5.

357 41 3
                                    

Błędy sprawdzałam tylko tak pobieżnie, także jeśli jakieś zostały to najmocniej przepraszam, później je poprawię. A tymczasem życzę miłego czytania i czekam na wasze opinie 😊
~~~

Po tym jak się obudziłem, przez jakiś czas po prostu leżałem i patrzyłem w sufit. Pragnąłem dowiedzieć się więcej o tym tajemniczym chłopaku. Nathaniel... cudowne imię... jak dla anioła... pomyślałem. Nie ważne czy zwariowałem, czy co, ale musiałem się czegoś o nim dowiedzieć. Na początku wziąłem laptopa, chcąc poszukać czegoś w internecie na temat tego, co kiedyś się tutaj wydarzyło. Po wpisaniu odpowiedniego hasła w przeglądarkę, wyskoczyło bardzo dużo stron, włączyłem jedną z nich i zacząłem czytać.

"Okrutne morderstwo. Pijany ojciec brutalnie zamordował swojego syna, a następnie spalił jego ciało. Sam później popełnił samobójstwo."

"Podczas libacji alkoholowej w jednym z londyńskich mieszkań doszło do katastrofy. Z rąk towarzyszy ojca, w okrutny sposób zginął zaledwie ośmioletni chłopiec"

"Włamywacze sądząc, że w mieszkaniu nikogo nie ma, weszli do środka. W swoim pokoju spał ośmioletni chłopak, którego z zimną krwią zamordowali, podobnie jak jego ojca, który chciał uratować syna."

Czytałem kolejne artykuły i nie wiedziałem już w co mam wierzyć. Nagle laptop się wyłączył, a kiedy próbowałem go włączyć, nie dało się.

- No co jest, przecież jest naładowany... - powiedziałem sam do siebie, sięgając po ładowarkę.

- Nie czytaj tych głupot w internecie. To co tam piszą nie jest prawdą. Chcesz wiedzieć, jak było w rzeczywistości? - usłyszałem, na początku przestraszyłem się, ale kiedy zrozumiałem, że to jest on, uspokoiłem się. A co tam, pogadam sobie z duchem, przecież w tym nie ma nic nadzwyczajnego, pomyślałem i odpowiedziałem mu krótkie "tak". - Prawdą jest to, że... zostałem bestialsko wręcz zamordowany... mój ojciec lubił sobie wypić, to też jest prawdą... moja mama harowała jak wół, żebyśmy mieli na rachunki i jedzenie, mimo, że miałem wtedy tylko osiem lat, rozumiałem więcej, niż wszyscy myśleli. Byłem strasznie zamknięty w sobie, nie biegałem po podwórku jak inne dzieciaki... prawie codziennie, często też w nocy, musiałem uciekać z domu przed rozwścieczonym ojcem... - usłyszałem szloch. Gdybym tylko mógł go zobaczyć, gdyby był obok mnie, próbowałbym go jakoś pocieszyć...

- Nathaniel... - wyszeptałem jego imię, rozglądając się po pokoju, jednak nie dostałem odpowiedzi, nawet nie mogłem usłyszeć jego płaczu.... - Nath... gdzie jesteś? - zapytałem już trochę głośniej i podniosłem się z kanapy. Zacząłem kręcić się wokół własnej osi, ale niczego nie dostrzegłem. W końcu skierowałem się do łazienki, gdzie chłopak poraz pierwszy dał o sobie znać. - Jesteś tutaj? - zapytałem, jednak dalej odpowiadała mi cisza. Zrezygnowany usiadłem na podłodze, opierając się plecami o pralkę. - Nie wyjdę stąd, dopóki... mi nie odpowiesz... - powiedziałem, tak naprawdę nawet jej nie oczekując... oparłem tył głowy o urządzenie i zacząłem bujać w obłokach. Kiedy powoli odpływałem, poczułem jakby ktoś przytulał się do mojej ręki i opiera głowę o moje ramię. Jakoś czułem, że to ten mały duszek, który tak zaczął mnie interesować. Uśmiechnąłem się pod nosem i pozwoliłem sobie odpłynąć, z nadzieją, że znów go zobaczę.

Siedziałem na błękitnym łóżku, a obok był przytulony do mnie Nathaniel. Głaskałem go delikatnie po głowie, jego włosy były miękkie i miały przyjemny zapach.
- Jasper, przepraszam... czy dalej chcesz ze mną rozmawiać? - zapytał cichutko, na co od razu odpowiedziałem twierdząco.

- Opowiesz mi co było dalej? - zadałem pytanie, na co chłopak przełknął ślinę i skinął głową, wtulając się we mnie jeszcze bardziej. Był tak przyjemnie ciepły... jego drobne, wychudzone ramionka otoczyły moje ciało w ledwo wyczuwalnym uścisku.

- On... on nas bił... katował... wszystkim co miał pod ręką... a w dniu, kiedy umarłem... on przyprowadził ze sobą jakiegoś faceta... ja głupi zamiast czekać na mamę, położyłem się spać i to była najgorsza decyzja jaką kiedykolwiek podjąłem.... inaczej bym uciekł albo próbowałbym się bronić... - Nathaniel zaczął łkać w moje ramię, a ja nie wiedziałem co mam robić. Przez chwilę siedziałem osłupiały, ale moment później przytuliłem jego drobne ciałko, które trzęsło się od kolejnych fal łez. Moja koszulka z każdą chwilą robiła się coraz bardziej wilgotna, ale nie przejmowałem się tym.
- Musiałeś długo to w sobie dusić, prawda? - odpowiedział mi tylko kiwnięciem głowy.
- Musisz już iść... - wyszeptał - twój kolega zaraz tu przyjdzie... - usłyszałem jeszcze i obudziłem się.
Moja bluzka rzeczywiście była mokra, tylko w tym miejscu, gdzie czułem, że Nath tam jest. Przez chwilę wpatrywałem się w plamę, aż usłyszałem dzwonek do drzwi. Miał rację... pomyślałem i szybko poszedłem otworzyć. Po chwili razem z Jacobem siedzieliśmy na kanapie, chłopak przyglądał się mojej koszulce.

- No co? Zalałem się, jak tak nagle zadzwoniłeś... poza tym, masz klucze, dlaczego ich nie używasz? - zmyśliłem na poczekaniu, od razu zmieniając temat. Chłopak tylko wzruszył ramionami i opadł na fotel. - Ej, wszystko w porządku? - Jacob tylko zaprzeczył ruchem głowy. - Chcesz pogadać ?

- Eh... jakby to powiedzieć... jesteśmy kumplami, tak? I cokolwiek się wydarzy, nic tego nie zmieni, prawda? - na oba pytania skinąłem głową, patrząc na niego ze zdziwieniem. Ten przez chwilę patrzył mi prosto w oczy, po czym wstał i usiadł tuż obok mnie, ze spuszczoną głową. - bo muszę ci coś powiedzieć... ja... wolę chłopaków i... ty... no... lubię cię... tak bardziej niż kumpla... ale wiem, że ty nie jesteś taki jak ja i nie będziemy razem, ale musiałem to z siebie wyrzucić i zrozumiem jeśli mnie teraz znienawidzisz, jednak mam nadzieję, że jakimś cudem to się nie stanie i dalej będziemy chociaż kumplami. To naprawdę mi wystarczy. - wyjąkał początek, by reszte wypowiedzi wyrzucić z siebie na jednym wdechu. Ja natomiast siedziałem zdziwiony, po woli analizując to, co przed chwilą usłyszałem. Jednak zajęło mi to zbyt dużo czasu, bo Jacob mówiąc krótkie "przepraszam" wyszedł szybko z mojego mieszkania. Chciałem pójść za nim, ale dalej byłem w cienkich piżamach i kapciach, a na dworze było zimno... wziąłem więc telefon i próbowałem się do niego dodzwonić, jednak nie odbierał, ani nie odpisywał na wiadomości. W końcu wyłączył telefon, a ja zrezygnowany zadzwoniłem do jego siostry. Nie powiedziałem jej o czym rozmawiałem z jej bratem, jedynie poprosiłem ją, żeby dała mi znać, jak tylko chłopak wróci do domu. Gdy się rozłączyłem odchyliłem głowę do tyłu, na oparcie kanapy, po chwili poczułem, że odpływam, ale tym razem znalazłem się w śnieżnobiałej kuchni z czarnymi elementami. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i wtedy zobaczyłem Nathaniela.

- Zrobiłem obiad, mam nadzieję, że jesteś głodny. - usłyszałem jego cichy głosik. Nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem, obiad we śnie zrobiony przez ducha... ciekawe. - Przepraszam, ale nie rozumiem dlaczego się śmiejesz. Chcę być tylko miły... - chłopak momentalnie posmutniał, mimo, że nie widziałem jego twarzy, bo stał do mnie tyłem, można to było wyczuć po jego głosie.

- Eh... wybacz, po prostu to wszystko jest tak dziwne, że aż śmieszne. Mam zbyt wybujałą wyobraźnię i za dużo śpię... - przyznałem, myśląc o tym, żeby się obudzić, jednak to się nie działo.

- Przepraszam... polubiłem cię, nie chcę cię teraz stracić, tak jak straciłem wszystkich...

- Przestań przepraszać. Powiedz mi lepiej, dlaczego widzę cię tylko jak śpię? I czemu nie mogę zobaczyć twojej twarzy? - zapytałem siadając przy stoliku.

- Bo... Ja... nie wiem, czy mogę ci zaufać na tyle, byś mógł mnie zobaczyć... chcę, żebyś najpierw zaakceptował mnie, a później dopiero zobaczył... nie chcę, żebyś oceniał mnie z wyglądu... - Przyznał ze spuszczoną głową. - Wiem, że za tydzień musisz wrócić na studia, wtedy nie będę ci zawracał głowy, ani cię usypiał...

- Czekaj co?? Usypiał?? Jak?? - wykrzyknąłem, zrywając się z miejsca, czego od razu pożałowałam, bo chłopak skulił się lekko, przestraszony i po chwili wszystko się rozmazało, a ja się obudziłem...

Save me...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz