Rozdział 3

62 9 2
                                    

Siedziałam na lotnisku zdenerwowana wszystkim. Nadal nie mogłam pogodzić się z tym, że opuszczam Kinnelon na cały miesiąc. W sumie nie miałabym tego za złe, nawet cieszyłabym się jakby to były zaplanowane wakacje. W sumie ciocia Jessie jest bogata, ma piękny, duży dom a ścieżka za nim prowadzi prosto ma przepiękną plażę. Jedyny fakt, który mnie irytuje jest to, że to wszystko było kłamstwem. Po wyjściu z domu 2 dni temu poszłam się przejść do parku, żeby pomyśleć o wszystkim. Myślałam, że znajdę natchnienie i będę wiedziała co dalej robić. Jednak nic, oprócz fali gorącego powietrza, nie przyszło. Kiedy wróciłam do domu poszłam prosto do mojego pokoju. Kilka razy mama pukała do drzwi, ale postanowiłam ją zignorować. Chciałam być sama. Następne dwa dni to były przygotowania do wyjazdu. Musiałam wytłumaczyć dziewczynom czemu się z nimi nie spotykam. Ominęłam fakt o tym, że rodzice się kłócą, tylko powiedziałam, że nastąpiła nagła zmiana planów. Były zaskoczone i zawiedzione, gdyż myślały, że spędzimy razem te wakacje. Poprosiłam je czy mogłyby mi pomóc z rzeczami i spytałam czy chciałyby mi pomóc z zakupami. Nie było żadnego problemu, żeby ze mną poszły, dlatego cały dzień chodziłyśmy po sklepach. Musiałam kupić strój kąpielowy i kilka bluzek. Dziewczyny namówiły mnie do kupienia tuniki, którą mogłabym założyć po kąpieli, oraz kilku spódniczek, co było niepodobne do mnie. Zawsze byłam zwolenniczką wygodnych spodni i T-shirtów. Kiedy skończyłyśmy zakupy poszłyśmy do mojego domu. Dziewczyny pomogły mi się spakować, doradzając co wziąć.

-Hmm... W tej bluzce wyglądasz bosko weź ją. - powiedziała Hannah, kiedy założyłam biały top.

-Nie jest zbyt obcisła? Mam wrażenie jakbym wyglądała jak wieloryb.-odpowiedziałam

-Bożee... Bells nie zaczynaj tego tematu - westchnęła Car - Jesteś chuda jak patyk, masz śliczne nogi i mówisz coś o wyglądzie wieloryba? Weź przestań bo żaden chłopak z Maami nie będzie z tobą gadał.

-Może to i dobrze - powiedziałam - Nigdy nie miałam szczęścia z chłopakami, a jak któryś się zakochiwał we mnie, to się okazało, że wszyscy uważali go za geja.

Wszystkie zaczęły się głośno śmiać. Gadałyśmy tak do wieczora, kiedy nie poszły do siebie. Trudno nam było pożegnać się ze sobą. Mam je za siostry, za którymi będę bardzo tęsknić.

Siedząc i czekają c na nasz lot wierciłam się niespokojnie. Po przejściu bramek została nam jeszcze godzina do naszego odlotu. Uznaliśmy, że poczekamy przy wejściu, ponieważ jak zaczną się zbierać ludzie to potem będziemy mieć słabe miejsca. Michael oczywiście chciał mieć miejsce przy oknie więc nie ruszał się z miejsca, chyba że do stoiska ze słodyczami. Patrzyłam z niepokojem na moją mamę, która wydawała się być zniecierpliwiona, aby jak najszybciej opuścić to miejsce.

-Bella, wiesz, że nie robię tego, aby was zasmucić. Proszę cię możesz mi wybaczyć? Uwierz, dla mnie też do wszystko jest trudne. Myślisz, że łatwo jest mi mówić Michealowi, że wyjeżdżamy. On się akurat cieszy, bo ma tam Scotta, ale wiem, że ty nie jesteś chętna. Nie chciałam cię zabierać od koleżanek, tylko spróbuj mnie zrozumieć.

Musiałam przetrawić te słowa. Czy jestem gotowa jej wybaczyć? W końcu nie chciała dla mnie źle, a za miesiąc mogę przecież wrócić prawda?

-Mamo, nie jestem zła. To znaczy byłam, ale już nie jestem. Nie chodzi mi o sam wyjazd, ale o fakt, że nam nie powiedziałaś. Co stało na przeszkodzie? Wiem i rozumiem, że musisz odpocząć od tego wszystkiego, od całej tej sytuacji. Nie mam do ciebie żalu. - uśmiechnęłam się i uścisnęłam jej dłoń. Ona odwzajemniła uśmiech a na jej twarzy pokazały się zmarszczki, których kilka lat temu nie było. Z jej twarzy można było odczytać zmęczenie i ból jaki sprawiają jej niektóre rzeczy. Siedzieliśmy jeszcze z 10 minut rozmawiając we trójkę o grze, którą Michael dostał pod gwiazdkę. Potem otworzyły się drzwi, które prowadziły do samolotu a w nich stanęła pani sprawdzająca paszporty.

Zajęliśmy nasze miejsca. Siedziałam razem z Michaelem a nasza mama za nami. Oczywiście musiałam ustąpić miejsca przy oknie mojemu młodszemu bratu, bo inaczej zrobiłby wielką aferę na cały samolot. No ale, czego nie robi się dla młodszego brata?

