Królowa

583 58 9
                                    


Gdy tylko Mikołaj powiedział mi, że Zębuszka straciła moce, do razu zapakowaliśmy się wraz z Jackiem do sań. Żadne z nas się do siebie nie odzywało. Siedzieliśmy tak w niezręcznej ciszy, przerażeni tym, co nas czeka. Już po tym, gdy my utraciliśmy moce, wszyscy Strażnicy do odczuli. Jednak wciąż dużo dzieci nie wierzyło w Jacka, a tym bardziej we mnie, więc nie były to tragiczne skutki. Niestety, teraz w grę wchodziła sama Zębowa Wróżka. Gdy tylko pierwsze maleństwa się obudzą, a pod ich poduszką nie zobaczą monety, zaczniemy się powoli sypać. Co ciekawe, nie odczuwałam żadnych tego skutków. Może nic mi się już nie mogło stać, skoro i tak straciłam wszystko, co dostałam przed laty. Byłam nikim, zwykłym śmiertelnikiem. Teraz to samo stało się z Wróżką. Do moich oczu napłynęły łzy. Wiedziałam, że następnym celem będzie Mikołaj, Zając i Piasek. Nord był narażony najbardziej. Zbliżała się Gwiazdka i nie mogliśmy sobie pozwolić na utratę tak ważnej osoby. To byłby nasz koniec. Dzieci zostałyby bez ochrony, a wielu złoczyńców skorzystałoby wtedy na tym.

Widząc Zębowy Zamek, potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić z niej te okropne myśli. Mimo to, nadal zjadało mnie od środka ogromne poczucie winy. Nic złego by się nie stało, gdybym po prostu od razu wydała Cassandrę. Nienawidziłam siebie za to, co zrobiłam.

Wyskoczyłam z sań i natychmiastowo pobiegłam do komnat Toothiany. Weszłam do środka, zostawiając chłopaków za drzwiami.

- Ząbek...? - zawołałam niepewnie.

Nigdy wcześniej nie widziałam tego miejsca. Pokój wyglądał jak komnata królowej. Przeważał tu róż, pomarańcz i złoto. Na podłodze z ozdobnych płytek ułożony był wizerunek Wróżki. Na ścianach wisiały obrazy, które przedstawiały różne wydarzenia. Podejrzewam, że to wszystko, co na nich było, miało swoje miejsce w przeszłości. Na wprost od drzwi stało ogromne łóżko z baldachimem. Zauważyłam, że poduszek było na materacu tak dużo, że aż z niego niektóre pospadały. Z lewej strony od łoża stała biblioteczka na całą ścianę. Księgi były z różnych krajów, napisane w rozmaitych językach całego świata. Byłam oczarowana całym tym widokiem. Lecz Zębuszki tu nie było.

Odwróciłam się w stronę drzwi, które prowadziły do następnego pomieszczenia. Cieszę się, że nie zrobiłam od razu kroku to przody, po wtedy szpic szabli, który był we mnie wycelowany, wbiłbym mi się prosto między oczy.

- Tooth... - szepnęłam przerażona. Zabrała broń sprzed mojej twarzy i schowała ją do pochwy przy pasie.

- Wybacz, bałam się, że mógłby to być ktoś inny - powiedziała szybko. Podbiegła do mnie i mnie uściskała.

Dopiero wtedy zorientowałam się, że wygląda inaczej. Miała proste, czekoladowe włosy, które sięgały jej aż do bioder. Była ode mnie wyższa chyba o głowę, gdy stała na nogach. Ubrana była w coś co przypominało biustonosz, ale też top. Było to zielone, a na wysokości ramion obszyte szmaragdowymi i niebieskimi piórami, takimi, które miała Toothiana. Tego samego koloru, co top, miała na nogach spodnie alladynki, na kostkach spięte złotymi bransoletami. Na nadgarstkach również miała identyczne ozdoby. Za nią ciągnął się długi płaszcz z pawich piór, który spięty był szafirową spinką. Gdy się ode mnie odsunęła, zauważyłam, że jej oczy nie są już różowe, a zmieniły kolor na zielony.

- To tak wyglądałaś kiedy? - spytałam głupio.

- Nigdy tak nie wyglądałam. Urodziłam się jako pół-człowiek, pół-koliber. Mój ojciec był człowiekiem, lecz mama wyglądała tak jak ja - odpowiedziała. Na moje twarzy pojawiło się zdziwienie. - Chyba nie przyszłaś do mnie rozmawiać o moim wyglądzie, prawda?

Strażnicy Marzeń II [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz