Wściekły Conte.

434 22 4
                                    

Zaczęłam mu opowiadać co było miedzy mną, a Patrykiem. To, że nasza miłość miała trwać wiecznie. Słuchał z zaciekawieniem. Patrząc na niego w tedy widziałam zupełnie innego faceta. Jest wrażliwy, troskliwy, opiekuńczy i umie pokazać charakter. Gdy skończyłam mówić mu to co działo się przed tym jak go spotkałam szybko dodał.
-I co to już koniec?
-Koniec...
-A mnie jak mnie wspominasz?-uśmiechnął się szarmancko.
-Hmm...myślę, że dobrze. Poznałam wysokiego bruneta o brązowych oczach, który zawładnął moim sercem.
-Tylko sercem?!-wzburzył się Argentyńczyk.
-A czym jeszcze?-popatrzyłam na niego z zaciekawieniem.
-Kochanie cała tobą.-wyszczeżył zęby.
-Z tego co mi jest wiadome to myślę i poruszam się samodzielnie.-popatrzyłam na niego drwiąco. Tę jakże wspaniałą dyskusję przerwał nikt inny jak Nicolas i Michał.
-Witam kochani!-krzyknął Misiek.
-Cześć!-szybko odpowiedziałam .
-Nico odejdź od lodówki!-krzyknął Facundo.
-Spokojnie sprawdzałem co macie dobrego, ale tu same pustki. Co ty sam wszystko wyżerasz?
-Widzisz Nico jaki z niego żarłok!-wybuchnęłam śmiechem.
-Eh Ania faceta trzeba wychować bo inaczej będzie wyjadał z lodówki, a mi nic nie zostawi.-uśmiechnął się i zamknął lodówke.
-To jednak się przyznajesz, że chciałeś mi coś zjeść?!-Conte podszedł do Uriarte i zaczęli się "bić".
-Jak się czujesz?-zapytał Michał.
-Bywało lepiej, a ty?
-Nie narzekam.-uśmiechnął się Winiarski.
-Ej Ania sprawa jest!-krzyknął Nico wyrywając się Conte.
-Jaka?-uśmiechnęłam się lekko.
-Bo tego grubaska musimy wziąć na miodek.-wskazał palcem na Facu i wybuchnął śmiechem.
-Ja! Ja grubaskiem patrz na te mięśnie.-Conte podniósł podkoszulek do góry i zaczął dotykać się po brzuchu.
-Wierzysz, że to prawdziwe? To iluzja.-za śmiał się Michał.
-Ty iluzja! Nie zaczynaj.-Facundo podniósł poduszke do góry. Gdy trzymał ręce w górze Nico uderzył go z tylu. I rozgorzała walka na poduszki. Czasem wydaje, mi się że oni są jeszcze dzieciakami. W przypadku facetów oni nigdy nie dorastają.
-To co może wyjść na chwile?-uśmiechnął się uroczo Misiek.
-No pewnie.-odwzajemniłam uśmiech.
-Ej chłopaki sory, no ale wiecie moja miłość jest w ciąży.-po patrzył ze smutkiem na Winiara i Uriarte.
-Tak z kieliszkiem.-dodał rozbawiony Nico.
-Poważnie chłopaki nie idę...
-No idź! Przecież nie będę sama...zadzwonię do Justyny.-uśmiechnęłam się. W tym momencie kłamałam bo Justyna jest w trasie z boberem. No jest jego menadżerką, fryzjerką, stylistyką i tak dalej. No, ale musiałam mu coś powiedzieć bo inaczej byłby smutny, a mi kilka godzin w samotności dobrze zrobi.
-Kochanie, ale jak coś dzwoń odrazu przyjdę.-Argentyńczyk podszedł do mnie i po całował mnie w czoło. Po chwili rzucili się na mnie chłopcy z uściskami i całusami. Kilka minut później zostałam już całkiem sama w mieszkaniu. Postanowiłam, że pójdę po zakupy. Ubrałam szybko buty, zabrałam portfel i telefon. Wyszłam z domu. Słońce przyjemnie ogrzewało mi twarz. 10 minut spaceru i już byłam w super markecie. Wzięłam wózek i zaczęłam wrzucać do niego wszystko co wpadło mi w ręce. Jak zwykle nie przewidziałam, że muszę to nieść. Wyszłam z sklepu obładowana siatami. Szłam szybko do domu. Ręce tak mnie bolały, że myślałam...z moich rozmyśleń o bólu wyrwał mnie znajomy głos.
