|16 part 1|

365 30 1
                                    

Luke's pov
Ja jestem martwy, Michael jest martwy, Luna jest martwa. Zajebie ich normalnie o ile moja mama nie zrobi tego najpierw ze mną. Zawsze mi powtarzała jakie mam cudowne włosy. Ale teraz gdy są różowe mama mnie zabije. A Michaela zabiję osobiście. Chujek mnie w nocy przefarbował i żeby to jeszcze był pudrowy róż , wybrał chyba najbardziej oczojebny kolor z dostępnych. Mam nadzieję że chociaż pomoże mi sie przefarbować spowroten bo mnie mam zielonego pojęcia jak to się robi. Jak narazie dziś zostaję w domu. Miałem już pełen plan co będę robić. Z samego rana poszedłem do sklepu i kupiłem jakąś wmiarę zbliżoną farbę do mojego naturalnego koloru. Najpierw coś oglądałem a kiedy mi się znudziło grałem na przyniesionej przez Mike'a konsoli. Kiedy uało mi już przejść ostatni poziom w "little big planet" postanowiłem wybrać się do Caluma. Wiedziałem że chłopak obecnie siedzi w domu i prawdopodobnie nic nie robi. Po półgodzinnym spacerze nareszcie byłem na miejscu.
- Calum! Jesteś? - zawołałem. Otwarte drzwi bardzo mnie zdziwiły. Wszedłem do środka. Chłolak siedział na kanapie obejmując kolana.
- Jak tu wszedłeś? - zapytał zdziwionym i roztrzęsionym głosem.
- Wszystko ok?- zapytałem widząc ślady po łzach na policzkach bruneta.
- Niewiem czy ci to powiedzieć. Wiem że jesteście z Michaelem dosyć blisko- natychmiast znalazłem się bliżej chłopaka.
- Co się stało? Wszystko z nim dobrze? - zaczęłem wypytywać.
- Nie - prawie niesłyszalnie powiedział. Moje źrenice się rozszerzyły a serce na moment stanęło - jest w szpitalu.
- A...Ale dlaczego? - byłem bliski płaczu.
- Do szkoły wtargnął jakiś psychopata... miał nóż... Michael... on... on... próbował... uratować grupkę osób...- Calum nie dokończył i wybuchnął płaczem. Sam też nie powstrzymywałem łez. Domyśliłem się co się stało. Został dźgnięty nożem. Może nawet parę razy. Nie wiedziałem jak to się stało, ani gdzie i co dzieje się z Mike'iem. Jeszcze rano chciałem go zabić za te włosy a teraz tylko pragnąłem aby nic mu nie było. Ale wiedziałem że to tylko wyobraźnia. Michael prawdopodobnie był ranny. I to ciężko. Chciałem żeby to był tylko cholerny sen. Żeby to nie była prawda. Chciałem teraz go zobaczyć. Ale nawet nie wiedziałem gdzie szukać.
- Calum... gdzie...gdzie go zabrali? - zapytałem.
- Szpital przy Main Street. Możemy pojechać razem - nawet nie protestowałem. Chłopak zamknął drzwi i wsiedliśmy do samochodu. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Kiedy tylko podjechaliśmy pod szpital, wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem prosto do recepcji.
- DzieńdobryszukamMichaelaClifforda - wyrzuciłem to jak najszybciej z siebie.
- Przepraszam czy mógłby pan powtórzyć? - recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie.
- Szukam Michaela Clifforda - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- A mogę wiedzieć kim Pan jest? - Kobieta bardzo mnie denerwowała swoim zachowaniem.
- Luke Hemmings jego ehm... chłopak - odpowiedziałem.
- Dobrze w takim razie muszę Pana poinformować że Pan Clifford jest teraz na bloku operacyjnym. Proszę usiąść i spokojnie poczekać.
- A gdzie będę mógł znaleźć lekarza?
- Proszę poczekać poprosimy aby się z Panem skonsultował - bardzo zdenerwowany usiadłem niedaleko bloku operacyjnego. Calum przyszedł chwilę potem.
- Co z nim? - zapytał
- Operują go. Nie wiem nic więcej. Strasznie się martwię.
- Ja też.

Po jakiejś godzinie drzwi się otworzyły. Z bloku wyszło parę osób ciągnący łóżko na którym ktoś się znajdował. Niebieskie wyblakłe włosy... To musiał być Michael. Niedaleko nas przechodził lekarz. Zatrzymałem go.
- Co z nim? - zapytałem.
- Parę głębokich ran zadanych nożem. Jest równierz bardzo poturbowany. Stracił wiele krwi. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy może jednak już nigdy dokońca z tego wyjść. Obecnie jest w narkozie ale proszę tam pójść i poczekać aż się wybudzi - Zrobiło mi się słabo. Przysiadłem na moment. Po chwili kiedy przestało mi się już kręcić w głowie wstałem.
- Calum musimy tam iść - razem skierowaliśmy się w strone pokoju do którego niedawno wychodzili lekarze. Powoli otworzyłem drzwi. To co zobaczyłem bardzo mną wstrząsnęło. Michael leżał nieprzytomny podłączony do najróżniejszych aparatur. Jego twarz była cała w siniakach. Podejrzewam że reszta jego ciała też nie wyglądała najlepiej. Poczułem jak coś w moim środku pęka. Nie chamowałem łez które wypływały spod moich powiek. Podszedłem bliżej i przypatrzyłem się chłopakowi którego poznałem przez przypadek i pokochałem. Zbliżyłem się do jego twarzy i delikatnie musnąłem jego usta.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Luke? Luna do mnie dzwoniła. Chce z tobą porozmawiać - wziąłem tekefom chłopaka w wyszedłem na korytarz.
- Luke gdzie jesteś? Wiesz co sie wydarzyło dzisiaj w szkole? - zapytała.
- Niestety. Jestem w szpitalu.
- Jezu wszystko ok? Wiesz co sie stało Michael' owi?
- Fizycznie wszystko ok ale psychicznie nie. Właśnien skończyli operować Mike'a.
- O mój Boże zaraz do was przyjadę. W którym szpitalu jesteście?
- Przy Main Street - usłyszałem tylko odgłos zakończonej rozmowy.

- Luna tu jedzie- oznajmiłem brunetowi.
- A z nią wszystko dobrze - widocznie przejęty zapytał brunet.
- Z tego co wiem to tak.

Luna właśnie przyszła.
- Wszystko u ciebie okej? - zapytałem na przywitanie.
- Tak ale dzięki Michael'owi - oniemiałem mojej siostrze nic nie jest ponieważ on ich ocalił. Łzy jeszcze bardziej cisnęły mi się na oczy.
- Wybacz muszę do toalety - wyminęłem siostrę.

Stałem przed lustrem. Własnie skończyłem płakać i postanowiłem przemyć oczy. Były całe zaczerwienione. Nie wiedziałem czy wytrzymam tak dłużej.

Wróciłem do pokoju. Lekarz przedchwilą wyszedł. Zostawił nam wyniki badań.
- Uszkodzony rdzeń kręgowy, podbrzusze, prawy bark, czaszka - odczytywałem po kolei. Z każdym słowem gardło coraz bardziej się zaciskało - Prawdopodobny jest paraliż od pasa w dół oraz zaniki pamięci - coraz bardziej zaczynało mi się kręcić w głowie. Powoli opadłem na krzesło pozostawione obok łóżka Michaela.
- To brzmi jak wyrok śmierci - podsumował Calum. Całkowicie się z tym zgadzałem. Lekarz powiedział że jeśli wybudzi się w ciągu najbliższych 24 godzin to przeżyje w przeciwnym wypadku... nawet wolałem o tym nie myśleć. Nie dał bym rady bez niego. Ustaliliśmy że będziemy na zmianę przy nim siedzieć. Zgłosiłem się jsko pierwszy do pilnowania jego. Teraz wiem jak bardzo go kocham.

- Luke jestś pewien że nie chcesz żebym cię zmieniła? - zapytała Luna.
- Tak jestem pewien - odpowiedziałem. Siedziałem przy nim już z 8 godzin. On nadal się nie obudził. Strasznie się martwiłem. Przysiadłem na łóżku.
- Przepraszam ale już nie daję rady - powiedziałem po czym wstałem i poszedłem po Caluma.
- Nie mogę dłużej na niego takiego patrzyć. To boli za bardzo. Powiedz kiedy coś sie zmieni. - potem skierowałem się w stronę recepcji.
- Przepraszam? Gdzie znajdę jakiegoś psychologa? - zapytałem.
Drugie piętro gabinet numer 20. Akurat lekarz ma wolny termin. Umówić pana?
- Tak poproszę - skierowałem się we wskazanym kierunku.

Podbudowany psychicznie wyszedłem z gabinetu i skierowałem się w stronę sali. Szybko zorientowałem się że coś nie gra. Calum chodził w kółko po korytarzu a Luna siedziała z podkulonymi nogami. Szybko tam podszedłem.
- Co się stało?
- Jego serce się zatrzymało. Najbliższe minuty nam wszystko wyjaśnią - i nagle to co udało mi się odbudować znowu runęło w gruzach. Nie byłem na to gotowy. Nie chciałem go stracić.

I jak ? Wiem że smutny i ogólnie ale strasznie dłuuugi. Do następnego.
Ps. Może jeszcze coś wam jutro napiszę


Penguin "MUKE"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz