Rozdział 5

57 8 1
                                    

Kiedy mama po raz pierwszy upiekła mi ciastko czekoladowe na urodziny byłam wniebowzięta. Szalałam z radości, a kiedy postawiła je przede mną to śliniłam się na sam widok, nie spróbowawszy go nawet. Tak czułam się wtedy. Czułam się, jakby mama znowu upiekła mi ciasto czekoladowe, a ja się ślinię. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam za sobą chłopaka. I to nie byle jakiego. Wysoki, stał nade mną i się we mnie wpatrywał. Miał ciemną karnację, czarne włosy i najpiękniejsze piwne oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Jego rysy twarzy były zniewalające, a kości policzkowe były wyraźne. Był półnagi, od pasa zwisały mu tylko kąpielówki, z których ściekała woda. Najprawdopodobniej wyszedł dopiero z wody. No i oczywiście ta klata. Takiej klatki piersiowej w życiu nie miałam okazji zobaczyć. Gdy spostrzegł, że mu się przyglądam, na jego twarzy bąknął uśmiech.

-Skończyłaś? - spytał

-Yy...Ale co? - wydukałam z siebie. On się tylko roześmiał. Nie wiem dlaczego, ale zdenerwowało mnie to, że się śmieje - Co cię tak bawi? - spytałam

-Ty. Nie ważne. No więc, co tu robisz? - spytał siadając obok mnie. O co mu chodzi? Co go obchodzi co robię w tym miejscu? Jak chce sobie poszukać laski do pukania to niestety nie jestem chętna, pomyślałam. Uznałam, że zacznę się zachowywać tak, jakby motyle w moim brzuchu, w ogóle się nie pojawiły.

-O to samo mogłabym zapytać ciebie - spojrzałam na niego. Wyczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie przeszywając mnie swoim spojrzeniem - Z tego co wiem, to nikt tu nie przychodzi, więc przygarnęłam sobie ten głaz. Idealnie się nadaje do myślenia.

-Ach... Przygarnęłaś sobie? Bo wiesz przychodzę tu prawie codziennie przez dwa lata, o tej samej porze, i ani razu cię tu nie widziałem. Wydaje mi się, że głaz znalazł innego właściciela - poklepał arogancko kawał skały, na którym siedział.

-Zabawne. Czemu tu przychodzisz?

-A ty?

-Nie ładnie jest odpowiadać pytaniem na pytanie - powiedziałam, a na twarzy nieznajomego po raz pierwszy dzisiaj zobaczyłam szczery uśmiech.

-Nie dajesz się zbyć, co? - spytał z nutą rozbawienia, ciekawości

-Niestety, nie należę do tej drugiej grupy ludzi - i po raz pierwszy dzisiaj odwzajemniłam uśmiech nieznajomemu, na co on odpowiedział takim samym uśmiechem.

-No więc, czemu tu przychodzę? Mam sporo problemów, które lubię rozwiązywać, mając przed sobą ten piękny widok. Daje mi on siły do myślenia - powiedział z wielkim spokojem. Dało się również wyczuć nutę smutku - A ty? Co cię konkretnie tu sprowadza?

-Co mnie tu sprowadza? Kolejne wakacje, kolejne kłótnie, kolejne problemy. Nic nadzwyczajnego. A ciebie?

-Kolejne wakacje, kolejna laska ze złamanym sercem, kolejne imprezy, nic nadzwyczajnego.

-Ach, no tak. Więc tak spędzasz swoje wakacje? Bzykając laski gdzie popadnie i to jeszcze takie, które pięć minut temu poznałeś? - podniosłam brew i spojrzałam na niego, a on wybuchł śmiechem. Naprawdę mnie denerwował - Znowu cię coś bawi?

-Znowu ty - odpowiedział szczerząc się. Prawdopodobnie swoim uśmiechem powaliłby każdą laskę, ale ja nie zamierzałam się poddać.

-A co jest we mnie takiego śmiesznego? - spytałam oschle, na co ona się znowu uśmiechnął i odpowiedział

-Twoja bystrość i spostrzegawczość. Nawet nie wiesz ile jest racji w tym, co powiedziałaś - powiedział tym razem ze smutkiem. Nie potrafiłam go zrozumieć.

-Ale nie wygląda, żebyś się cieszył z tych wakacyjnych zdobyczy - powiedziałam przyglądając mu się z zaciekawieniem i próbując zapamiętać każdą rysę na tej pięknej twarzy. Spojrzał na mnie swoimi oczami. W nich właśnie krył się smutek i żal.

-A jest z czego się cieszyć? - spytał z ironią

-W sumie to nie wiem w ogóle czemu z tobą gadam - spojrzał się na mnie z pytającym wzrokiem - Nigdy nie miałam chłopaka - odpowiedziałam. Mina i zaskoczenie na twarzy nieznajomego były bezcenne. Wybuchłam śmiechem i popatrzyłam się na niego, a on, swoimi piwnymi oczami, zilustrował mnie od góry do dołu.

-Żartujesz? - spytał ze śmiertelną powagą?

-Nie, czemu miałabym żartować? I dlaczego wszyscy dookoła mnie pytają się o facetów? Jakby to była najważniejsza rzecz na tym świecie - spytałam nadal rozbawiona

-Czy ty masz lustro w domu? Jesteś śliczna, a faceci pewnie zjadają cię wzrokiem. Tylko jakiś kutas musiałby na ciebie nie spojrzeć - powiedział z powagą. Czy zdaje on sobie sprawę co powiedział? Moje motyle w brzuchu nie były łaskawe i mając tyle energii zaczęły jeszcze bardziej latać w moim brzuchu.

-Nie wydaje mi się. Przy moich przyjaciółkach i koleżankach ze szkoły wypadam jak nikt. - odpowiedziałam, a nieznajomy pokręcił przecząco głową.

-Nie mogę uwierzyć, że nie miałaś nigdy chłopaka - uniósł kąciki ust

-No dobra, jeżeli przedszkolna miłość się liczy, to były nawet dwie i to nawet dosyć poważne - powiedziałam z nutą rozbawienia. Nieznajomy wybuchł śmiechem, a ja zaraz po nim.

-Spokojnie, nic nie straciłaś. Miłość jest do kitu - odpowiedział chłopak. Chwilę się nad tym zastanowiłam i mu odpowiedziałam:

-Jest do kitu, jeżeli będziesz z osobą, którą myślisz, że kochasz. Jeżeli będziesz z osobą, przy której będziesz wiedział, że ją kochasz i zależy ci na niej bardziej niż na sobie, to będzie prawdziwa miłość.

-Skąd wiesz? Nigdy nie miałaś przecież chłopaka - spojrzał na mnie nieznajomy

-Nie wiem, tylko myślę, że tak jest, że tak powinien wyglądać ktoś, kogo kochasz. Sam będziesz to czuł.

Chłopak przypatrywał mi się z zaciekawieniem. Milczeliśmy przez chwilę patrząc na siebie. Próbowałam ignorować fakt, że był nieziemsko przystojny.

-Jesteś interesującą osobą. Powiem ci, że w życiu nie spotkałem tak tajemniczej dziewczyny. Powiedziałaś mi dużo, a tak na dobrą sprawę nadal nie wiem, kim jesteś - powiedział

-Uwierz mi, że jestem bardziej przewidywalna niż myślisz.

-Nie wydaje mi się - spojrzał na mnie po raz etny swoją parą piwnych oczu.

-Cóż, może kiedyś ujawnię ci kawałek mojej tajemniczości - odpowiedziałam z uśmiechem, nieznajomy go odwzajemnił. Wstałam z twardego kamienia. Słońce prawie już zaszło. Musiałam się zbierać.

-Będziesz tu jutro? Na moim kamieniu? - spytał chłopak

-Może. A co chcesz kolejnych porad miłosnych surferze? - spytała,

-Skąd wiesz, że surfowałem?

-Miałeś mokre włosy jak przyszedłeś - odpowiedziałam

-Nie tylko włosy miałem mokre - odpowiedział uroczo, a mi zmiękły kolana od jego sprośnego komentarza. Widząc moje zmieszanie zaczął się śmiać. - To co, będziesz jutro ? - uśmiechnął się pokazując szereg białych zębów.

-Tak. Przyjdę na Mój kamień - po raz ostatni spojrzałam w piwne oczy i odeszłam.

********************************************************

Kiedy położyłam się do łóżka, zasnęłam od razu. Do snu ukołysały mnie fale oceanu i piwne oczy. Może nie będę się tutaj tak nudziła...




Just FriendsWhere stories live. Discover now