Małe, migoczące płatki śniegu spadały leniwie na pokrytą białą warstwą, ziemię.
Michael stał na wąskiej dróżce prowadzącej do domu państwa Allen, próbując ujrzeć jakiekolwiek gwiazdy na ciemnym niebie. Spojrzał na chwilę w stronę blondyna, który teraz próbował zamknąć drzwi na klucz, po czym z powrotem uniósł wzrok ku górze. Spadający śnieg skutecznie przeszkadzał mu w zobaczeniu czegokolwiek, a stare latarnie przy Arlington Row dodatkowo to uniemożliwiały.
Nagle dostrzegł jednak małą, malusieńką gwiazdkę, tuż pod księżycem, który postanowił dziś przybrać kształt niepełnego koła. Chłopak uśmiechnął się do niej nieśmiało i choć wiedział, że jest na to za duży, wypowiedział cicho jedno, krótkie, a jakże znaczące słowo, które miało być jego bożonarodzeniowym życzeniem.
Jeszcze chyba nigdy nie był tak pewny o to co prosił. Zawsze jak był mały, zastanawiał się przynajmniej kilka minut czy nie zażyczyć sobie czegoś dla mamy albo taty? Czy nie zażyczyć sobie czegoś, co byłoby na korzyść wszystkich ludzi, coś w rodzaju pokoju na świecie? Zawsze brał kilka opcji pod uwagę i zauważył, że z wiekiem robi się coraz bardziej samolubny, myśląc życzenia wyłącznie dla siebie.
Teraz był w pełni zadowolony ze swojego wyboru, choć nie miał żadnej pewności, że może się spełnić.Luke w końcu uporawszy się z przekręceniem klucza w starych drzwiach, włożył pęk do kieszeni swoich spodni i ruszył w stronę Michaela. Był dziwnie spokojny i opanowany, szczególnie, że zaraz miał zrealizować plan, który przez ostatnią dobę pieczołowicie powtarzał sobie w głowie.
Podszedł do czerwonowłosego chłopaka, zadzierającego głowę do góry i drżącą ręką splótł palce Michaela ze swoimi. Pociągnął go w stronę furtki, uśmiechając się lekko na widok jego zaczerwienionych policzków i poprowadził go wzdłuż Arlington Row.
Szli środkiem ulicy, nie przejmując się autami, których i tak już nie było o tej godzinie na drodze. Co jakiś czas mijali grupki poprzebieranych dzieciaków, chodzących od domu do domu i śpiewających radosne kolędy.
Śnieg cicho chrzęścił pod ich butami, a zimne powietrze kolorowało czubki ich nosów na czerwono. Palce nadal mieli splecione ze sobą, a kąciki ich ust podnosiły się ku górze z każdym kolejnym krokiem.- Gdzie idziemy? - Michael odważył się spojrzeć na chłopaka obok, następnie na krótką chwilę przenosząc wzrok na ich dłonie.
- Jeszcze chwilę. - odpowiedział Luke, ściskając mocniej jego rękę.
Kiedy weszli w nieco ciemniejszą i spokojniejszą część Arlington Row, blondyn zatrzymał się, puszczając dłoń Michaela. Czerwonowłosy schował ręce w kieszeniach swoich spodni i stanął nieco speszony naprzeciwko Luke'a.
- Mam coś dla ciebie. - blondyn uśmiechnął się do Michaela, sięgając do jednej z głębokich kieszeni swojej kurtki. Mike spojrzał na niego trochę zaskoczony i już chciał zaprzeczyć, kiedy chłopak wyjął z kurtki niewielką, śnieżną kulę i wręczył mu do rąk.
Michael wziął ją ostrożnie w obie dłonie, jakby bojąc się, że za chwilę ją upuści i przyjrzał się dokładnie jej wnętrzu.
Po chwili jego wargi delikatnie się rochyliły, kiedy uświadomił sobie co jest w środku.Patrzył właśnie na maleńki budynek pokryty białymi płatkami sztucznego śniegu, za którym ciągnął się niewielki odcinek torów kolejowych, znikający za pagórkiem obok. Przy budynku, na torach, stał mały pociąg z czarną lokomotywą i ciemnozielonymi wagonami. Michael wciągnął cicho powietrze, zauważając również pozłacany napis 'Cirencester'.
- Chciałem, żebyś o mnie pamiętał. - Luke objął rękami dłonie Michaela i potrząsnął lekko śnieżną kulą. Teraz oboje patrzyli na wolno opadające płatki śniegu. - Żebyś pamiętał jak się spotkaliśmy.
CZYTASZ
❄zamieć//muke❄
Fanfiction❄❄❄ Bibury - małe miasteczko w południowo-wschodniej Anglii. Uchodzi za jedno z najpiękniejszych miast Wielkiej Brytanii. Popularne wśród turystów i fotografów. Miasteczko sąsiadujące: Cirencester Populacja: 627 osób A co jeżeli na tydzień przed...