Spędziliśmy razem całkiem miły dzień, Amanda nawet doradziła Nathanielowi czego mógłby użyć, żeby zasłonić choć trochę bliznę na twarzy. Gdzieś około godziny 16 goście sobie poszli, a ja zostałem sam z blondynem.
- Ta Amanda to naprawdę fajna dziewczyna, ale ten Jacob... czemu on się tak do ciebie przystawia? Tak ciągle cię obejmuje, przytula i w ogóle... - wypalił w pewnym momencie Nath, głosem pełnym żalu i czegoś... coś jak zazdrość? Ooo mój mały duszek jest zazdrosny? Urocze... Pomyślałem, przysuwając się do niego na tyle blisko, na ile pozwalały jego przyciągnięte do klatki piersiowej, kolana, po czym ująłem w dłonie jego buźkę i zbliżyłem się do niego jeszcze bardziej.
- Wiesz dobrze, że Jake jest gejem, a ja mu się podobam, ale nie chcę go w żaden sposób odtrącać, więc pozwalam mu na takie zachowanie. - wyszeptałem ,patrząc mu prosto w oczy, na co ten tylko skinął główką i odsuwając moje dłonie, odwrócił wzrok. - Poza tym... - kontynuowałem, tym razem normalnym tonem głosu - takie gesty z jego strony wcale mi nie przeszkadzają, od zawsze się tak zachowywał i dziwnie by było, jakby tak nagle zaprzestał tego.... - dokończyłem, wstając z kanapy i udałem się do kuchni z zamiarem przygotowania sobie jakiegoś obiadu. Przypomniałem sobie, że w zamrażarce mam jeszcze pizzę, więc wyjąłem ją, po rozpakowaniu dodałem trochę swoich składników, bo w tych gotowych pizzach zawsze im wszystkiego szkoda, a w szczególności sera, dużo sera na pizzy to podstawa! Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc moje dzieło, po czym wstawiłem owe dzieło do piekarnika i wróciłem do salonu, gdzie sądziłem, że zastanę Nathaniela, jednak jego nie było.
- Nath? Gdzie jesteś? - zapytałem rozglądając się.
- Zobaczymy się jutro... - usłyszałem jego ściszony głos w swojej głowie, na co skinąłem tylko głową i rozsiadając się na kanapie, włączyłem telewizor. Po chwili sięgnąłem też po laptopa, by napisać do kogoś, żeby wysłał mi notatki z dzisiejszych zajęć. Kiedy pizza była już gotowa, wyjąłem ją i z powrotem zająłem miejsce na kanapie. Przykryłem się kocem, włączyłem jakiś film i zajadając się jakże zdrowym posiłkiem zacząłem oglądać.
Ten film był tak ciekawy, że nawet nie zauważyłem, kiedy minęły te dwie godziny... właśnie ten film jakoś nakłonił mnie do tego, by wszystko tutaj opisać. Oczywiście będę robić to dalej, jednak po obejrzeniu tego, siedzę już drugą godzinę opisując to wszystko... i chyba na tym zakończę...
Tak więc... do następnego.
Mijały kolejne dni, zima już całkiem się skończyła, codziennie na niebie było słońce, żadnych chmur, a na dworze ciągle było 20-25°C, co było idealną pogodą jak dla mnie. Nathaniel coraz bardziej dogadywał się z bliźniakami, co niezmiernie mnie cieszyło. W końcu postanowiliśmy zrobić sobie dłuższe wolne od zajęć i tego wszystkiego, i wyjechać gdzieś na kilka dni. W Końcu wybór padł na działkę rodziców rodzeństwa nad jakimś tam jeziorem. Plusem było to, że pogoda dopisywała, a w okolicy owej działki nikt nie przebywa.
- Ale... Nathaniel, jedziesz z nami, prawda? - zapytała Amanda, kiedy we czwórkę siedzieliśmy w moim salonie dzień przed wyjazdem. Wspomniany chłopak spojrzał lekko spanikowany w moją stronę. Od 10 lat nie opuszczałem tego miejsca... boję się... Usłyszałem w swojej głowie i posłałem mu delikatny uśmiech, myśląc o tym, by się nie martwił. Niedawno zauważyliśmy, że możemy komunikować się między sobą poprzez myśli, to naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie. Chłopak przełknął ciężko ślinę i zwrócił się w stronę dziewczyny, która wciąż wyczekiwała odpowiedzi.
- Em... no... ten... - zaczął się jąkać, nie mogłem na to patrzeć, jakoś szkoda mi go było, więc wkroczyłem do akcji.
- Nath ma bardzo surowych rodziców i raczej mało prawdopodobne jest to, że mu pozwolą, a poza tym... spójrzmy prawdzie w oczy, kto o normalnych zmysłach chciałby spędzić z wami tyle czasu, bez przerwy... lepiej dzieciakowi tego oszczędzić, jeszcze biedny będzie miał przez was uraz do końca życia... - powiedziałem z udawaną powagą, a po chwili wszyscy razem zaczęliśmy się śmiać.
- Jass... - odezwał się Nath, kiedy już uspokoiliśmy się, zawsze się tak do mnie zwracał, gdy nie chciało mu się mówić mojego pełnego imienia, gdyby ono było jeszcze jakoś specjalnie trudne... - ja naprawdę chciałbym tam z wami jechać, ale nie wiem czy dam radę...
- Czemu się tak przejmujesz? Zbierz rzeczy, jutro z rana widzimy się przed parkiem i jedziemy. - wtrącił się Jacob, na co Amanda tylko przyznała mu rację. - Ej dobra, my już będziemy lecieć, trzeba jeszcze zakupy zrobić. - powiedział, wstając i uśmiechnął się znacząco.
- Zapas procentów obowiązkowy! - zawołałem i ze śmiechem przebiłem piątkę z Jacobem.
- Pijaki... - westchnęła Amanda, po czym pożegnała się z Nathanielem i poszła na korytarz, by założyć buty. - No idziesz? - krzyknęła za bratem, który zaśmiał się i żegnając się krótko dołączył do siostry. Ja natomiast rozsiadłem się na kanapie obok Natha, obejmując go ramieniem.
- Może chcesz pójść gdzieś, przydałoby się zrobić jakieś małe zakupy. Nie mamy nic w lodówce, a do jutra jeszcze sporo czasu. - zaproponowałem, na co blondyn spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem.
- Przypominam ci poraz... kolejny, że ja nie jem. - zaśmiał się.
- Ah... ciągle zapominam, że jesteś... małym, wrednym, wychudzonym duszkiem, który żywi się powietrzem. - ze śmiechem pchnąłem go na kanapę i zawisnąłem nad nim, by po chwili zacząć go łoskotać wszędzie gdzie popadło. Blondyn śmiejąc się aż do łez, próbował się wyrwać, na co oczywiście nie miał nawet najmniejszych szans. Po chwili Nath nagle zniknął, przez co ja poleciałem na kanapę, a już po kilku sekundach, blondyn siedział uradowany na moich plecach.
- Ej to jest nie sprawiedliwe!! - krzyknąłem, odwracając się szybko. Złapałem chłopaka w biodrach, kładąc go z powrotem pod sobą. Przez chwilę patrzyłem po prosty na niego, aż podniosłem się i skierowałem do łazienki. - Zbieraj się, za 10 minut wychodzimy. - powiedziałem zamykając za sobą drzwi. Tam umyłem zęby i załatwiłem się, a kiedy skończyłem poprawiać spodnie, usłyszałem za sobą cichy śmiech Nathaniela.
- Czy nie mogę mieć tutaj chociaż odrobiny prywatności? - zapytałem mocno zirytowany, na co chłopak zasłaniając usta, tym samym powstrzymując śmiech, zaprzeczył ruchem głowy. Westchnąłem zrezygnowany i podszedłem do umywalki, by umyć ręce. - A tak ogólnie, to co cię tak bawi? - zapytałem poprawiając włosy.
- Nic.. nic szczególnego - odezwał się i mrucząc pod nosem coś, że mam coś nie tak z koszulką, podszedł do mnie, po czym zaczął ją poprawiać. Czując jego delikatne, chłodne palce, przez moje ciało przeszły dreszcze, podobało mi się to, serce zaczynało bić mi coraz szybciej. Nath chyba coś zauważył, bo zaraz lekko zarumieniony odwrócił się w przeciwną stronę. Na chwilę wyłączyło mi się myślenie, złapałem go za ramię, odwracając w swoją stronę, po czym objąłem w pasie i przyciągnąłem do siebie. Jedną ręką delikatnie złapałem podbródek, by unieść do góry jego buźkę i móc spojrzeć w jego błękitne oczka, które z każdym dniem miały w sobie coraz więcej blasku.
- Cz..cze...czekaj... - jęknął cichutko, kiedy powoli zacząłem zbliżać swoje usta do jego i opuścił główkę, próbując się uspokoić. Staliśmy na tyle blisko siebie, że z łatwością mogłem wyczuć jak mocno bije jego małe serduszko. Po chwili przyłożyłem dłoń do jego klatki piersiowej i zacząłem lekko masować miejsce, w którym znajduje się serce. Nath odsunął moją rękę i przytulił się do mnie, oniemiały objąłem go i zacząłem głaskać po głowie. Pierwszy raz sam z własnej woli się do mnie przytulił... myśląc o tym, uśmiechnąłem się szeroko, a po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło.
- M-możemy j-już iść? - zapytał ledwo słyszalnie, odsuwając się odrobinę ode mnie, ja natomiast skinąłem tylko głową i wypuściłem go ze swoich ramion. Złapałem go jeszcze za rękę, by dodać mu trochę otuchy przy jego pierwszym od dziesięciu lat, wyjściu poza to mieszkanie i skierowałem się w stronę drzwi. Uśmiechnąłem się do chłopaka, który lekko odwzajemnił to i razem przekroczyliśmy próg mieszkania, po czym dalej trzymając się za ręce, wyszliśmy z bloku na świeże powietrze.
CZYTASZ
Save me...
Teen FictionMieliście kiedyś takie wrażenie, że będąc samemu, czujecie obecność innej osoby? Czujecie jej wzrok na sobie, czasem jej dotyk, widzicie ślady jakie pozostawia? No ja właśnie mam coś takiego, nawet teraz, pisząc to, czuję dotyk na ramieniu tejże oso...