- Lily! Pośpiesz się proszę! - krzyknęła mama z dołu, a ja przeraziłam się.
Nie byłam w Hogwarcie, gdzie mogłam legalnie użyć zaklęcia "Pakuj!", a moja mama odmówiła mi pomocy ze względu na nawał obowiązków. Sama musiałam się więc uporać z pakowaniem swojego kufra, co chyba mnie przerosło. Usiadłam na nim i zaczęłam skakać, by tylko go domknąć.
- Już idę mamo! - odkrzyknęłam, po części stękając i moje próby jego domknięcia stały się jeszcze bardziej gorączkowe.
- Rodzice Dorcas już przyjechali! - wykrzyknęła niecierpliwie, a potem usłyszałam, jak dodaje nieco ciszej. - Przepraszam za córkę. Może wejdą państwo do środka i się czegoś napiją?
Nie usłyszałam odpowiedzi, gdyż rozległ się głośny trzask domkniętego kufra, na który wydałam zwycięski okrzyk. Zbiegłam na dół, taszcząc go za sobą, po czym ściągnęłam drugi kufer z przyborami szkolnymi i klatkę z Pandorą. Postawiłam to wszystko pod schodami, a potem pobiegłam nieco zdyszana do salonu. Na bordowej kanapie siedziała kobieta, którą już wcześniej widziałam przed domem Larissy, oraz mężczyzna z przyjaznym uśmiechem, który miał identyczne oczy co Dorcas. Na drugiej siedzieli moi rodzice. Nie widziałam jedynie Dorcas, lecz ta kwestia rozwiązała się, gdy poczułam mocny uścisk, a wokół mnie owinęły się smukłe ramiona przyjaciółki.
- Lily! - wykrzyknęła, odwracając mnie do siebie, a potem ponownie utonęłam w jej uścisku.
Wiedziałam, że już na początku września zamiast do Hogwartu pojedzie do Castelobruxo i nie zobaczę jej przez cały pierwszy semestr, więc od początku wakacji błagałyśmy zarówno jej jak i moich rodziców, bym mogła do niej pojechać i spędzić z nią chociaż jeden tydzień w ciągu wakacji. Wszystkie wcześniejsze plany, jakie miałyśmy, nie wypaliły z powodu nasilonych ataków śmierciożerców na wszystkie możliwe miejsca publiczne, więc nie widziałam się ani z nią, ani z Ann i Alą przez całe dwa miesiące.
- Dor! - Objęłam przyjaciółkę i ścisnęłam najmocniej, jak potrafiłam. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, jak bardzo mi jej brakowało.
Pani Meadowes odchrząknęła cicho.
- A... To jest moja mama Amarantha Meadowes i mój tata Peter Meadowes. - Przedstawiła mi swoich rodziców. - A to jest właśnie Lily Evans, moja przyjaciółka.
Oboje uśmiechnęli się do mnie życzliwie, po czym pani Meadowes podniosła się z kanapy i spojrzała na moją mamę.
- Niestety musimy się już zbierać, ale bardzo dziękujemy za propozycję kawy. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś będzie okazja - zapewniła, popisując się nienagannymi manierami. Każdy ród czarodziejów posiadał swoje własne sposoby na zyskanie sobie przyjaciół. Rodzina Dor osiągała to dzięki nienagannym manierom, u Blacków był to seksapil i urok osobisty, Malfoyowie szczycili się największym majątkiem, a Prince'owie, zgodnie z tym co mówił mi Sev, manipulowali ludźmi tak, że dostawali wszystko to, czego chcieli.
- Oczywiście! - Mama uśmiechnęła się do kobiety ciepło, a potem zerknęła na mnie. - Lily, spakowałaś wszystko?
- Tak, mamo, mam wszystko - powiedziałam, ale widząc trochę niepewności na jej twarzy, dodałam szybko. - Sprawdziłam trzy razy we wszystkich szafkach i szufladach, a także pod łóżkiem.
Jako że pod łóżkiem miałam największy bałagan, to zapewnienie uspokoiło moją rodzicielkę. Uśmiechnęła się zadowolona, a potem odprowadziła nas wszystkich do drzwi. Zanim pozwoliła mi wyjść, objęła mnie prawie dusząc, ucałowała na śmieć, wyszeptała kilka słów na pożegnanie, a potem wrzuciła mnie w ramiona taty, który powtórzył to wszystko. Państwo Meadowes czekali cierpliwie przed domem, choć widziałam, jak tata Dor zerka już niepewnie na zegarek. Przyśpieszyłam nieco pożegnania i stanęłam obok Dor. Ci wezwali szybko skrzata, który zabrał moje kufry, a potem Amarantha wzięła mnie pod ramię.
CZYTASZ
Ruda Furia, Snape I Huncwoci | Zawieszone
FanfictionOpowiadanie jest o siedmiu latach życia Lily Evans w Hogwarcie (przynajmniej taki jest zamiar). Nie będzie to w żadnym stopniu tak dobre jak historia o Harrym Potterze, ale postaram się w każdym roku dać jakąś ciekawą historię, zagadkę etc. Cóż mog...