Chciałam bardzo powiedzieć tak, ale to jest dla mnie zawcześnie. Nie znam go jeszcze dobrze...
-Facu naprawde bardzo cię lubie i chyba czuje nawet coś więcej, ale to jest dla mnie za wcześnie...-widziałam po jego oczach, że nie oczekiwał takiej odpowiedzi.
-Zaczekam na ciebie tak długo ile będzie trzeba.-pocałował mnie w czoło. Zaczął dokańczać danie. Siedziałam na krześle w kuchni i patrzyłam na niego. Obserwowałam każdy jego ruch.
-Co tak patrzysz?-zaczął nakładać jedzenie na talerze i uśmiechnął się.
-Zastanawiam się skąd umiesz tak świetnie gotować.-puściłam mu oczko. Nie wiem dlaczego, ale ciągle chciałam cofnąć to co powiedziałam, że nie jestem gotowa. Ciągle chciałam powiedzieć tak. Ale przecież nie mogłam teraz tego powiedzieć co on by o mnie pomyślał.
-Wiesz jakbym cię miał wcześniej to bym nie musiał gotować.-wyszczeżył swoje zęby.
-Ja przecież nie umiem gotować.-wybuchnęłam śmiechem.
-A kto pomógł mi gotować?-w tym momencie wybuchliśmy śmiechem. Poszliśmy usiąść na kanapie. Włączyłam telewizor szły same komedie romantyczne.
-Nie klikaj tak, spokojnie. Może być ta komedia.-uśmiechnął się Argentyńczyk. Prawdę mówiąc dziwnie się czułam gdy oglądałam z nim tą komedie romantyczną. Gdy aktorzy zaczęli się całowałać poszłam odłożyć pusty talerz. Chciałam wrócić i usiąść na kanapie, ale w tedy zakręciło mi się w głowie i upadłam. Chyba straciłam na chwile przytomność. Gdy Facundo usłyszał jak upadam odrazu zerwał się na równe nogi i pobieg do mnie.
-Ania! Co się stało?! Halo ocknij się...-był przerażony nie wiedział co się dzieje.
-Już, już wstaje spokojnie...-powoli pomógł mi wstać. Nawet nie zrobiłam kroku i znów upadłam tylko tym razem w jego ramiona.
-Nie, idziesz się położyć. Ja wszystko ogarnę...-wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Ostrożnie położył mnie na środku i usiadł przy mnie.
-Co się stało? Może wezwę lekarza?-był bardzo przejęty.
-Zakręciło mi się w głowie to wszystko....-położyłam głowę na poduszce.
-Wiesz co wezwę lekarza bo coś źle wyglądasz...-popatrzył na mnie wziął telefon, wykręcił numer. Po pół godzinie lekarz był już w moim mieszkaniu. Wystarczyło kilka minut by postawił mi diagnozę.
-Jest pani przemęczona i nie dorzywiona. Czy je pani regularnie?
-Znaczy....-na chwile zapadła cisza po czym Facundo się odezwał.
-Spokojnie ja już ją przypilnuję.-popatrzył na doktora.
-Niech chociaż je małe porcje, ale regularnie. I sen musi się wyspać, dożo snu to przede wszystkim.-porozmawiał jeszcze chwile z Conte i wyszedł. Argentyńczyk wszedł do mojego pokoju.
-Czy ty się głodzisz?!
-Nie...poprostu nie mam apetytu.
-To od dziś już masz. Ja już zadbam o twoja dietę...
-No, ale wiesz nie będziesz mnie ciągle kontrolował.-uśmiechnęłam się do niego.
-Jak nie będziesz mnie słuchać to się do ciebie wprowadzę nawet bez twojej zgody więc uważaj...-zaśmiał się. Reszta wieczoru minęła bez zarzutów. Facundo próbował mnie rozweselenić. Gdy wyszedł poszłam wziąć kompiel. Wyszła z wanny i poczułam ból w lewym kolanie. Nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłam. Codziennie ten ból powracał tylko był coraz to silniejszy. Facundo przez ostatnie dwa dni wolnego był u mnie codziennie. Od rana aż do późnego wieczora. Uwielbiam jego towarzystwo. W miedzy czasie odwiedzali mnie jeszcze Winiarski i Uriarte. Kiedy Facundo poszedł na trening czułam się dziwnie. Tęskniłam za nim, wciąż brakowało mi jego obecności. O godzinie 13 dostałam telefon od Conte, ale to nie był on lecz jego przyjaciel Nico.
-Część Ania!
-Nico?
-A ktożby inny. Chce ci powiedzieć, że Facu jest pod prysznicem i spiewa...-wybuchnął śmiechem.
-A o czym tak śpiewa?-szczerze mówiąc zaciekawiłam się.
-Wiesz zaczyna śpiewać po Argentyńsku jakieś bardzo zboczone piosenki...-znów wybuchnął śmiechem.
-Nico czy ty czasem mi nie klamiesz?-zachichotalam.
-Ja? Nigdy...mówię ci teraz śpiewa po polsku czekaj zaraz ci powiem...-przez chwile nasłuchiwał i się śmiał. Po czym zaczął mi cytować.
-A więc tak..."Dzisiejszej nocy będę z nią, dotykał jej ciała..."-nie skończył bo w tym momencie odebrał mu słuchawkę wściekły Conte.
-Ania nie słuchaj tego zboczeńca! Za niedługo u ciebie będę do zobaczenia!-chyba liczył na to, że się rozłącze. A ja tak oczywiście nie zrobiłam. I usłyszałam po chwili głos Argentyńczyka.
- Nico nie uciekaj i tak cię dorwę.
-Moja złoto włosa Anna nie wie o tym, że...-usłyszałam jak Facu rzuca butem w biednego Nicolasa, który nawet nie ucieka bo turla się po ziemi ze śmiechu. . Ciekawicie się pewnie skąd to wiem. Oczywiście, że chłopcy wszystko komentowali więc moja wyobraźnia zrobiła swoje. Już miałam przed oczami turlającego się ze śmiechu Nico, a obok niego stał Conte z butem. Po kilku minutach się rozłączyłam. Wczoraj wieczorem zamówiłam zastrzyki do kolana przez internet oczywiście przeciw bólowe. Nie mogę znieść już tego bólu żadne tabletki nie pomagają. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. To był kurier dał mi pudełko podpisałam jakiś papierek i poszedł. Pudełko schowałam w łazience. Jutro o 16 Skra ma mecz więc muszę się przygotować. Aparat był sprawny więc wszystko w porządku. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę i zajadałam się herbatnikami. Po chwili do mieszkania wszedł Facu.
-Część piękna! Jak się dziś czujemy?-zaczął powoli ściągać z siebie kurtkę i buty.
-Cześć brzydalu! A dobrze.-uśmiechnęłam się.
-Ja brzydki? No wiesz...-posmutniał Argentyńczyk.
-Żartuje.-wyszczeżyłam zęby.
-Wiem wiem...-pokazał mi język. Jak zwykle kucharz Facundo zaserwował mi swoje popisowe danie czyli makaron. Później wieczór minął nam jak zwykle na rozmowach i oglądaniu telewizji. Około godziny 20 zmęczony Argentyńczyk poszedł do swojego mieszkania, a ja postanowiłam wsiąść kompiel kilka minut później siedziałam w bieliźnie na krawędzi wanny. Trzymałam w rękach pudełeczko, które przyniósł mi kurier. Otworzyłam je i wyciągłam jedną ze strzykawek. Schowałołam pudełko. Patrzyłam na tą małą skrzykawke. Czy ona może przynieść mi ukojenie? Raz kozia śmierć pomyślałam i powoli wbiłam igłe obok kolana. Poczułam przeszywajacy ból, ale teraz nie mogłam się już wycofać. Nacisnęłam na strzykawkę i po chwili zobaczyłam kogoś w drzwiach łazienki odruchowo wyciągnęłam już pustą strzykawkę i po chwili usłyszałam głos.
-Co ty robisz.-powiedział cicho Conte.
-Nic...odwróć się!-ubrałam na siebie jakiś przy duży podkoszulek i spodenki, które leżały obok.
-Przeszedłem po sweter...co ty właśnie zrobiłaś? Co to za strzykawka?
-Nic nie ważne...-nie chce mu się przyznać bo co powiem. Kupiłam w internecie jakiś lek przeciwbólowy. Co on o mnie pomysli. Wszedł do łazienki i zaczął przeszukiwać szafki.
-Co ty robisz?!-krzyknęłam.
-Co ja robię co ty robisz! Wstrzykasz w siebie jakieś gówno. Nie pozwolę ci na to słyszysz!-znalazł pudełko i rozwalił wszystkie strzykawki w dodatku wyrzucił jeszcze przez okno. Rozplakałam się nie wiedziałam co mam zrobić z jednej strony cieszyłem sie, że to zrobił, ale z drugiej to łagodziła mój ból.
-Nie płacz już...-przytulił mnie do siebie. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwile. Byłam wyczerpana pomógł mi dotrzeć do łóżka, przykrył kołdrą i miał zamiar już odochodzić. Nie chciałam tego pierwszy raz poczułam, że muszę go przy sobie zatrzymać.
-Nie odchodź proszę.-popatrzyłam na niego smutnym wzrokiem.
-Co mam zrobić?-spojrzał na mnie.
-Zostań przy mnie dopóki nie zasne.
-Dobra czekaj znajdę tylko fotel, żeby usiąść.
-Możesz położyć się koło mnie.-uśmiechnęłam się lekko. Widziałam, że jest w lekiem szoku ja i mowie coś takiego. Sama się dziwiłam tego co mówię, ale tak bardzo chce, żeby był teraz przy mnie. Ściągnął sweter dresowy, podkoszulek i położył się obok mnie. Przykryłam go kołdrą i wtuliłam się w niego. Poczułam jak jego ciepłe ciało mnie rozgrzewa. Przytulił mnie jedeną ręką i tak zasneliśmy.--------------------------------------------
I jak wam się podoba? Może być? :))
CZYTASZ
Prawdziwa Miłość
RomanceTa histowia opowiada o o młodej dziewczynie Annie Wolańskiej, która jest fotografem. Poznaje przystojnego siatkarza Facundo Conte, który zaczyna się nią interesować tak samo jest nią zainteresowany Andrzej Wrona. Który z chłopaków rozkocha w sobie d...