8. Van, opowiesz mi coś o swoich rodzicach?

37 4 1
                                    

Każdy patrzył się na nas zdziwionym wzrokiem, a Mike miał rozdziawioną buzię.
- c-co wy robicie?- zapytał mój kuzyn.
-emm...- zająkałam się- a nie widzicie?- odpowiedziałam dziarsko.
- no widzimy aż za dobrze...- odpowiedzieli jednocześnie.
- Luke, pozwól tu na chwile- wskazał palcem na swój pokój. Blondyn poszedł za nim, zamknął drzwi i słyszałam tylko jakieś niewyraźne słowa.

***Luke***

Siedziałem w pokoju i czekałem aż Mike przestanie krzyczeć. Chwilę to trwało, ale w końcu się uspokoił.
-posłuchaj mnie. Ja się zmieniłem. Kocham ją. Nigdy nie czułem... Tego. Zawsze gardziłem miłością. Takiego słowa nie było w moim słowniku. Dopóki nie poznałem Van... Ona mnie zmieniła. Jest moją księżniczką i nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić. Ja sam też nie mam zamiaru tego robić.
- zgoda. Wierzę ci. Znam cię na tyle dobrze i widzę w twoich oczach to coś... Kiedy mówiłeś o niej, oczy ci się świeciły. Ale jeśli jej coś zrobisz, to sprawię, że twoje jaja magicznie znikną.
- obiecuję- przyłożyłem dłoń do miejsca, gdzie znajduje się serce- nie skrzywdzę jej.
- no ja myślę... Dobra, chodźmy już tam do nich- uśmiechnął się i, jak gdyby nigdy nic, poszedł do nich, a ja za nim.
- idziemy do McDonalda?- zapytałem, ponieważ zrobiłem się strasznie głodny.
- pewnie- powiedzieli zgodnie. Kiedy wyszliśmy, wziąłem Vanessę za rękę. Ile czasu musiałem czekać, żeby to zrobić?! Ona zarumieniła się. Kocham jak to robi z mojego powodu.

°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.
Rok później...

Właśnie dzisiaj gramy ostatni koncert w naszej trasie. Wydaliśmy płytę, która jest rozchwytywana przez miliony nastolatek.
Vanessa oczywiście pojechała z nami. Nie wytrzymałbym miesiąca bez niej.
- jeszcze tylko sesja zdjęciowa kiedy wrócimy i woolne!- krzyknął Ash, kiedy zeszliśmy do sceny.

°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°.°

- chłopaki! Uspokujcie się!- krzyknął fotograf po raz setny w ciągu ostatniej godziny. Nie dziwię mu się(zdjęcie w mediach).
- no doobraa..- przeciągnąłem- jak się ogarniemy, to będziemy mogli szybciej pójść?
- zdecydowanie.
Kiedy w końcu udało się zrobić normalne zdjęcia, wybiegliśmy ze studia.
Dojechałem do domu. Od paru miesięcy mieszkam sam. Nareszcie! Jak Van skończy szkołę, zamieszka ze mną... A właśnie: czemu nigdy nie poznałem jej rodziców? Dopiero teraz się zorientowałem, że tylko raz wspominała o swojej mamie, a ja byłem zbyt przejęty faktem, że nasz zespół się tak rozwija i zapomniałem o tym małym szczególe.

To była nasza pierwsza rozmowa. Pamiętam ją jak dziś:

- skąd jesteś?- brawo mistrzu. Jeszcze o wczorajszy obiad ją zapytaj...
- z Jervis street- odpowiedziała spokojnie i W KOŃCU spojrzała na mnie- wiesz gdzie to jest, co nie?- delikatnie się zaśmiała, na co ja też dostałem banana na buzi.
- no wiem... Moja ciocia tam mieszka i mama sobie ubzdurała, że musimy być tam przynajmniej raz w miesiącu- musiałem jakoś rozkręcić temat, aby ona również się trochę otworzyła.
-to jeszcze nie jest tak źle: ja tutaj przyjeżdżam co weekend. Nie pytaj. Wymysł mamy. I co weekend musze siedzieć z nim- wskazała na biegnącego kuzyna.

Tak. Zdecydowanie to był pierwszy i ostatni raz jak wspomniała o jakimkolwiek rodzicu. Muszę sie jej o to zapytać. Szybko wykręciłem jej numer.
-hej Van.
- cześć Lukey.
- ej nie nazywaj mnie tak!
- to moje życie! Co chcesz?
- wpadniesz do mnie?
- pewnie. Będę za 20 minut.
- no dobra to pa.
- no papa.

Po dwudziestu minitach taksówka była pod moim mieszkaniem. Usłyszałem dźwięk domofonu. Odebrałem.

-halo???- postanowiłem się z nią podroczyć.
-Luke to ja. Wpuść mnie.
- emm.. Jaka "ja"?
- palant- powiedziała.
- a ja Luke. Miło mi- zaśmiałem się z własnego żartu.
- nie- śmieszne. Tutaj Vanessa, a teraz mnie wpuść.
- ohh... Jak tak ładnie prosisz...- powiedziałem i nacisnąłem przycisk do otwierania drzwi.
Po chwili siedziała już w moim mieszkaniu.
- no więc, o czym chciałeś pogadać?- zapytała. Ta kobieta nie przestanie mnie zadziwiać. Ona chyba czyta w moich myślach.
-c-co? Skąd wiedziałaś, że chce o czymś pogadać?
- bo się denerwujesz. Znam cię może krótko, ale przejrzałam cię na wylot.
- no dobra- wziąłem głęboki wdech- bo ostatnio zastanawiałem się... I całkiem o tym zapomniałem przez trasę... I ... No...
- do rzeczy Luke!
- czemu nigdy nie poznałem twoich rodzicow?
Jej twarz momentalnie posmutniała. Otworzyła buzię, ale natychmiast ją zamknęła.
- dobra. Jak nie chcesz nie musimy o tym gadać- odwróciłem głowę.
- nie!- krzyknęła gwałtownie- ja.. Chcę ci powiedzieć, ale... Boje się- po tych słowach przytuliłem ją i powiedziałem:
- nie bój się. Możesz mi zaufać. Choćby nie wiem co się działo, zawsze będę przy tobie.
- no dobra- westchnęła- no więc... Mój tata od 14 lat siedzi w więzieniu za zamordowanie przypadkowego kolesia pod wpływem narkotyków. A mama... Mama ma raka płuc i... Nie wiadomo kiedy... Kiedy umrze... Nie chciałam ci o tym wcześniej bo nie chciałam współczucia... Nie potrzebne mi. Ja chciałam żebyś mnie pokochał za to jaka jestem...
Kompletnie mnie zamurowało. Nie wiedziałem co powiedzieć, a ona jakby czytała mi w myślach:
- nie musisz nic mówić. Już wolę, żebyś się nie odezwał, niż takie coś "będzie dobrze" albo " współczuję".
- kocham cię, wiesz. Kocham cię za to, że zawsze mówisz co myślisz.- po czym pocałowałem ją w czoło.

Więc, tak naprawdę to ma tylko mnie. Ojciec w więzieniu. Zrobię wszystko albh chociaż jej matkę utrzymać przy życiu...

****************
Hej hej hej!

Witam was po długiej przerwie ;)

Następny rozdział pojawi się za tydzień.

No więc sprawy rodzinne Van się pokompikowały...

Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania xd.

Do napisania :')

Immate. ❤

Co Jej Jest? [Luke Hemmings]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz