fifth symphony

5.6K 585 347
                                    

do góry macie utwór, który będzie grany w jednej ze scen

- Harry, nawet nie wiesz jak to boli!

- Zdaję sobię sprawę, ale wiercąc się tak, nie ułatwiasz mi niczego. Uspokój się.

- Przepraszam, ale po prostu nie mogę tego znieść. - jęknął.

- Nie ruszaj się chociaż przez chwilę, okej? Nie chcę cię zranić.

- Dobra, spróbuję. - przez cały czas czuł bliskość Harry'ego obok siebie. Jego zapach powodował, że odchodził od ludzkich zmysłów.

- Ałć! - poczuł nieprzyjemne ukłucie.

- Mówiłem ci, żebyś się nie ruszał.

- Dobrze wiesz, że tak nie potrafię. - zirytował się.

- Boże, Louis, nigdy więcej nie wpuszczę cię do kuchni. - westchnął, opatrując nacięcia na jego palcach u dłoni.

- Ale to był jedynie przypadek... Kurwa mać. - syknął, próbując wyrwać dłoń.

- Już kończę, cierpliwości. Ciesz się, że rany nie były aż tak głębokie, a ja mam apteczkę w domu.

- Nie sądziłem, że takie małe gówna mogą tak boleć. - przypatrywał się działaniom Harry'ego.

- Gotowe. - oznajmił, kiedy skończył owijać bandażem palec wskazujący.

- Nareszcie. Już myślałem, że będziesz mnie tak torturował wieki. - nadal siedział na brzegu wanny i patrzył jak chowa wszystko z powrotem do apteczki.

- Muszę zapamiętać, aby przenigdy nie dawać noża w twoje ręce. - westchnął.

- Jesteś na mnie zły, czy coś? Za to, że się niechcący przeciąłem? - spojrzał na niego spod wachlarza swoich gęstych rzęs.

- Nie. Oczywiście, że nie, ale mógłbyś być czasem bardziej rozważny. - kroczył z powrotem do kuchni.

Ciekawe jak miałem to niby zrobić, skoro wyglądem przypominasz jakiegoś boga i nie mogłem przestać na ciebie patrzeć. - pomyślał Louis.

- Jasne. Postaram się. - wydusił.

- Może ja dokończę to, co zaczęliśmy, a ty po prostu posiedzisz i popatrzysz? Tak będzie bezpieczniej.

- Brzmi świetnie. - usiadł na drewnianym stołku, tak, że nogi wisiały mu w powietrzu. A Harry zabrał się za krojenie piersi kurczaka, aby przygotować swoje popisowe danie.

Obserwował uważnie jego ruchy, które wyglądały jakby zostały dokładnie przemyślane. Robił wszystko ze spokojem i rozwagą. Był taki opanowany w porównaniu do Louisa. Ten zrobiłby wszystko byleby jak najszybciej. Harry poprosił go o pomoc w krojeniu papryki, ale spaprał nawet tak błahą rzecz i musieli przez chwilę pobawić się w szpital.

Seksowny doktor Styles? Dobry Boże, co on ze mną robi? - zadał sobie to pytanie w myślach po raz setny. Miał w głowie tyle sprośnych myśli z Harrym w roli głównej, że to powinno być karane. Na szczęście obiekt jego westchnień nie zdawał sobie z tego sprawy.

- Co? - zapytał po dłuższej chwili Louis. Zauważył, że Harry co chwilę na niego zerka z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.

- Nic. - zaśmiał się, mieszając coś na patelni - Po prostu jesteś taki mały i siedząc na tym krześle, machasz nogami, bo nie dosięgasz do podłogi. To na swój sposób urocze. - posłał mu uśmiech, odgarniając włosy z czoła.

- Nie naśmiewaj się z mojego wzrostu. Nie jestem mały. - naburmuszył się, ale nie mógł powstrzymać unoszących się kącików ust, bo został właśnie nazwany uroczym. Na samą myśl o tym, bicie jego serca przyspieszyło, a na policzkać poczęły pojawiać się rumieńce. Nie chcąc, aby zostały zauważone, zeskoczył z stołka, udając się w bliżej nieokreślonym kierunku.

bitter sweet symphony × stylinson [✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz