24 grudnia

815 134 63
                                    

- Na dworzec w Cirencester. - szepnął Michael, kiedy już usiadł na tylnym siedzeniu czarnej taksówki.

Był wczesny ranek, a on dosłownie uciekał z domu państwa Allen. Miał na tyle szczęścia, że nikt się jeszcze nie obudził, więc zdążył wyjść niezauważony.
Taksówkę zamówił na końcu Arlington Row. Bał się, że ciocia Tessa mogłaby się obudzić wcześniej i zobaczyć jak stoi przed ich furtką, czekając na samochód.

Nadal nie był pewny czy dobrze robi, ale nie chciał być drugą opcją dla kogolowiek. Dobrze wiedział jak to wyglądało, doświadczył już tego za dużo razy, żeby nie być na to wyczulonym.

Z resztą pretensje mógł mieć jedynie do siebie. To on się pojawił w życiu Luke'a bez żadnych uprzedzeń czy czegokolwiek. Nie mógł oczekiwać, że od tak się wpasuje. Po za tym od zawsze czuł się dla wszystkich jak druga opcja. Nie chciał być nią też dla Luke'a, tym bardziej, że zaczęło mu na nim zależeć. Chodź raz w życiu chciał się poczuć wystarczający i jedyny. Widocznie musiał jeszcze poczekać.

- Coś ty taki cichy, chłopcze? - taksówkarz spojrzał na niego we wstecznym lusterku. Michael wzruszył ramionami.

- Eh, zupełnie jak moja córka. - mężczyzna westchnął i skupił się z powrotem na drodze. Czerwonowłosy przewrócił oczami, kiedy mężczyzna ponownie podjął dyskusję. - Też jest nieśmiała w stosunku do ludzi. Chyba, że ktoś się jej spodoba, wtedy nie wiedzieć czemu, gada jak najęta.

Taksówkarz zupełnie nie przejmował się milczeniem chłopaka. W zasadzie mogłoby się wydawać, że mówi sam do siebie. Michaela zastanawiała jego otwartość, ale stwierdził po chwili, że taksówkarze po prostu tak mają.

- Ostatnio poznała jakiegoś chłopaka. - Michael nie mógł uwierzyć w bezpośredniość mężczyzny. Jego myśli nagle ucichły, a oczy zrobiły się dwa razy większe, kiedy usłyszał następne zdanie. - Zostawiła dla niego innego. Szkoda, bo lubiłem bardziej tamtego. Był bardziej wygadany i zabawny. Specjalnie przyjechał do niej na święta, wyobrażasz sobie? Zresztą, ten rzucił ją dwa dni temu, a ona głupia myślała, że coś z tego będzie.

Czy to naprawdę było to o czym chłopak myślał? Czy naprawdę ten świat był tak mały i wredny, żeby wcisnąć Michaela i ojca Jane do jednego auta?

- No cóż, ale to jej życie, wszyscy uczymy się na błędach. Po za tym, może jeszcze nie wszystko stracone. Wczoraj pojechała go przeprosić. No wiesz, - taksówkarz spojrzał na niego w lusterku, szukając jakiejkolwiek reakcji. - swojego byłego. Podobno się pogodzili.

Po chwili taksówka zatrzymała się na parkingu dworca. Michael rozejrzał się zdezorientowany i wyciągnął szybko banknot, który przekazał zaraz taksówkarzowi.

- Niech Pan jej życzy szczęścia. - rzucił chłopak, na co mężczyzna uśmiechnął się lekko i skinął głową. - Do widzenia.

Michael wyszedł pospiesznie z auta i ruszył przed siebie, trzymając kurczowo ramię swojego wielkiego plecaka. Otarł wściekle pojedynczą łzę, spływającą po jego policzku. Nienawidził pokazywać swojej słabości, szczególnie w miejscach publicznych. Ludzie patrzyli się wtedy na niego z żalem wypisanym na twarzy, czego zupełnie nie potrzebował.

Po chwili skierował się w stronę kas, z nadzieją, że tory są już odśnieżone, a jakikolwiek pociąg, kursujący w obojętnie którą stronę, zabierze go daleko stąd.

~❄~

Luke'a obudziło lekkie szturchnięcie w ramię. Przeciągnął się na łóżku, obracając na drugi bok i powoli otworzył oczy. Był święcie przekonany, że ujrzy za chwilę czerwoną czuprynę Michaela. Jakże zdziwiony był, kiedy zobaczył zaniepokojone spojrzenie swojej cioci i wujka stojącego tuż obok niej.

❄zamieć//muke❄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz