W końcu, tydzień po tej nieszczęsnej imprezie, przyszedł czas na to, żebym spakowała swoje rzeczy. Było to dokładnie trzy godziny przez odjazdem pociągu. Oczywiście zostawiłam to na ostatnią chwilę, podobnie jak Dorcas, więc poprosiłyśmy Zgredka, by użył swojego czary-mary i zrobił to za nas. Posiadanie swojego skrzata domowego miało zdecydowanie więcej plusów niż minusów.
- Nie mogę uwierzyć, że zobaczymy się dopiero w lutym - powiedziała Dor, wciskając twarz w poduszkę.
- Nie będzie tak źle. Przecież razem ze mną zostają Potter, Peter i Syriusz... - zaczęłam, ale potem uniosłam zrozpaczona głowę. - To przecież będzie dramat! Zginę przez te pół roku. Bez ciebie, Ali, Ann, Remusa...
- Nie przejmuj się, Lils - pocieszyła mnie, głaszcząc po ramieniu. - Nie będzie tak źle. Na pewno nie będzie.
Trochę się tego bałam. Sama bez moich przyjaciółek... będę zupełnie wystawiona na ewentualne ataki śmierciożerców. Tego się chyba bałam najbardziej.
Przypomniała mi się moja wczorajsza rozmowa z Darrylem.
- Musisz uważać, Lily - ostrzegł mnie wtedy, gdy wszyscy goście opuścili rezydencję Meadowes. - Orion na ciebie poluje... - powiedział i zawahał się. Spuścił wzrok, a potem kontynuował. - Widziałem, co ci powiedział w garderobie Dorcas. Wiem też, że nasz kochany tatulek pochwalił mu się, gdzie jadą wszystkie twoje współlokatorki, więc wie, że będziesz sama. Musisz być o wiele bardziej ostrożna - ostrzegł mnie cicho ponurym głosem.
- Mam dwanaście lat - powiedziałam sucho, po czym przełknęłam gulę w gardle. - Nie możesz ode mnie tyle wymagać. Ja nie dam sobie rady.
- Jesteś silniejsza, niż myślisz. Musisz tylko uwierzyć w siebie. - Darryl położył mi rękę na ramieniu. - Trzymaj się blisko Syriusza i... Pottera. - To drugie nazwisko ledwo mu przeszło przez gardło. - Będę też w kontakcie z Narcyzą. Andri zrezygnowała przedwczoraj z ostatniego roku szkolnego.
- Zrezygnowała? Czyli...
- Tak. Ogłosiła też swoje zaręczyny z Edwardem Tonksem, co sprawiło, że została wydziedziczona. Wczoraj dostałem jej sowę. Jej rodzice nie zareagowali zbyt dobrze, tak samo jak Greyback. Fenrir prawie ją zabił, ale odpłaciła mu się tym samym i ten leży teraz w ciężkim stanie w Mungu, a Andri jest już bezpieczna z Tedem w Dziupli.
- Dziupli?
- Ich domku - powiedział z lekkim uśmiechem. - I skoro jesteśmy w tym temacie, to zapraszają cię tam do nich. Za każdym razem, gdy poczujesz się zagrożona w swoim dormitorium, albo idź do chłopaków, albo wezwij Potworka i proś o przeniesienie do Dziupli.
- Potworka?
- Byłego skrzata Larissy. Przyjdzie na twoje wezwanie, bo znał cię, kiedy byłaś jeszcze mała.
- Jasne. Czyli mam mnóstwo planów awaryjnych. Chłopacy albo Dziupla. Czuję się o wiele bezpieczniej.
- Zrobiłem coś jeszcze. - Wyciągnął z kieszeni dwie bransoletki. - Rzuciłem na nie zaklęcie Proteusza. Jedną będzie miała twoja jasnowidząca koleżanka Ann, a drugą ty. Gdy ona wyczuje jakieś zagrożenie dotyczące twojej osoby, to... - Uniósł różowy przedmiot do góry. - Zacznie wibrować. Wtedy znasz wszystkie wyjścia awaryjne.
- Nie wiem, co powiedzieć, Darrylu - wyszeptałam głęboko wzruszona tym, jak się o mnie zatroszczył.
- Nie musisz nic mówić. Dobrze wiem, jak to jest żyć w strachu przed śmierciożercami. Przez nich musiałem uciekać i udawać mugola. Dokładnie tak samo jak Orion i prawie jak Larissa. Obiecałem sobie, że jak znajdę osobę z takim samym problemem, pomogę jej za wszelką cenę.
CZYTASZ
Ruda Furia, Snape I Huncwoci | Zawieszone
FanfictionOpowiadanie jest o siedmiu latach życia Lily Evans w Hogwarcie (przynajmniej taki jest zamiar). Nie będzie to w żadnym stopniu tak dobre jak historia o Harrym Potterze, ale postaram się w każdym roku dać jakąś ciekawą historię, zagadkę etc. Cóż mog...