Wylądowaliśmy ok. południa. Na lotnisku miała czekać ciocia Jessie. Było to jedna z tych osób, którym ufałam ponad wszystko. Zawsze jak do niej jeździłam, to mogłam z nią o wszystkim pogadać, wyżalić się, bądź też poplotkować. Nie wątpię, że i tym razem tak będzie. Szybko odzyskaliśmy nasze bagaże i mogliśmy ruszać do wyjścia. Podróż minęła nam raczej spokojnie i bez problemów. Jedyne co mi przeszkadzało to marudzenie Mike'a, któremu się bardzo nudziło, więc nie obeszło się bez zagrania w karty. Na szczęście lot szybko minął a my właśnie opuszczaliśmy lotnisko. Wychodząc z niego, odrazu zobaczyłam na parkingu duże BMW, które było olśniewająco czarne, a z niego wysiadającą ciootkę. Niska kobieta, ok. czterdziestki, z kasztanowymi włosami, szła uśmiechnięta w naszą stronę. Jej promienny uśmiech poprawiłby humor dosłownie każdemu a jej pozytywną energię można wyczuć na kilometr.

-Carol! Kochanie, jak dobrze cię znowu widzieć! - westchnęła ciotka i objęła swoją siostrę w nieździwiedzi uścisk - Ile my się nie widziałyśmy? Trzy czy dwa lata? To kupa czasu!

-Jessie! Hej stęskniłam się! Dobrze wyglądasz! No sporo czasu minęło odkąd ostatni raz się widziałyśmy, ale teraz mamy całe wakacje, aby wszystko nadrobić! - odpowiedziała mama promiennie.

-To na pewno cię nie ominie! - powiedziała ciocia - No nie wierzę. Czy ta młoda kobieta, która stoi za tobą to Isabella? Ta Isabella, którą kilka lat temu przebierałam pieluchy i nie mogłam przez nią spać, bo się w nocy darła?

-Spokojnie ciociu, wydaje mi się, że z pieluch już wyrosłam. - uśmiechnęłam się do niej i utonęłam w jej uścisku.

-Bella, jak ty wyrosłaś! Nie wierzę, po prostu. Jaka ty śliczna jesteś! Pewnie od chłopaków, to ty się odpędzić nie możesz, co? - spytała z uśmiechem.

-No, tego bym nie powiedziała, szczerze mówiąc. - odpowiedziałam speszona.

-Dobra, dobra, pogadamy potem na osobności. - mrugnęła do mnie i podeszła do Mike'a - No, no, no. A tu proszę, rośnie nam sportowiec widzę.

-Jeszcze nie, ale w następnym sezonie mamy mecz z... - i tak się wyłączyłam. Mike, był u mnie w domu traktowany jak gwiazda. Co z tego, że był młodszy ode mnie, ale to on jeździ na zawody, zdobywa statuetki i ogólnie wszystko. Co z tego, że ja mam 18, a on 11 lat? Zawsze było ode mnie lepszy.

Całą drogę do domu cioci Jessie, przybyliśmy w pozytywnej atmosferze. Cały czas gadały z mamą jak opętane śmiejąc się i krzycząc. Wow. Moja mama nie jest nawet kropelkę wstawiona a zachowuje się jak po, co najmniej, 10 Tequliach. Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głos cioci:

-To jak tam Bella? Masz ochotę gdzieś dzisiaj wyjść? Ja zamierzam z twoją mamą trochę wieczorem się zabawić, idziesz z nami? - uśmiechnęła się do mnie we wstecznym lusterku a mama posłała jej piorunujące spojrzenie - No co? Dziewczyna ma już 18 lat, nie możesz jej trzymać jak w więzieniu.

-Myślę, że dzisiaj pójdę tylko na plażę zobaczyć zachód, pospacerować. Może imprezowanie zostawię na inny dzień. - powiedziałam wymownie. Naprawdę ostatnie o czym dzisiaj marzyłam to upić się w trupa z moją mamą i ciotką. Moja mama najwyraźniej rozluźniła się na siedzeniu.

-No dobra, jak chcesz. Ale wiesz, Lucy nie odpuści ci następnej imprezy. - powiedziała wesoło. Lucy jest córką cioci. Jest w tym samym wieku co ja i zawsze się dogadywałyśmy. Jest istotną sexbombą. Ma długie, blond włosy, niebieskie oczy, jasną karnację i pełne kształty. Idealne przeciwieństwo mnie.

-A jak sobie radzicie sobie sami? - spytała moja mama.

-Wiesz, jakoś źle nie jest. Dziećmi zajmuje się Kathrine, moja sąsiadka. Ben zostawił nam ogromny spadek, więc jakoś sobie radzimy. - westchnęła Jessie. Ben był jej ukochanym mężem. Pobroali się kilka lat temu. Ciocia urodziła wtedy Lucy, a potem Scotta. Zaraz po jego urodzeniu, Ben zachorował na raka. Lekarze nie dawali zbyt dużych szans na przeżycie i ich obawy były słuszne. Rodzina długo nie mogła się otrząsnąć po tej stracie, ale dali radę, W końcu trzeba żyć dalej.

Just FriendsWhere stories live. Discover now