-Pomóc ci?-modliłam się w duchu, żeby to nie był Patryk.
-Daj pomogę...nie musisz się mnie bać.-tym razem Bóg mnie nie wysłuchał.
-Nie, nie trzeba...-odparłam szorstko.
-Twój facet jest w domu?-zaczął iść obok mnie. Nie zwalniał nawet gdy przyśpieszyłam. Gdy powiedział te słowa czułam, że muszę skłamać.
-Jest...możesz się w końcu ode mnie odczepić?!
-Czemu nie poszedł z tobą na zakupy?-wciąż zadawał mi pytania, a na moje nie zwracał uwagi. Żałosny...
-Bo jest zajęty!-krzyknęłam.
-Czemu mnie okłamujesz przecież wiem, że poszedł z tymi swoimi kolegami, a ty zostałaś sama...
-Czy ty mnie szpiegujesz!?-naszczescie przyszła mi z pomocą Dagmara żona Michała.
-Hej ty koleś! Spieprzaj stąd!-Dagmara nie była jakaś straszna no w każdym razie tak nie wygląda, ale wierzcie mi umie odpiąć swego.
-Nie kolesiuj mi tu bo...-nie skończył w sumie to nie dała mu dokończyć.
-Bo co? No już powiedz to! Zabrakło ci odwagi?!-Daga zaczęła zwycięsko tryiumfować.
-Uważaj bo może ci się stać krzywda...-powiedział ostro Patryk.
-Czego ty chcesz!-wtrąciłam się. Nawet się nie zorientowałam, a moja koleżanka zzadzwoniła do chlopaków.
-Czego ja chce!? Chcę, żebyś wróciła...-powiedział szeptem.
-Nie! Nie rozumiesz tego?!-wściekłam się rzuciłam siatki na ziemie i już miałam zacząć go dusić. Byłam cała przepełniona złością. Ten bencwał złapał mnie za ręce i mocno ścisnął.
-Puść to boli.-jeknełam.
-Powiedz dlaczego nie...
-Bo kocham Facundo, bo jestem z nim w ciąży, bo chcemy się pobrać?! Bo go kurwa kocham nie rozumiesz!-znów wybuchłam tylko tym razem płaczem. Dagmara próbowała nas rozdzielić lecz na próżno. On dalej trzymał moje ręce.
-Jak to jesteś z nim w ciąży?-zatrząsł się mu głos. Nagle Conte rzucił się na niego. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takiej furi. Nicolas odciagnął mnie na bok i próbował odciągnąć Facu. Na próżno Argentyńczyk bił bez opamiętania.
-Spróbuj ją jeszcze raz tknąć, a zobaczysz co się z tobą stanie!-zaczął wykrzykiwać na całe gardło. Ledwo Michał i Nico odciagneli go od Patryka. Chłopak wstał otrząsał się i poszedł. Był nieźle pogruchotany. Po chwili Conte złapał mnie w swoje objęcia.
-Już nigdy nie zostawie cię samej...-Michał przytulił również rozwścieczona i rozczęsioną Dagmare. Tylko biedny Nico został sam. Nie mogłam patrzeć na niego takiego smutnego opuszczonego więc szybko powiedziałam.
-No chodź tu!-odsunełam lekko niezadowolonego Conte. Pewnie myślał co ja robię, no ale Nico to też rodzina tak jakby. Szczęśliwy Uriarte objął mnie i Facu i mocno przytulił do siebie. Tak nasza piątka stała na środku chodnika i przytulała się.
-To co kochani idziemy na górę?!-wykrzyczałam radośnie.
-Aniu przepraszam, ale my z Michałem nie damy rady wiesz dzieci zostały u babci. A Helena to wiesz...-uśmiechnęła się lekko.
-Kto powiedział, że nie idę?-powiedział zbuntowany Winiar oj nie potrzebnie.
-Ja! Idziemy do domu. Pa kochana uważaj na siebie.-cmokneła mnie na pożegnanie w policzem. Popatrzyłam jeszcze chwile na Michała on również musiał się pożegnać. I tak poszli do domu.
-Mam nadzieje, że chociaż ty Nico zostajesz?
-Ma się rozumieć!-wykrzyczał radośnie.
________________________________
I jak się podoba? :*
Chcecie więcej czy na tym kończymy? :(

Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz