I w ten sposób dochodzę do wczorajszej nocy. Od ostatniego "spotkania" z Nathanielem, nie dawał o sobie w ogóle znać. Muszę przyznać, że trochę mi go brakowało, jednak w nocy znowu go widziałem. Byłem bardzo zmęczony i szybko zasnąłem.
Od razu znalazłem się w błękitnym pokoju, przy biurku stał Nath, jak zawsze ubrany w czarne spodnie i bluzę w tym samym kolorze. Jego włosy były dłuższe niż poprzednio, ale dalej swobodnie opadały na jego ramiona. Przez chwilę nic się nie działo aż w końcu Nathaniel poruszył się. Złapał wszystkie swoje włosy i związał je w małą kitkę, ja nie byłem w stanie się poruszyć, ani odezwać. Moment później chłopak powoli odwrócił się w moją stronę, a ja pierwszy raz mogłem zobaczyć jego twarz. Szybkim krokiem podszedłem do niego i delikatnie ująłem jego buźkę w dłonie, unosząc ją lekko do góry. Jego wielkie, pozbawione blasku, błękitne oczy były przepełnione bólem i smutkiem. Od zewnętrznego kącika lewego oka, przez cały policzek, usta i brodę przebiegała oszpecająca jego śliczną buźkę, blizna. Widać było, że rana musiała być naprawdę bardzo głęboka... chyba przyglądałem się zbyt uporczywie, bo Nath jęknął cicho i odwrócił się tyłem do mnie. Niewiele myśląc, objąłem go od tyłu, opierając brodę o jego ramię.
- Dlaczego tyle cię nie było? - zapytałem cicho, tuż przy jego uchu. Nath tylko drgnął, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. - Nie rozumiem... możesz powtórzyć? - poprosiłem, odsuwając się trochę i odwróciłem go w swoją stroną.
- Bałem się, że nie chcesz mnie już widzieć... - powiedział cichutko ze spuszczoną głową, zazwyczaj w takich momentach się budziłem, ale nie tym razem. Złapałem go lekko dwoma palcami za brodę, unosząc jego twarz do góry, drugą ręką pogłaskałem go po policzku, po czym z szerokim uśmiechem potargałem mu włosy i pociągnąłem za rękę w stronę łóżka, gdzie razem usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
Nathaniel bardzo się ożywił i dużo opowiadał mi o ludziach, którzy żyli w tym mieszkaniu przez ostatnie 10 lat. Mówił, że zawsze jak byli za głośni lub coś mu w nich nie odpowiadało, straszył ich, a oni szybko stąd uciekali. Opowiedział mi też o rodzinie, która była tu przede mną. Byli to rodzice razem z córką, która nie miała żadnych znajomych, dużo czasu poświęcała na naukę i czytanie różnych książek. Nath czuł się z nią jakoś powiązany, więc ujawnił się jej, a później zaprzyjaźnili się. Ona była w jego wieku i dużo go uczyła. Dużo czasu spędzali w jej pokoju, który teraz zajmuję ja, rodzice spali w salonie. Karina, bo tak miała na imię, widziała Natha, ale nie wiedziała, że tylko ona. Któregoś dnia, jak rodzice przyłapali ją na rozmowie z nim, ona chciała go im przedstawić, jednak przez to, że rodzice go nie widzieli, uznali, że ich córka zwariowała. Wysłali ją na terapię, która nic nie dawała i w końcu wyprowadzili się.
- Jasper... tylko się nie denerwuj, ok? - powiedział Nath, po tym jak opowiedział o Karinie, ja zdziwiony spojrzałem na niego, a on pospieszył z wyjaśnieniem. - No bo... zaspałeś na zajęcia... - powiedział ze spuszczoną głową, a ja od razu się obudziłem. Czułem, że ktoś siedzi na moim łóżku, ale nikogo nie widziałem, jednak oczywiste było, że to Nathaniel. Po chwili zadzwonił mi telefon, który od razu odebrałem. Dzwonił Jacob z pytaniem, czemu jeszcze mnie nie ma, po krótkim wytłumaczeniu, rozłączyłem się i z powrotem opadłem na łóżko.
- Dlaczego nie mogę widzieć się z tobą tak, jak widziałeś się z tą dziewczyną? - zapytałem zrezygnowany. - Tak byłoby łatwiej, przynajmniej bym nie zasypiał na zajęcia. - dodałem jeszcze i zaśmiałem się, usłyszałem też cichy śmiech Natha i po chwili zobaczyłem go, siedzącego w nogach mojego łóżka. Zaskoczony zerwałem się do siadu, co najwyraźniej rozbawiło chłopaka jeszcze bardziej, bo zaczął zachodzić się ze śmiechu. Po chwili obaj śmialiśmy się w najlepsze aż Nathaniel wstał i podszedł do mnie, wyciągając rękę w moja stronę, trochę zdziwiony spojrzałem na niego, ale złapałem dłoń, a chłopak pociągnął mnie, by pomóc mi wstać. Jego ręka, w przeciwieństwie do mojej, była przyjemnie ciepła. Nath zaczął kierować się w stronę kuchni, gdzie kazał mi usiąść przy stole, a sam zaczął przygotowywać śniadanie. Dziwiło mnie to, z jaką swobodą porusza się po pomieszczeniu i wie co gdzie leży. Kiedy Nath naszykował sobie wszystkie potrzebne mu rzeczy do zrobienia naleśników, podszedłem do niego z fartuchem w ręce, który przełożyłem mu przez głowę i związałem w pasie. Zauważyłem, że jego ciało drżało lekko za każdym razem, jak go dotknąłem.
- Może mogę ci jakoś pomóc? - zapytałem, opierając się o blat, przy którym on stał. Nath przez chwilę patrzył na mnie, by zaraz zacząć energicznie kręcić głową. Jego cieniutka gumka do włosów pękła i przez to blond włoski znów zasłaniały mu twarz. Poszedłem szybko do pokoju, bo byłem pewny, że gdzieś tam jest gumka, która Amanda kiedyś zostawiła, a kiedy ją znalazłem wróciłem do chłopaka i delikatnie złapałem jego włosy w coś, co w sumie trochę przypominało kucyka. Przez chwilę podziwiałem moje nieudane dzieło, aż Nathaniel odwrócił się w moją stronę z łopatką do przekręcania naleśników w ręce. Odruchowo zrobiłem krok w tył.
- Dzięki, chociaż fryzjerem to ty na pewno nie będziesz - zaśmiał się, a po chwilo przybrał poważną minę, która nijak się miała do jego uroczej, lekko czerwonej na policzkach, buźki. - A jeśli chodzi o pomoc, to w tej chwili ja rządzę w kuchni, więc idź, usiądź i poczekaj. - powiedział niby surowym tonem, wymachując przy tym łopatką, ja powstrzymując śmiech, skinąłem głową i posłusznie usiadłem przy stoliku. Śledziłem każdy jego ruch, które wykonywał i ogromną jak na chłopaka gracją, a przez to w ogóle nie mogłem oderwać od niego wzroku. Z każdą chwilą po kuchni rozchodziły się niesamowite zapachy, przez które robiłem się coraz bardziej głodny. Kiedy już miałem zamiar zacząć narzekać, Nath postawił przede mną talerz ze stosem naleśników z czekoladą i bitą śmietaną. Uradowany od razu zacząłem jeść, a blondyn jedynie przyglądał mi się z uśmiechem.
- A czemu ty nie jesz? - wybełkotałem z pełnymi ustami, a ten zaśmiał się tylko, wstał i biorąc mój ulubiony kubek, nalał do niego sok, po czym podał mi go.
CZYTASZ
Save me...
Teen FictionMieliście kiedyś takie wrażenie, że będąc samemu, czujecie obecność innej osoby? Czujecie jej wzrok na sobie, czasem jej dotyk, widzicie ślady jakie pozostawia? No ja właśnie mam coś takiego, nawet teraz, pisząc to, czuję dotyk na ramieniu tejże oso...