Rozdział 16 - coś poszło nie tak.

119 12 1
                                    


Rozdział 16 - coś poszło nie tak.

Spadam... gdzie, dokąd... nie wiadomo. Ciemność spowija wszystko wokół, przytłoczenie wyczuwam nawet w kościach. Czy chcę umierać? Mimo, „złamania zasady życia"... wizja zakończenia żywota w inny sposób, niż obecny bardziej się "uśmiecha".

Nie starzejesz się... jak mogłaś! Ukrywałaś się... miałem po tobie żałobę!" - co? spróbowałam się odwrócić w stronę dźwięku. Jacob? Jak? Przecież...

Myśleliśmy, że umarłaś w tak młodym wieku... wampiryzm? Dziecko, w jakiej wierze ciebie wychowałam?!" warga zaczęła drżeć pod wpływem słów. Matka...
Kłamstwo, nieprawda, to jej nie ma od kilkunastu lat...

Będziesz przeklęta! Chora! Zabijasz niewinnych ludzi dla zdobycia krwi!"

Nigdy cię nie pokocha! Zostawi dla innej po przemianie, jaką mu zaoferujesz!"

Anastazja... idealne imię dla zdrajczyni!"

Po co ci było wieczne życie?! Nie z miłości, nie odczuwasz tego uczucia!"

Myślałam, że wybuchnę od ilości głosów w głowie. Przymknęłam oczy, próbowałam się uspokoić, lecz pogorszyłam sprawę. „Wyrzuty sumienia" nasiliły się, napierały z całej siły.

- Dość! Przestańcie, nic o mnie nie wiecie! - krzyknęłam, tuż przed „uderzeniem w światło."

Upadłam na ziemię. Słońce czy inna jasność raziła przez dłuższą chwilę, zanim przyzwyczaiłam się do obecnej sytuacji.
Dwie ręce, dwie nogi... ok, jestem cała. Podniosłam się, krótko po tym stając „jak wryta".

Zielone winorośle pięły się w górę, jakby próbując osłonić mury przed nieproszonymi gośćmi. Wieże po obu stronach, a w nich strażnicy. Niepewnie zrobiłam parę kroków do przodu. Fosa, opuszczony most. Przeszłam na drugą stronę. Niebieska woda... nie skażona chemikaliami... dobrze, dlaczego znalazłam się w średniowiecznym zamku?!
Ludzie nie zwracali uwagi, na blondynkę, rozglądającą się po pomieszczeniach.

„Normalnie jakbym odwiedzała Fridericka...".

Przystanęłam przed lustrem. Jeszcze większy szok? Czerwona, długa suknia z gorsetem, zdawała się idealnie „leżeć na mym ciele". Okręciłam się kilka razy, nawet uszczypnęłam... tkwię tutaj... wow. Włosy... w nienaruszalnym stanie, swobodnie spoczywały na plecach.

- Lady... - ciemnoskóra pokojówka dygnęła przede mną, następnie weszła w jeden z wielu korytarzy. Postanowiłam pójść prosto przed siebie. Nie znam tego miejsca, nie mam zielonego pojęcia jak się tu poruszać.

Ściany zdobiły różnorakie dywany, obrazy poprzednich władców, a także kamienne rzeźby, gdzie nie gdzie zbroje rycerskie. Zatrzymałam się w sali tronowej. Dwa, potężne trony, tylko czekały, aż ktoś w nich usiądzie i zacznie wydawać rozkazy.

Przetarłam czoło, czując dreszcz. Rany... klimaty typowe dla...

- Tutaj jesteś. - ktoś o wiele wyższy otulił mnie od tyłu ramionami. - Moja pani, moja królowa... moja druga połowa serca po wszechczasy. - po okręceniu, spojrzałam mu prosto w twarz. Mogę uciec, albo chociażby zwiać? Wszystko jest możliwe, spodziewałam się nawet Jamie'go, lecz... Harry? Byłam całkowicie pewna, że przeniosło go do innej „krainy". - Nie krępuj się, zaraz znajdziemy dla ciebie niewolnika. Czuję twoje pragnienie... - zaciągnął się powietrzem - Z daleka. - wziął moją prawą dłoń, prowadząc na tron.

Poznałam króla... jednak jego zamiary są całkowicie sprzeczne.

- Siadaj Me Lady. Postaramy się o kogoś... czystej krwi. - uśmiechnął się, ukazując tym samym kły. Ugh, natrafiłam prawdopodobnie na średniowieczne panowanie wampirów.

Vampire. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz