|4|

862 58 0
                                    

Luke's pov
Nareszcie sobota. Miałem już pełny plan na wykorzystanie tego dnia. O 10 wszedłem na basen. Nie było tam prawie nikogo. Spokojnie przebrałem się i poszedłem na halę. Był tam jeden ogromny basen podzielony na tory. Tylko jeden z nich był zajęty. Pływał tam jakiś chłopak. Przeszedłem na druga stronę i skończyłem do wody.
Na rozgrzewkę przepłynąłem parę basenów żabką. Dawno nie uprawiałem żadnego sportu. Od kiedy naderwałem mięsień pół roku temu przestałem jakkolwiek ćwiczyć. Po chwili przecięcie na policzku zaczęło piec. Rana nadal dobrze się nie zagoiła. Byłem zmuszony wyjść. Usiadłem na brzegu basenu i przyglądałem się pływającemu chłopakowi. Ze strachem zauważyłem że to Ashton. Nie miałem najmniejszego zamiaru znowu się z nim bić. Wyszedłem zanim mnie rozpoznał. Szybko się przebrałem i ogarnąłem włosy. Byłem w domu prawie godzinę później. Kiedy tylko wszedłem do domu wbiegłem po schodach na górę. Z pokoju mojej siostry dochodził szloch.
- Co się stało piękna?-zapytałem siadając na jej łóżku.
- On... on.. Ashton...
- Co on? Jeśli ci coś zrobił to obiecuję zajebie go natychmiast.- przerwałem jej.
- Nie... proszę- powiedziała cicho. Trochę ochłonąłem.
- Co ci zrobił? - zapytałem spokojnie.
- Zerwał... przez Facebooka.- znowu wybuchła płaczem. Przysunąłem się bliżej i mocno objąłem. Spodziewałem się że zerwie z nią w najbardziej prostacki sposób. Taki jak ten. Uspokoiła się i poprosiła żebym wyszedł. Spełniłem jej prośbę. Otworzyłem drzwi do mojego pokoju. Rozejrzałem się a mój wzrok padł na czarny plecak. Przypomniało mi się że mam do oddania notatki. Chłopak chyba nazywał się Michael. W szkole dowiedziałem się że mieszka niecałe 10 minut drogi z stamtąd. Po paru minutach znajdowałem się pod mieszkaniem chłopaka. Zapukałem. Nikt nie odpowiedział. Ponowiłem próbę. Tym razem usłyszałem ciężkie kroki. Po chwili otworzył mi Michael w piżamie. Jego włosy były w kompletnym nieładzie. Wyglądał naprawdę słodko w niebieskiej piżamie w misie. Zaśmiałem się cicho. Jednak nadal zbyt głośno.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał wyraźnie zirytowany. Popatrzył w dół i w końcu zrozumiał. Zarumienił się i zamknął drzwi. Stałem tam jak idiota nie wiedząc co zrobić. Drzwi otworzyły się znowu i tym razem stał w nich Michael w białym koszulce i czarnych rurkach.
- Mogę wejść? - zapytałem nieśmiało.
- Eee..że co? Tak wchodź - język strasznie mu się plątał. W holu zająłem buty i pomaszerowałem za nim do kuchni. Stał i patrzył przed siebie. Położyłem zeszyty na blacie.
-Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki. Mieszkasz sam? Usłyszałem tylko mruknięcie które chyba miało to potwierdzić.

- Wiesz... chciałbym poznać cię bliżej. Możemy spotkać się jutro?
- Tak - odpowiedział jakby zdziwiony zaraz jednak się poprawił i zapytał:
- Tak. Możesz dać mi swój numer to umówimy się gdzie. Ok.
- Już dyktuję - zacząłem kiedy zobaczyłem telefon chłopaka w jego dłoniach - 62...- wcisnął mi swój telefon do rąk.
- Po prostu go wpisz a ja pójdę po sweter, zimno mi- zdziwiłem się ponieważ było całkiem ciepło w mieszkaniu. Szybko wpisałem numer i zapisałem się jako 'Lukey'. Wtedy Michael wrócił do kuchni. Podałem mu jego telefon i zebrałem się do wyjścia.
- Już idziesz? -zapytał że smutkiem w głosie.
- Tak. To do jutra.-pożegnałem się i wyszedłem. Po drodze zorientowałem się że ja nie mam jego numeru. Chciałem już wracać kiedy wyczułem coś w bucie. Wyciągnąłem skrawek papieru na którym był nabazgrany numer Michaela. Uśmiechnąłem się pod nosem.

W domu czekała na mnie Luna.
- Gdzie byłeś?-zapytała z pretęsją w głosie.
- Um... u kolegi.
- Dobrze. Twoje grzechy zostały przebaczone.- odpowiedziała próbując nie wybuchnąć śmiechem- a teraz chodź. Obejrzymy coś.- Przeniosłem spory zapas przekąsek i usiedliśmy na kanapie. Spędziliśmy całe popołudnie i wieczór przed telewizorem. Cały czas myślałem o tajemniczym zachowaniu Mike. Obejrzeliśmy mnóstwo bajek Disney'a. Całe szczęście że rodzice wyjechali bo mama chyba zabiła by nas za bałagan jaki po sobie zostawiliśmy. W pewnym momencie oboje usnęliśmy na kanapie.

Michael's pov
Wczoraj położyłem się naprawdę późno ale nie spodziewałem się że obudzi mnie pukanie do drzwi. W zasadzie sturlałem się z łóżka i jak zombie podszedłem do drzwi otworzyłem je i zobaczyłem Luka. Co on tutaj robi. Chłopak zaczął się śmiać. Nie rozumiałem o co mu chodzi. Kiedy zorientowałem się że jestem w mojej piżamie w misie nieźle się zawstydziłem. Szybko zamknąłem drzwi i pobiegłem przebrać się. Pośpiesznie wciągnąłem czarne rurki i białą koszulkę. Ponownie otworzyłem drzwi i zaprowadziłem chłopaka do kuchni. Zadał parę pytań na które odpowiedziałem prawie nieświadomie. Dotarło do mnie tylko to że UMÓWIŁ się że MNĄ na kawę. Byłem w siódmym niebie. Wrzuciłem mu swój numer do buta. Wpisał mi swój numer i wyszedł mówiąc że się zadzwonimy. Potem siedziałem w kuchni oniemiały. Nie mogłem uwierzyć w to że przed chwilą był w moim domu. Kiedy zorientowałem się co zrobiłem poczułem się jak idiota. Czemu dałem ten numer do buta a nie do kurtki? Nawet tego nie wiedziałem. Kiedy jeszcze bardziej oprzytomniałem zauważyłem że jest parę minut po czternastej.
- Spóźniłem się...
Prawie spadając ze schodów i zakładając kurtkę wybiegłem na dwór. Moja kondycja była do kitu więc wpadłem z sił po pierwszych dwóch minutach biegu. O 14.55 byłem w salonie fryzjerskim. Kaya przywitała mnie głośnym
-Już myślałam że nie przyjdziesz. - szturchnąłem ja lekko dając do zrozumienia żeby przestała. Do końca dnia prawie nic nie robiłem była tylko jedna klientka o 19 a potem do domu.

------------------------------------------------------
Hej i jak podoba się ten rozdział. Będę dodawać raz w tygodniu we wtorek lub środę. 35 vote. Ok. Przeszliście samych siebie. Widzę i nie wierzę. Dzięki za to wszystko co zostawiacie po sobie. To bardzo motywujące. Najbardziej komentarze zachęcają mnie do dalszego pisania.
Jeszcze raz dziekuję ;)

Penguin "MUKE"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz