Pierwsze spotkanie

1.6K 47 2
                                    

Jest poniedziałek rano tego dnia przydzielono mnie do nowej pracy. Z racji tego, że jestem fotografem nie mam stałego miejsca, ale za to poznaje dużo wspaniałych ludzi i zwiedzam piękne miejsca. Dziś wybieram się do Bełchatowa. Mam robić zdjęcia zawodnikom na meczach, treningach i do karty klubowej czasem nawet przeprowadzać z nimi wywiady. Tyle dowiedziałam się od mojego przyszłego szefa z poczty. Jade tam już 3h i końca nie widać. Nagle widzę dużą hale. Wjeżdżam na parking powoli wychodzę z auta, a tu z nikąd wyrasta przede mną Konrad Piechodzki mój przyszły w sumie to już obecny szef.
-Dzień dobry! Pani Anna Wolańska?
-Dzień dobry...tak.-byłam szczeże mówiąc zestresowana.
-To może przejdźmy do mojego gabinetu tam porozmawiamy o pani pracy jak to wszystko będzie wyglądać.-ta rozmowa nie trwała zbyt długo powiedział tylko szybko co muszę robić i mogę iść zacząć robić pierwsze zdjęcia. Poszłam szybko do samochodu po aparat w pośpiechu zapomniałam zapytać gdzie znajde hale na, której odbywa się trening. Nie dość, że jestem mega zestresowana to już w pierwszym dniu się zgubie, ale dobra wchodzę. Zaczynam nerwowo biegać po korytarzu i jak na złość wszyscy gdzieś znikneli. Nagle wpadłam na kogoś z jednej strony byłam szczęśliwa bo w końcu zapytam o tą głupią droge do hali, a z drugiej moje rozczepanie jest strasznie męczące. Odwracam się przede mną stoi bardzo wysoki i przystojny mężczyzna.
-Przepraszam. Nic panu nie jest?
-Nie wszystko w porządku. Zgubiła się pani może w czymś pomóc?-uśmiechnął się chłopak.
-Tak nie wie pan gdzie jest hala treningowa Skry?-uśmiechnęłam się lekko.
-Właśnie tam idę, a pani to ta nowa fotografka?-zaciekawił się.
-Tak...jestem Anka.
-Facundo. No to jako pierwszy już cię znam to mi będą chłopaki zazdrościć.-wyszczeżył swoje białe zęby. Droga mineła mi bardzo przyjęmnie Facu wygłupiał się wydaje się bardzo sympatyczny i otwarty. Gdy doszliśmy wszystkie oczy były skierowane w naszą stronę. Zazwyczaj byłam pewna siebie, ale dziś nie wiem co się stało. Może to ten ich wzrost tak mnie onieśmielał. Nie wiem, podeszłam do nich z każdym się przywitałam.
-Ty Conte! Ładną dziewczynę znalazłeś!-dobiegł głośny głos Michała Winiarskiego. Byłam lekko speszona tym komplemętem.
-Zazdrość staruszku.-zaśmiał się Conte.
-Chłopaki uspokój cie się! To jest nasza nowa pani fotograf, a wy zachowujęcie się jak dzieci...-powiedział trener Falasca.
-Spokojnie już zabieramy się do pracy.-powiedział Karol Kłos i poklepał Conte po plecach. Przy nich czuje się taka malutka, a przecież mam 180 tak to już jest jak chce się zadawać z dwumetrowcami. Zeszłam z boiska i już chłopacy zaczynali. Zaczęłam robić zdjęcia. Po półtorej godziny zatrzymałam się by przeglądnąć zdjęcia było ich naprawdę dużo. W pewnej chwili podszedł do mnie pan Konrad.
-Zapomniałem ci powiedzieć gdzie będziesz mieszkać proszę tu masz adres.-uśmiechnął się i wręczył mi karteczke.
-Dziękuję bardzo.-uśmiechnęłam się lekko.
-Pokaż te twoje pierwsze zdjęcia.-nie chętnie, ale oddałam mu aparat. Zaczął je oglądać chyba mu się spodobały. Po chwili mnie pochwalił i odszedł. Nagle spostrzegłam, że trening się już skończył. Zobaczyłam biegnących w moją stronę trzech zawodników Wronę Uriarte i Conte. Z mojej perspektywy wyglądało to tak jakby się wyścigowali. Po chwili Uriarte przestał biec i machnął ręką. Zdyszany Andrzej i Facu zaczeli coś szybko mówić.
-Hej! Stop nic nie rozumiem powoli!- krzyknęłam.
-Mogę podwieść cię do domu?-zapytał szybko Conte.
-Tak miło mi będzie.-uśmiechnęłam się do Argentyńczyka.
-A spotkasz się ze mną jutro po treningu?-szybko dodał Wrona.
-Czemu nie w końcu to kogoś poznam.-odparłam.
-To zaczekaj tu na mnie chwilke.-obaj szybko pobiegli do szatni. Dziwiło mnie troche ich zachowanie bo jeszcze żaden chłopak nie starał się mnie tak szybko poznać nie uważam się za piękną dziewczynę, ale wiele ludzi twierdzi inaczej. Wydaje mi się, że mój wygląd jest przeciętny. Mam dość długie ciemne blond włosy, niebieskie oczy i wydaje mi się, że mam ładną figurę. Dlaczego? Nie wiem dużo ludzi, znajomych mówi mi, że jestem szczupła i mam te krągłości tam gdzie powinny być u kobiety. Z tego wszystkiego zapomniałam, że posiadam auto na parkingu. Szłam powoli z Facu.
-Wiesz bo ja zapomniałam, że mam auto tu na parkingu.-odparłam nieśmiało.
-No chyba już nie...patrz!- wskazał palcem mojego białego mercedesa.
-Halo co pan robi! To mój samochód!- zaczęłam krzyczeć na mężczyzne, który właśnie odcholowywał mój samochód.
-Niestety źle pani zaparkowała auto musze zabrać. A poza tym formalnie nie należy do pani lecz do pani ojca...-ten głupi facet nie słuchał moich wyjaśniej tylko sobie pojechał. Tak moje załamanie było widać...
-Spokojnie przecież zawsze mogę cię przywozić i odwozić.-uśmiechnął się szarmancko Argentyńczyk.
-Nie nie trzeba przecież są tu chyba jakieś busy...-popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem.
-Dawaj ten adres i nie gadaj mi o żadnych busach!-dałam mu adres nagle stanął jak wryty i zaczął się śmiać.
-Co się stało? O co chodzi no powiedz mi proszę...
-Mieszkasz ze mną w jednym bloku tylko ty przy numerze, 4 a ja 6.- razem z nim wybuchnęłam śmiechem. No nie codzień zdarza mi się taki sąsiad. Wsiadłam do jego czarnego BMW i pojechaliśmy do domu po kilku chwilach byliśmy już na miejscu. Naszczęście wziełam z mojego byłego auta walizki. Wyciągnęłam je z bagarznika no lekkie to nie były.
-Daj pomogę!-powiedział Argentyńczyk. Odrazu zabrał mi je i poszliśmy chyba nie znosił sprzeciwów. No cóż nie będę się kłucić. Wjechaliśmy windą na drugie piętro.
-To już tu. Dzięki za pomoc.-odebrałam od niego walizki i posłałam mu promienny uśmiech.
-Mogę wpaść do ciebie dziś? Poznamy się lepiej...-widziałam.jak wyczekuje mojej odpowiedzi.
-Okej, ale najpierw pożyczysz mi auto. Bo muszę jakieś zakupy zrobić.-mówiąc te słowa otwierałam powoli drzwi gdy odwróciłam się po waliski widziałam jak nerwowo szuka ich po spodniach.
-Proszę to o 19?-posłał mi zawadiacki uśmiech. Szczerze mówiąc byłam zdziwiona bo on mnie nie zna, a daje mi swój samochód.
-Okej to do zobaczenia, kluczyki oddam ci jak przyjdziesz do mnie.-puściłam mu oczko i weszłam do domu. Było tam prawie wszystko no oprócz oczywiście moich rzeczy i jedzenia. Jest około godziny 17 więc zaczęłam chować ubrania do szafek. Godzinę później było już poprawiłam makijaż i pojechałam zrobić zakupy. Nie spodziewałam, się ale jak je skończyłam znaczy wychodziłam ze sklepu było już za 10 dzięki Bogu miałam auto więc zapakowałam wszystko i ruszyłam. Gdy już byłam blisko drzwi już dochodziłam i w tedy wyszedł z pokoju.
-Czekaj pomogę ci!-krzyknął.
-A ty już mi nie za dużo pomagasz?-wziął ode mnie jedną siatke, a ja otwierałam drzwi do mieszkania.
-Lubie pomagać.-puścił mi oczko.
-Hm to więc wszystkim wypożyczasz swoje auto?-zachichotałam.
-Wiesz jesteś wyjątkowa...-odłożył siatkę z zakupami na ladę.
-Hej nie podlizuj się tak.-zaśmiałam się.
-Ja? Nigdy...Mój urok osobisty wystarcza.-zaśmiał się i zaczął chować rzeczy do lodówki.
-Zaczynam się zastanawiać kogo to dom.-popatrzyłam na niego i uniosłam brew.
-Twój, a ja ci pomagam. Dobra zamówię pizze, a i kupiłem wino po treningu lubisz?- nie zdąrzyłam mu odpowiedzieć bo zaczął już zamawiać pizze nawet nie zapytał mnie o zdanie...

Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz