Luke's pov
Ja jestem martwy, Michael jest martwy, Luna jest martwa. Zajebie ich normalnie o ile moja mama nie zrobi tego najpierw ze mną. Zawsze mi powtarzała jakie mam cudowne włosy. Ale teraz gdy są różowe mama mnie zabije. A Michaela zabiję osobiście. Chujek mnie w nocy przefarbował i żeby to jeszcze był pudrowy róż , wybrał chyba najbardziej oczojebny kolor z dostępnych. Mam nadzieję że chociaż pomoże mi sie przefarbować spowroten bo mnie mam zielonego pojęcia jak to się robi. Jak narazie dziś zostaję w domu. Miałem już pełen plan co będę robić. Z samego rana poszedłem do sklepu i kupiłem jakąś wmiarę zbliżoną farbę do mojego naturalnego koloru. Najpierw coś oglądałem a kiedy mi się znudziło grałem na przyniesionej przez Mike'a konsoli. Kiedy uało mi już przejść ostatni poziom w "little big planet" postanowiłem wybrać się do Caluma. Wiedziałem że chłopak obecnie siedzi w domu i prawdopodobnie nic nie robi. Po półgodzinnym spacerze nareszcie byłem na miejscu.
- Calum! Jesteś? - zawołałem. Otwarte drzwi bardzo mnie zdziwiły. Wszedłem do środka. Chłolak siedział na kanapie obejmując kolana.
- Jak tu wszedłeś? - zapytał zdziwionym i roztrzęsionym głosem.
- Wszystko ok?- zapytałem widząc ślady po łzach na policzkach bruneta.
- Niewiem czy ci to powiedzieć. Wiem że jesteście z Michaelem dosyć blisko- natychmiast znalazłem się bliżej chłopaka.
- Co się stało? Wszystko z nim dobrze? - zaczęłem wypytywać.
- Nie - prawie niesłyszalnie powiedział. Moje źrenice się rozszerzyły a serce na moment stanęło - jest w szpitalu.
- A...Ale dlaczego? - byłem bliski płaczu.
- Do szkoły wtargnął jakiś psychopata... miał nóż... Michael... on... on... próbował... uratować grupkę osób...- Calum nie dokończył i wybuchnął płaczem. Sam też nie powstrzymywałem łez. Domyśliłem się co się stało. Został dźgnięty nożem. Może nawet parę razy. Nie wiedziałem jak to się stało, ani gdzie i co dzieje się z Mike'iem. Jeszcze rano chciałem go zabić za te włosy a teraz tylko pragnąłem aby nic mu nie było. Ale wiedziałem że to tylko wyobraźnia. Michael prawdopodobnie był ranny. I to ciężko. Chciałem żeby to był tylko cholerny sen. Żeby to nie była prawda. Chciałem teraz go zobaczyć. Ale nawet nie wiedziałem gdzie szukać.
- Calum... gdzie...gdzie go zabrali? - zapytałem.
- Szpital przy Main Street. Możemy pojechać razem - nawet nie protestowałem. Chłopak zamknął drzwi i wsiedliśmy do samochodu. Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Kiedy tylko podjechaliśmy pod szpital, wyskoczyłem z samochodu i pobiegłem prosto do recepcji.
- DzieńdobryszukamMichaelaClifforda - wyrzuciłem to jak najszybciej z siebie.
- Przepraszam czy mógłby pan powtórzyć? - recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie.
- Szukam Michaela Clifforda - powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- A mogę wiedzieć kim Pan jest? - Kobieta bardzo mnie denerwowała swoim zachowaniem.
- Luke Hemmings jego ehm... chłopak - odpowiedziałem.
- Dobrze w takim razie muszę Pana poinformować że Pan Clifford jest teraz na bloku operacyjnym. Proszę usiąść i spokojnie poczekać.
- A gdzie będę mógł znaleźć lekarza?
- Proszę poczekać poprosimy aby się z Panem skonsultował - bardzo zdenerwowany usiadłem niedaleko bloku operacyjnego. Calum przyszedł chwilę potem.
- Co z nim? - zapytał
- Operują go. Nie wiem nic więcej. Strasznie się martwię.
- Ja też.Po jakiejś godzinie drzwi się otworzyły. Z bloku wyszło parę osób ciągnący łóżko na którym ktoś się znajdował. Niebieskie wyblakłe włosy... To musiał być Michael. Niedaleko nas przechodził lekarz. Zatrzymałem go.
- Co z nim? - zapytałem.
- Parę głębokich ran zadanych nożem. Jest równierz bardzo poturbowany. Stracił wiele krwi. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy może jednak już nigdy dokońca z tego wyjść. Obecnie jest w narkozie ale proszę tam pójść i poczekać aż się wybudzi - Zrobiło mi się słabo. Przysiadłem na moment. Po chwili kiedy przestało mi się już kręcić w głowie wstałem.
- Calum musimy tam iść - razem skierowaliśmy się w strone pokoju do którego niedawno wychodzili lekarze. Powoli otworzyłem drzwi. To co zobaczyłem bardzo mną wstrząsnęło. Michael leżał nieprzytomny podłączony do najróżniejszych aparatur. Jego twarz była cała w siniakach. Podejrzewam że reszta jego ciała też nie wyglądała najlepiej. Poczułem jak coś w moim środku pęka. Nie chamowałem łez które wypływały spod moich powiek. Podszedłem bliżej i przypatrzyłem się chłopakowi którego poznałem przez przypadek i pokochałem. Zbliżyłem się do jego twarzy i delikatnie musnąłem jego usta.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Luke? Luna do mnie dzwoniła. Chce z tobą porozmawiać - wziąłem tekefom chłopaka w wyszedłem na korytarz.
- Luke gdzie jesteś? Wiesz co sie wydarzyło dzisiaj w szkole? - zapytała.
- Niestety. Jestem w szpitalu.
- Jezu wszystko ok? Wiesz co sie stało Michael' owi?
- Fizycznie wszystko ok ale psychicznie nie. Właśnien skończyli operować Mike'a.
- O mój Boże zaraz do was przyjadę. W którym szpitalu jesteście?
- Przy Main Street - usłyszałem tylko odgłos zakończonej rozmowy.- Luna tu jedzie- oznajmiłem brunetowi.
- A z nią wszystko dobrze - widocznie przejęty zapytał brunet.
- Z tego co wiem to tak.Luna właśnie przyszła.
- Wszystko u ciebie okej? - zapytałem na przywitanie.
- Tak ale dzięki Michael'owi - oniemiałem mojej siostrze nic nie jest ponieważ on ich ocalił. Łzy jeszcze bardziej cisnęły mi się na oczy.
- Wybacz muszę do toalety - wyminęłem siostrę.Stałem przed lustrem. Własnie skończyłem płakać i postanowiłem przemyć oczy. Były całe zaczerwienione. Nie wiedziałem czy wytrzymam tak dłużej.
Wróciłem do pokoju. Lekarz przedchwilą wyszedł. Zostawił nam wyniki badań.
- Uszkodzony rdzeń kręgowy, podbrzusze, prawy bark, czaszka - odczytywałem po kolei. Z każdym słowem gardło coraz bardziej się zaciskało - Prawdopodobny jest paraliż od pasa w dół oraz zaniki pamięci - coraz bardziej zaczynało mi się kręcić w głowie. Powoli opadłem na krzesło pozostawione obok łóżka Michaela.
- To brzmi jak wyrok śmierci - podsumował Calum. Całkowicie się z tym zgadzałem. Lekarz powiedział że jeśli wybudzi się w ciągu najbliższych 24 godzin to przeżyje w przeciwnym wypadku... nawet wolałem o tym nie myśleć. Nie dał bym rady bez niego. Ustaliliśmy że będziemy na zmianę przy nim siedzieć. Zgłosiłem się jsko pierwszy do pilnowania jego. Teraz wiem jak bardzo go kocham.- Luke jestś pewien że nie chcesz żebym cię zmieniła? - zapytała Luna.
- Tak jestem pewien - odpowiedziałem. Siedziałem przy nim już z 8 godzin. On nadal się nie obudził. Strasznie się martwiłem. Przysiadłem na łóżku.
- Przepraszam ale już nie daję rady - powiedziałem po czym wstałem i poszedłem po Caluma.
- Nie mogę dłużej na niego takiego patrzyć. To boli za bardzo. Powiedz kiedy coś sie zmieni. - potem skierowałem się w stronę recepcji.
- Przepraszam? Gdzie znajdę jakiegoś psychologa? - zapytałem.
Drugie piętro gabinet numer 20. Akurat lekarz ma wolny termin. Umówić pana?
- Tak poproszę - skierowałem się we wskazanym kierunku.Podbudowany psychicznie wyszedłem z gabinetu i skierowałem się w stronę sali. Szybko zorientowałem się że coś nie gra. Calum chodził w kółko po korytarzu a Luna siedziała z podkulonymi nogami. Szybko tam podszedłem.
- Co się stało?
- Jego serce się zatrzymało. Najbliższe minuty nam wszystko wyjaśnią - i nagle to co udało mi się odbudować znowu runęło w gruzach. Nie byłem na to gotowy. Nie chciałem go stracić.I jak ? Wiem że smutny i ogólnie ale strasznie dłuuugi. Do następnego.
Ps. Może jeszcze coś wam jutro napiszę
CZYTASZ
Penguin "MUKE"
FanfictionW walentynki Luke jest zasypywany liścikami od dziewczyn. Tym razem nie jest inaczej. Jednak jedna rzecz zmienia wszystko. Od kogo dostał pluszowego pingwina?