Środa 9 Września (Część 1)

223 15 3
                                    

  Poczułam, że po policzku leci mi łza. Nie znam żadnego z nich. Nie wiem kim są i chyba nie chcę wiedzieć. Próbuję się wyrwać, tracąc tylko przy tym siłę. Czuję dłoń na karku.

- Panowie dostaliśmy zlecenie. Może je wykonamy, a nie będziemy się bawić. - Powiedział głos za mną.

  Za chwilę leżałam już na ziemi. Od upadku mnie strasznie głowa bolała. Słyszałam śmiech.

- Wygodnie?

  Płakałam jesszcze bardziej. Przez łzy miałam wszystko zamazane przed oczami. Leżę na boku i któryś podchodzi bliżej.

- Nie udawaj, że jesteś niewiniątkiem. Wiesz, nam nie zależy na Tobie, ale na kasie. Jak ktoś chce się zemścić to czemu niby nie pomóc. - Znów się śmiał.

- O czym wy gadacie? - Powiedziałam przez łzy.

- Dobrze wiesz. Tak się facetów dziewczynko nie traktuje.

- Ale ja nic nie zrobiłam... - Nagle poczułam mocne uderzenie w plecy, a potem w brzuch.

  Było coraz gorzej. Ktoś mnie chwycił za rękę i pociągnął. Poczułam mocne uderzenie w głowę. Musiałam uderzyć o jakiś kamień. Pod policzkiem miałam trawę. To znaczy, że przeciągli mnie w stronę krzaków. Zaczęłam się szamotać, ale dłonie na moich nadgarstkach mocno mnie trzymały, a ja nie miałam tyle siły. Jestem dość słaba z powodu serca.

  Minęła chwila, a uderzenia w brzuch nie mijały. Dłonie na nadgarstkach mnie puściły. Krzyczałam, ale brakowało mi tchu. Nie mogłam się ruszyć. Ból w żebrach był nie do wytrzymania. Nagle ktoś mocno nadępnął na moją lewą dłoń. Potem znów, aż wreszcie nie mogłam ruszyć palcami u ręki. Nie czułąm już bólu uderzeń. Już nic nie czułam.

- Odbiło wam?! - Usłyszałam jakiś głos jak przez mgłe.

  Uderzenia ustały, ale nie mogłam się poruszyć. Ból był straszny. Otworzyłam lekko oczy. Widziałam teraz cztery osoby.

- Nie wtrącaj się. - Powiedział jeden z nich. Wszyscy zbliżyli się do tamtego.

- Zostawcię ją! - Krzyknął nieznajomy głos.

- Bo co kurwa? Zabranisz nam?

  Potem widziałam tylko jak się szarpią. Ten chłopak był dość młody, a ich trzech. Po chwili jeden z nich wyciągnął jakiś metal. Boże... to nóż.

- Uważaj... - Krzyknęłam ledwo łapiąc oddech. Było za późno. Mimo ciemności ujrzałam, jak jeden wbija mu nóż. Za chwilę upadł na ziemię. Zaczęłam krzyczeć i płakać jeszcze głośniej.

  Widziałam jak się kłócą i za chwilę już ich nie było, a ja tylko krzyczałam ile miałam sił.

  Naglę się obudziłam ze łzami w oczach z krzykiem. W pokoju otaczała mnie ciemność. Usłyszałam czyjeś kroki, a za chwilę ktoś mnie przytulał.

- Uspokój się. To tylko sen. - Usłyszałam głos mamy.

  Wtuliłam się i płakałam, a ona mnie uspokajała. Nie mam pojęcia ile to trwało.




Hej. Co tam u Was? :) Przyznam, że trudno mi było napisać ten krótki rozdział, ale mam nadzieję, że dałam jakoś radę. Będę wdzięczna za gwiazdki i komentarze.















Odmieniłeś Moje ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz