12

16 1 0
                                    

Brzęk kluczy. Dźwięk otwieranych drzwi. Znowu brzęk kluczy. Ciepło. A po kilku chwilach miękkość pod moim całym ciałem. Jestem w łóżku. Moim łóżku.

- Dziękuję.- mówię, gdy słyszę oddalające się kroki. Ucichły.

- Nie ma za co. Krzycz jak będziesz coś potrzebowała, będę w kuchni lub salonie.

- Dobrze.- odpowiadam. Po chwili otula mnie ciemność. Zapadam w sen. Piękny sen.

~~~~~~

Słyszę odgłos telewizora. Nic poza tym. Żadnych odgłosów czyjejś obecności. Idę powoli korytarzem w stronę kuchni. Nikogo w niej nie ma. Trzeba sprawdzić salon. Telewizor włączony, ale nikogo nie ma.

Ale nie zupełnie. Po chwili na kanapie dostrzegam skuloną postać. Śpi. Zwinięty w pozycji embrionalnej. Przysiadam na fotelu naprzeciw kanapy. Jego twarz jest taka spokojna. Tylko kilka malutkich zmarszczek utworzyło się koło oczu. Ale one są wynikiem zmęczenia. To wszystko. Żadnych oznak zmartwienia.

Wstaję powoli z fotela. W głowie nadal mi się trochę kręci. Idę do kuchni aby zrobić coś na obiad, bo przecież już jest po 16, a on zapewne nic nie jadł.

Dochodzę do kuchni i biorę z szafki szklankę, a z lodówki butelkę wody. Siadam na krześle i nalewam sobie trochę. Chłodna ciecz spływa wewnątrz mojego ciała przynosząc mi ukojenie. Jest idealnie. Ale nic nie może trwać wiecznie. Ciszę przerywa dźwięk telefonu, ale nie mojego. Przysłuchuję się melodii. Nie mogę sobie przypomnieć tego utworu, ale jest to muzyka rockowa. Po chwili ustaje, ale zamiast niej odzywa się Danny.

- Danny Collins, słucham.

Zapewne ktoś teraz mówił coś do Dannego bo nic nie było słychać.

- Na prawdę ? Już jadę.

Znowu cisza.

- Tak, jasne. Zaraz będę.

Koniec rozmowy. Szybko wstaję z krzesła i podchodzę do szafki i zaczynam udawać, że coś szukam, aby nie wyszło, że podsłuchiwałam. Słysz kroki.

- O. Nie śpisz już ?

Spoglądam lekko speszona w stronę drzwi.

- Nie. Postanowiłam, że zrobię coś do jedzenia. Zapewne jesteś głodny.

Wyjęłam z szafki paczkę makaronu.

- Niestety muszę już jechać. Uważaj na siebie. Dzwoń jak coś i pamiętaj, że jesteś mi winna kolację, mała.

Nie wiem jak, ale paczka makaronu już leciała w jego stronę. On tylko złapał ją bez żadnych trudności i mi ją odrzucił.

- Do zobaczenia, mała.

- Palant.- powiedziałam cicho.

- Słyszałem.- odezwał się z przedpokoju, stojąc zapewne przy drzwiach.

- Miałeś słyszeć !- krzyknęłam. Drzwi się zamknęły. Usiadłam na podłodze, oparłam się o szafkę i się zaśmiałam.

Zaśmiałam się z ludzkiej zmienności. Raz jest idealnie miły, pomocny, a następnym razem zachowuje się jak totalny palant.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Mojego. Wstałam i poszłam po niego do sypialni. Leżał on sobie spokojnie na szafce nocnej. Sięgnęłam po niego i zobaczyłam na wyświetlaczu numer Eryka.

- Halo ?

- Cześć Fel. Co powiesz na obiad ?

Obiad ? W sumie nie chce mi się gotować.

Czarna dziewięćset jedenastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz