Uwaga: W związku z trudnościami związanymi z opadami atmosferycznymi oraz oblodzeniem torów kolejowych, pociąg 034 Londyn-Cardiff, musi niezwłocznie zatrzymać się na najbliższej stacji. W czasie około piętnastu minut podamy nazwę miasta oraz wszystkie wolne hotele, z jakich będą mogli państwo skorzystać. Za wszelkie utrudnienia bardzo przepraszamy i życzymy wesołych świąt.
Michael słuchał jak kobiecy głos informuję jeszcze o darmowym bufecie, po czym całkowicie się wyłączył. Nie mógł uwierzyć, że te święta spędzi w jakiejś dziurze, sam, najprawdopodobniej śpiąc na dworcowej ławeczce. Chyba, że przez tydzień coś się zmieni.
Spojrzał w okno. Śnieg nie dawał za wygraną i w gruncie rzeczy tory faktycznie mogły być nieprzejezdne.
Chłopak wyjął telefon i wybrał jeden z pierwszych numerów w kontaktach. Przyłożył komórkę do ucha i liczył ciągnące się w nieskończoność sygnały.- Mikey? Cześć synku, jak tam podróż? - po drugiej stronie odezwał się ciepły głos jego matki.
- Hej mamo. - uśmiechnął się mimowolnie na ten dźwięk. - Um.. nie za dobrze.
- Jak to? Coś się stało? - zapytała wyraźnie zaniepokojona.
- Tak jakby.. Pociąg musi się zatrzymać na najbliższej stacji, ponieważ tory są nieprzejezdne. Na razie wiem tylko tyle.
- Oh skarbie.. Może to tylko jednodniowa awaria i jutro będziesz mógł jechać dalej? - jej głos nie był już ani szczęśliwy, ani spokojny.
- Nie wiem mamo, miejmy nadzieję. - czerwonowłosy westchnął ciężko i potarł palcami swoją skroń. - Nie martw się, jak już się zatrzymamy, to dam ci znać.
- Zawsze będę się martwić, synku. Ugh mogliśmy cię zabrać ze sobą tydzień temu. - powiedziała zdenerwowana, a Michael był prawie pewny, że stukała palcem o blat stołu. To był jej tik nerwowy, który zawsze próbował tłumić.
- Przecież wiesz, że nie mogłem opuścić zajęć na uczelni. Tak, teraz też tego żałuję, ale musiałem oddać ten cholerny referat na czas. - chłopak przeczesał palcami swoje włosy i zacisnął zmęczone powieki.
- Wiem Mikey, nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Jeżeli pociągi nie będą w stanie ruszyć, przyjedziemy po ciebie z tatą. Na razie powiem im, że trochę się spóźnisz.
- Okej, trzymaj się mamo. Pozdrów dziadków.
- Dobrze, kocham cię synku. - Michael uśmiechnął się słysząc to.
- Ja ciebie też. - po tych słowach zakończył połączenie i schował telefon do kieszeni swojej kurtki.
Rozejrzał się po przedziale. Wszyscy byli mocno zbulwersowani wizją spędzenia kilku dni przed świętami w jakimś małym miasteczku w południowo-wschodniej Anglii. Bo jak podejrzewał Michael, właśnie w tej części się znajdowali. Albo raczej jak pokazywała mu jego mapa w telefonie.
Tydzień przed Wigilią, powinno się spędzać w domu, wśród rodziny, a nie na zimnym dworcu kolejowym ze sprzedającymi gazety ludźmi. Ten decydujący tydzień powinien być przeznaczony na gotowanie tych wszystkich świątecznych potraw i ostatnie szybkie zakupy pod hasłem 'boże zapomniałem jej/jemu kupić prezentu'.
Michael wyciągnął z plecaka swoje słuchawki, postanawiając ostatnie chwile jazdy pociągiem spędzić jak najlepiej. Włączył jedną z piosenek My Chemical Romance i zamknął oczy, opierając głowę na zimnej szybie.
Po mniej więcej pół godzinie, poczuł lekkie szturchnięcie z prawej strony. Uchylił jedną powiekę i spojrzał na swoją sąsiadkę, panią w średnim wieku, która teraz natarczywie mu się przyglądała. Michael westchnął i jednym ruchem ściągnął słuchawki z uszu.
CZYTASZ
❄zamieć//muke❄
Fanfiction❄❄❄ Bibury - małe miasteczko w południowo-wschodniej Anglii. Uchodzi za jedno z najpiękniejszych miast Wielkiej Brytanii. Popularne wśród turystów i fotografów. Miasteczko sąsiadujące: Cirencester Populacja: 627 osób A co jeżeli na tydzień przed...