe krzesło z materiałowym podbiciem i usiadłam przy stole.

— Chciałeś mnie widzieć. — zaczęłam i niepewnie spojrzałam się na mężczyznę.

Był ubrany w czarną koszulę, której pierwsze trzy guziki były odpięte, a rękawy odsunięte na wysokość łokci, przez co mogłam zobaczyć pojedyncze, czarne tatuaże. Włosy miał niechlujnie ułożone, co dodawało mu chłopięcego uroku.

— Tak, przemyślałem twoją propozycję. — zaczął i upił łyk whisky z kryształowej szklanki.

— Zgadasz się? — zapytałam.

— Tak ale ta relacja ma działać na moich warunkach. Musisz dołączyć do mnie i słuchać moich poleceń. — mrugnął.

— Chyba nie rozumiem. — odpowiedziałam zmieszana.

— Mówiłem, Lucrecio. Nie jestem dobrym człowiekiem. — westchnął i wyciągnął z paczki papierosa, by po chwili go odpalić i zaciągnąć się dymem.

— Co mam zrobić w takim razie? — zapytałam i skubnęłam widelcem makaron.

— To co już powiedziałem. Działasz w mojej organizacji i nie możesz sprzeciwić się żadnemu rozkazowi. — odpowiedział i kolejny raz zaciągnął się papierosem. Spojrzałam na niego zdziwiona bo nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek będę należeć do mafii.

— Co jeżeli, sprzeciwię się? — zdziwiona uniosłam jedną brew do góry.

— Zabiję cię, to chyba logiczne. Nawet w tej chwili mogę to zrobić, jeżeli nie zgodzisz się na moje warunki. — odpowiedział niewzruszony na co ja zakrztusiłam się kawałkiem makaronu.

— Dobrze, dołączę do ciebie. — odpowiedziałam bez grama zawahania.

— Podjęłaś słuszną decyzję. — mruknął, a na jego twarzy dało się zauważyć cień uśmiechu.

Westchnęłam cicho i wstałam ze swojego miejsca przy stole. Powolnym krokiem podeszłam do mężczyzny i sięgnęłam po paczkę papierosów, która leżała na stole. Wyciągnęłam papierosa, a następnie wsadziłam go do ust, mając cały czas kontakt wzrokowy z Noah. Mężczyzna poruszył się na swoim krześle i wyciągnął złotą zapalniczkę, po czym odpalił mojego papierosa.

Zaciągnęłam się, a w gardle poczułam przyjemne łaskotanie. Na co dzień nie palę ale w sytuacjach stresowych sięgam po papierosa. Zazwyczaj podkradłam ojcu, kiedy zostawiał złote pudełeczko z nikotyną w swoim gabinecie.
Noah wstał z krzesła w dalszym ciągu przyglądając się mojej osobie. Jego oczy były hipnotyzujące. Podszedł do mnie bliżej i nachylił się.

— Podpisałaś pakt z diabłem, kochanie. — szepnął do mojego ucha i wyszedł z jadalni.

Zostałam sama w pomieszczeniu, paląc nieszczęsnego papierosa. Opanowała mnie głucha cisza i jedynie słyszałam przyśpieszone bicie swojego serca. Właśnie w tym momencie dotarło do mnie w co ja się wpakowałam i nie wiedziałam jak to może mnie zgubić.

To się porobiło huhuhu
Miłego piątku, kochani!

Honey: Porwij me serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz