Rozdział 1

692 38 5
                                    

Nathalie
°°°Jestem w lesie. Ciemność.. podejrzewam, że jest noc.
Biegnę przed siebie, jakbym przed kimś lub czymś uciekała.
Brak mi tchu, lecz nie przestaję biec.
Od wracam się na chwilę i widzę jak w pogoni za mną biegnie.. Chłopak o włosach i oczach czarnych jak noc ,w zakrwawionej białej bluzie i nożem w ręku...

Budzę się nagle, cała mokra i wystraszona.
- Jezu.. Co za koszmar..- wydyszałam - był taki realistyczny.. Chwilunia.. A ten chłopak.. miał nóż.. I wygląda na to że jest gdzieś w moim wieku.. Kim on był?- z zastanowienia wyrwały mnie trzaski oraz krzyki pijanej matki do moich drzwi
- Ty zdziro, rusz dupe i dawaj do cholery pieniądze!!! - drze się przedzierając się przez drzwi.
-Ech... dzień jak co dzień- westchnełam do siebie nie słyszalnie.
No nic .. Muszę się zbierać bo jak tak dalej pójdzie to wywarzy mi te drzwi. Muszę sobie kupić porządny zamek i go zamontować by znowu matka nie zrobiła mi burdelu w pokoju.
Dziś jest poniedziałek, no to do szkoły.. Nienawidzę przebywać w domu jak i w szkołę.. Ale teraz nie mam wyboru.
-Nathalia!!! Kurwa mać, otwieraj!!- wyważa już drzwi.
Mam ok 5 minuty zanim uda się jej otworzyć i wejść. Więc w pod skokach biegnę do półki i ubieram czystą czarną bieliznę, czarne jeansy z wysokim stanem i dziurami na kolanach oraz popielatą bluzę rozpoznaną a pod nią czarną bluzkę na ramiączkach. Zostały mi 2 minuty więc biegnę po telefon słuchawki i blok do rysowania, wsadzam do torby i wyskakuje z okna ( mieszkam na drugim piętrze ,a drzewo jest dosłownie oparte o nasz dom jednorodzinny ) na drzewo i biegnę do szkoły przez park.
-Sprawdzę ile zostało mi czasu .. 7:50.. No to jeszcze 10 minut- zwolniłam trochę.

Idąc przez ten park, za drzewami, kątem oka ujrzałam postać. Przystanęłam by zobaczyć czy tam ktoś faktycznie jest. Postać znikła. Jakoś się tym nie przejęłam i znowu sprawdzając godzinę oznajmiła że jest już 7:58.
- Spóźnię się jeśli nie rusze tyłka- przebiegłam drogę i byłam na miejscu.

Trafiłam na dzwonek.
Na nieszczęście "przywitała" mnie Sydney jej chłopak Brandon i ich paczka głupich tapeciar wraz z idiotami którzy świecą swoją kupą mięśni.
- Cześć pokrako, jak tam u mamusi?- zapytał się sarkastycznie gnojek Brandon.
Wymierzyłam mu mój wzrok "śmierci" wtedy przesunął się krok do tyłu ,a moją uwagę zwróciła Sydney oparta o kaloryfer.
- W porządku ja bym na twoim miejscu zajęła się swoją dziewczyną. Uważaj Sydney na kaloryfer -powiedziałam z udawaną troską.
- Bo co?! - burknęła.
- Bo plastik się topi.- wszyscy wybuchneli śmiechem. Wow.. Zwykle ignoruję ich docinki ale teraz tak mnie korciło.. No nic. Powiedziałam czystą prawdę.
- ty szmato - syknęła- jeszcze mnie po pamiętasz-
- uuu "boje się" - pokazuję w powietrzu cydzysłowie ( przyp. Aut. wiecie o co kaman xDDD)
- Mam wysłać wam zaproszenie czy się ruszycie?- powiedziała zirytowana stara nauczycielka chemii ( dosłownie stara.. Ok 75 lat. Nie lubię jej.. Głupia jędza )
Weszłam do klasy i usiadłam jak zawsze sama na końcu klasy pod oknem, wyciągnęłam telefon i słuchawki pościłam piosenkę a zaraz po tym szkicownik. Starała się naszkicować tego chłopaka który mnie gonił w śnie..



No to kochani, z góry przepraszam za błędy i mam nadzieję że to opowiadanie się przyjmie.. No nie ma co kryć pierwszy raz piszę więc uwagi będą mile widziane.
Pozdrawiam ^__^

Jak Zostałam Jedną Z Nich? \ Nowa W Ekipie Creepypast'yOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz