Rozdział 13 - Nie znajdziemy drogi powrotnej? -Nie wierzysz w własne możliwości?

189 17 1
                                    


Chłopak na początku zignorował to co do niego mówiłam. Jasne, lepiej olać kogoś, bo wydaje się, jakby plótł głupoty. „Kłamiesz! Nie byłaś nigdy wampirem!". A jednak... nagle przypomniało się mu się pewne zdarzenie, które nie pasowało do obecnego stanu. Nie zdziwiłam się. Początkowo sama miałam wątpliwości, czy inna rzeczywistość nie istnieje. 

Ale... świat skrywa jeszcze wiele niespodzianek. Jedne są przyjemne, drugie - te gorsze.

Jeszcze raz zwróciłam Harry'emu uwagę, za błądzenie myślami gdzieś indziej.
Skoro pamiętał czynności wykonywane przed znalezieniem się tutaj... tkwimy w tym razem.

- Czekaj... naprawdę jestem zwykłym człowiekiem, a ty tą kreaturą? - wskazał na siebie. Kiwnęłam głową na tak.

- Przynajmniej wiem jaka rzecz wywołała... symulację. - ukryłam twarz w dłoniach. Trudno cokolwiek wyjaśnić, gdy tajemnice powoli wychodzą na jaw.

- Więc dlaczego mi o niej nie powiesz?

- I tak za wiele wiesz- westchnęłam. Jamie pewnie by zażartował „Gorzej być nie może, prawda?"

...

(Perspektywa trzeciej osoby)
Jamie chodził nerwowo w tę i z powrotem. Anastazja wraz z Harrym znajdowali się w letargu... śpiączce, jakkolwiek to nazwać. Na nic szły próby przebudzenia obojga. Zero reakcji.
Może problem nie tkwił w reakcjach na bodźce zewnętrzne. Krótko podsumowując... ich połączenie wydarzyło się w tym samym czasie. Więź „zaatakowała" w najmniej odpowiednim momencie.
Nie ważne co się działo przedtem. Teraz byli skazani na siebie samych aby odnaleźć drogę powrotną. Z tego powodu też nie mógł się pozbyć natrętnej kuzynki szatyna. Naciskała, że chce zostać dopóki nie otrzyma wyjaśnień.

"Uparta brunetka... szczere wyrazy współczucia za posiadanie kogoś takiego w rodzinie".

Pod koniec dnia wkurzył się i prawie wyrzucił dziewczynę za drzwi. Trzymał nerwy na wodzy, jednak do pewnego momentu.
Po polowaniu udał się do salonu. Powrócił do czytania księgi o więziach. Na jak długo będą tam tkwić?
Zapewne do końca „walki".

...

Perspektywa Anastazji.
Miałam nadzieję, że przetrwamy jakoś pierwszy "dzień". Jakże mogłam się bardzo pomylić. W przestrzeni zaczęły znikać... części. Nie było żadnych urządzeń, prądu... rośliny rozpływały się w powietrzu...

Najgorsze? Zero ludzi. Tylko nasza dwójka. Harry zaczynał powoli "wariować".

- Nie wyobrażam sobie, żeby pić krew zwierząt! Jest ohydna, mętna nie daje tyle siły co ludzka! - wymachiwał nerwowo rękami. Nie wzruszona tym, nadal patrzyłam przed siebie.

- Nie wierzę, że jesteś takim marudą. Nie sprawisz, że ktoś się zjawi, przepraszam.

- Zero pocieszenia, dzięki!

- A chciałeś usłyszeć coś innego? Pstryk palcami i dostaniesz obiad?

- Chcę krew ludzką, natychmiast!

- To zabij mnie! - wrzasnęłam w końcu, nie wytrzymując zrzędzenia. - Tu jestem człowiekiem, proszę! Nie wnerwia Cię pulsowanie na mojej szyi? Zatop swoje kły, po sprawie! - jakby dotknięty tymi słowami, spuścił głowę i głęboko westchnął. Aha, zabolało. - Nie dopuścisz się do tego... bo zakochałeś się. - wywnioskowałam siadając obok. Ta czynność się zbyt często powtarza. Wstajemy, siadamy. Nic innego.

- Nie byłbym w stanie... Ci tego zrobić. - wysapał ciężko. Był u kresu sił. Co teraz? Nie jesteśmy z książki, nie mogę mu "dać trochę swojej krwi", aby przetrwał. Tu tak nie działa. Zaczynasz pić... nie przestajesz. Chociaż w przypadku Rosalie, Jamie jej „nie uszkodził". Tutaj lepiej nie ryzykować. - Wiem, że zostałbym sam... nie przeżyłbym... - ciężko mu było cokolwiek powiedzieć. Niepewnie przytuliłam się do niego. Przetrwamy... znajdziemy wyjście, choćby nie wiem co. Poczochrałam jego "idealnie ułożone włosy". Mógłby już nie wyglądać jak model...

Vampire. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz