seventeenth symphony

4.3K 347 95
                                    

pisałam rozdział do tej piosenki, możecie włączyć x

×××

W sylwestrowy dzień od samego rana ruszyły przygotowania do wieczornej imprezy. Louis namówił Harry'ego, aby wykorzystali ogromną willę, w której mieszkali i zorganizowali coś, zapraszając znajomych i rodzinę. Zrobili małe przemeblowanie w salonie, który zamienił się teraz w prowizoryczny parkiet taneczny z miejscem dla DJ'a. Zaopatrzyli się w masę różnych trunków, które później podawane będą przez zatrudnionych na tę noc kelnerów. Harry z początku nie był zachwycony wizją domówki, lecz później przekonał się i z pomocą Gemmy rozwieszał balony, serpentyny i inne ozdoby gdzie tylko się dało. Załatwił również ekipę sprzątającą, aby następnego ranka nie martwić się tym, że stos plastikowych kubków i kieliszków leży na blacie w kuchni, czy że podłoga się klei.

Po tym wszystkim przebrali się w bardziej eleganckie stroje, aby jako gospodarze prezentować się nienagannie. Harry założył swoje błyszczące botki i ubrał czarną koszulę ze swoim nazwiskiem wyhaftowanym po lewej stronie i oczywiście zostawił kilka guzików rozpiętych, przez co Louis musiał powstrzymywać się, aby nie pożerać wzrokiem jego zarysowanej klatki piersiowej. On z kolei miał na sobie błękitną koszulę na krótki rękaw, którą w przeciwności do Harry'ego zapiął pod samą szyję. Nie wiedział czy był to dobry pomysł, ale do ubioru załączył podarowane szelki i gdy przeglądał się w lustrze z myślą, że lepiej będzie jeśli jednak odpuści, zaskoczył go głos jego chłopaka.

- Dzięki tym szelkom twój tyłek prezentuje się lepiej niż zazwyczaj. – wychrypiał, zagryzając dolną wargę.

- Miło wiedzieć, że zwracasz na niego uwagę. – uniósł sugestywnie brwi, zakręcając biodrami.

W oczach Harry'ego pojawiła się iskra pożądania.

- O mój boże nie rób tak. – sapnął.

- Jak? Tak? – ponowił czynność, uśmiechając się chytrze. Dobrze wiedział co robił.

- Louis William, błagam cię, nie teraz. – potarł twarz dłońmi. Kąciki ust Louisa nie przestawały się unosić – Sprawiasz, że chcę robić z tobą niegrzeczne rzeczy. – mruknął przy jego szyi.

- Niedługo. – szepnął, zostawiając mokry pocałunek na linii szczęki bruneta, a następnie opuścił go osłupiałego. Obiecał Anne pomóc przygotować jej przekąski i gdyby nie przyszedł, mogłaby się trochę zawieść na nim.

Około osiemnastej pojawiła się rodzina Tomlinsonów. Jay mówiła coś o tym, że niesie dobrą wieść, ale stwierdziła, że powie Louisowi dopiero po północy. Dwie najmłodsze siostry zostały u rodziców Dana. Szatyn wciąż był czujny co do jego osoby, ale widząc jak jego mama była szczęśliwa u boku tego mężczyzny, nie mógł czuć do niego urazy. Cieszył się, że dziewczynki przyjmowały go na tyle dobrze i ufały mu.

Godzinę później budynek został już zapełniony. Nieznane twarze przemykały obok Louisa w kółko i w kółko. Nie spodziewał się, że Harry posiada tak wiele znajomych. Momentami naprawdę zapominał o tym, że jego chłopak jest sławny. Przedstawiał mu ich z tym swoim czarującym uśmiechem z dołeczkami w policzkach i łapał się na tym, że patrzył na niego, zamiast na poznawanych ludzi. Nie potrafił poradzić nic na to, że biło od niego takie piękno, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Zakręcone loczki swobodnie opadały po bokach, dodając mu uroku.

Rozpierała go również duma, gdyż Harry otwarcie mówił o Louisie jako swoim chłopaku. W jego głosie nie dało się wychwycić ani nutki zawahania. Kompletnie nie przejmował się z opinią innych, będąc całkowicie zadowolonym z tego, że jego orientacja nie była czymś, czego powinien się bać, czy wstydzić. Serce Tomlinsona rosło z każdym słowem wypływającym z ust Stylesa i miał ochotę po prostu schować go w kieszeni i nigdy nie pozwolić mu uciec.

bitter sweet symphony × stylinson [✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz