23 grudnia

838 129 67
                                    

Tej nocy, Luke i Michael ponownie spali razem, przytuleni, w jednym łóżku. Początkowo położyli się normalnie, ale po chwili Luke wślizgnął się pod kołdrę czerwonowłosego, obejmując go delikatnie w pasie. Michael nie protestował, po prostu wtulił się plecami w klatkę piersiową chłopaka, zasypiając w tak wygodnej pozycji jak jeszcze nigdy dotąd.

Podobała mu się bliskość drugiej osoby, kiedy on powoli zamykał oczy. Podobało mu się to, że tą osobą był Luke, a jeszcze bardziej cieszyło go to, że kiedy się obudził, blondyn dalej tam był.

Dzisiaj państwo Allen postanowili zostać w domu. Był dzień przed Wigilią, a ciocia Tessa miała jeszcze masę rzeczy do zrobienia. Chłopcy stwierdzili, że nie będą jej przeszkadzać (o jakiejkolwiek pomocy nie chciała nawet słyszeć) i wyszli z domu, zaraz po obiedzie.

Spacerowali teraz wzdłuż Arlington Row, zmierzając powoli w stronę centrum.

- Przepiękne są tu te domy. - westchnął Luke, oglądając kolorowe, kamienne budynki. Michael przytaknął.

- Wiedziałeś, że kiedyś służyły jako klasztorne magazyny wełny? - zapytał starszy, szukając jakiś ciekawostek o miasteczku w swoim telefonie.

- Jakoś lepiej mi się żyło bez tej informacji. - zaśmiał się Luke.

Po chwili czerwonowłosy poczuł lekkie uderzenie w plecy, a zaraz po tym, przeszywające zimno na karku. Wzdrygnął się, odwracając w stronę blondyna, który teraz podrzucał w ręce małą kulkę śniegu, uśmiechając się przebiegle.

- Grabisz sobie Hemmings. - czerwonowłosy zmierzył Luke'a wzrokiem.

- Nie po nazwisku, Clifford. - kolejna śnieżka poleciała w stronę Michaela. Tej na szczęście zdążył uniknąć.

Starszy ukucnął, biorąc do ręki garstkę śniegu, następnie formując z niego coś na kształt kulki. Cisnął ją po chwili w stronę rozbawionego blondyna. Śnieżka spadła co najmniej trzy metry za nim, na co Luke wybuchnął śmiechem, wpatrując się w tamto miejsce.

- Pudło frajerze! - zaśmiał się i już miał odwrócić się z powrotem w stronę starszego, kiedy następna kulka trafiła go prosto w policzek.

- O boże, Luke przepraszam, nie chciałem w twarz. - Michael ruszył w kierunku młodszego, lecz zatrzymał się, widząc złośliwy uśmiech na twarzy tamtego.

Zaczął się powoli wycofywać do tyłu, jednak gdy Luke zerwał się w jego stronę, ruszył biegiem w dół ulicy prowadzącej na plac główny miasteczka.

Jednak tym razem, Luke z łatwością go dogonił. Popchnął go w stronę pobliskiego drzewa i oparł jego plecy o gruby, brązowy pień. Położył swoje ręce po obu stronach jego głowy, uniemożliwiając mu tym samym ucieczkę. Michael odetchnął ciężko po kilkunastometrowym biegu i dopiero po chwili uniósł glowę do góry, wpatrując się w błękitne oczy młodszego.

Luke przez moment jeździł wzrokiem po twarzy czerwonowłosego, zastanawiając się jak ten chłopak mógł w tak krótkim czasie wywrócić jego życie do góry nogami. Coraz częściej przyłapywał się na bezmyślnym wpatrywaniu się w Michaela. Teraz nie dopuszczał do siebie myśli, że za kilka dni może wyjechać stąd bez niego lub na odwrót. Coraz częściej też łapał się na rozmyślaniu o chłopaku, jako o kimś więcej niż tylko przyjacielu.

Kątem oka zauważył niską blondynkę idącą wzdłuż Arlington Row ze słuchawkami na uszach. Dziewczyna wpatrywała się w ich dwójkę z rozczulonym uśmiechem, a kiedy Luke spojrzał w jej stronę, uniosła oba kciuki do góry. Blondyn zaczerwienił się lekko, na co Michael zaśmiał się. Młodszy przeniósł wzrok z powrotem na czerwonowłosego, a kąciki jego ust delikatnie ruszyły ku górze.

❄zamieć//muke❄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz