1.8

2K 206 43
                                    

Piętnaście minut później siedziałam na kanapie w pokoju wspólnym, popijając kremowe piwo i ruszając nogą w górę i dół w rytm lecącej piosenki. Peter siedział w kącie ze słodyczami, Zayn z Alą się całowali, Syriusz dopracowywał jeszcze szczegóły w wystroju, a Potter... Pottera nie było. Impreza zaczyna się za dziesięć minut i wszyscy się szykowali, więc byliśmy sami. Remi poprosił Ann do tańca pod pretekstem sprawdzenia parkietu, a ja zabawiałam się z Dor, wymyślając łączenia ich imion.

- Remann? - zaproponowałam.

- Anemus?

- Anemi?

- Prędzej Annemus. Zostańmy przy tym.

- No to teraz twoje i... - Rozejrzałam się dookoła i znalazłam odpowiedniego kandydata. - Syriusza!

Krzyknęłam to nieco za głośno i wymieniony huncwot od razu podbiegł.

- Tak, moje panie? - spytał z szarmanckim uśmiechem.

- Nic, nic wracaj do pracy...

Z oklapniętą miną wrócił do polerowania barku. Wszystko wyglądało wspaniale. Na oknach udrapowane zostały ciężkie, kolorowe zasłony, co pozbawiło pomieszczenie światła słonecznego. W kątach na suficie i na podłodze umieszczone zostały poruszające się reflektory, które rzucały kolorowe światła na dyskotekową kulę. Obok, pod sufitem, wisiały girlandy, łańcuchy i wszystkie inne możliwe, kolorowe ozdoby. Wszystkie kanapy zostały odstawione na boki i na nich leżały kolorowe narzuty. Oczywiście została wykorzystana również magia, gdyż w powietrzu unosiły się plastikowe kubeczki z jakimiś kolorowymi napojami, piwo kremowe i chyba ognista whisky. Tuż przy wejściu stał stolik dla DJa, którym był Louis Jordan - ciemnoskóry chłopiec, który wyglądał naprawdę fajnie w jaskrawosrebrnym kombinezonie z dzwonowatymi nogawkami i rękawami.

- Dlaczego z nim? - spytała niewinnie, ale jej włosy zrobiły się bordowe na ułamek sekundy. Była zawstydzona.

Wzruszyłam ramionami, ledwo powstrzymując śmiech.

- Bo na pewno nie ze mną, jestem jego siostrą.

- Cokolwiek.

Dor wytknęła mi język, a mnie olśniło

- Syrcas, albo..., albo nie, Doriusz!

Przyjaciółka zaśmiała się.

- No to mamy Zaylice, Annemus, Syrcas, a teraz ty.

- Ja? Niby z kim?

- Z Potterem!

- Że niby Lames, albo może Jily?

- Artully, Zaylice, Annemus, Syrcas, Jily... został Peter.

Zamyśliłyśmy się. Po chwili Dorcas wydała zadowolony okrzyk.

- Peterada!

- Połączyłaś go z Nevadą Quimby?

- To ślizgonka! - wykrzyknęła, wzdrygając się lekko. - Zgaduj dalej.

- Szeherezada Kongo? Ta afrykanka z Hufflepuffu?

- Nie. Ona nawet nie potrafi mówić po angielsku!

- Dobra, dobra, to może... profesor Tayada Jones! - Podałam nazwisko naszej nauczycielki Obrony przed Czarną Magią.

- Nie, Lily! Ja go połączyłam z czekoladą.

Wybuchnęłam śmiechem, a do pomieszczenia wszedł James.

- Jakaś foka się dusi? - spytał ze zmarszczonymi brwiami, robiąc niewinną minę, a potem spojrzał na mnie z błyskiem w oku. - A, nie, to tylko ty, Lily.

Ruda Furia, Snape I Huncwoci | ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz