Wstałam wcześnie rano. To znaczy, myślałam, że jest wcześnie. Kiedy spojrzałam na zegarek była 12:36. Pewnie wszyscy już wstali. Chciałam się ruszyć, żeby wstać i zjeść śniadanie. Cholera, moja kostka. Co prawda, bolała mniej niż wczoraj, ale bolała. Jakimś cudem udało mi się usiąść. Już miałam wstawać, kiedy do pokoju przyszedł Justin.
-Hej aniele - powiedział stając w progu. Miał na sobie krótkie, jeansowe spodenki i białą bluzkę. Czyli ogólnie wyglądał idealnie.
-Co ty tu robisz?
-Twoja ciocia mnie wpuściła zanim pojechała z twoją mamą i twoimi braćmi na plażę - odpowiedział.
-Na plażę? Nie chcieli mnie wziąć ze sobą?
-Chcieli, ale powiedziałem, że późno się wczoraj położyłaś, zwichnęłaś kostkę, to i tak nie możesz nigdzie chodzić. Zaoferowałem pomoc. Twoja ciocia wyglądała na bardzo zadowoloną - powiedział uśmiechając się.
-Nic dziwnego - mruknęłam pod nosem - A gdzie Lucy?
-Pojechała z Joshem na kilka dni do niego. Kazała dać ci tą kopertę - podszedł i mi ją podał.
-Zaglądałeś do środka? - spytałam, a on pokręcił głową. Uznałam, że mój głód jest o wiele ważniejszy niż ta koperta.
-Jesteś głodna? - spytał, a ja pokiwałam głową - To dobrze, bo zrobiłem ci śniadanie.
-Co zrobiłeś? - spytałam, gdy on do mnie podszedł i wziął mnie na ręce jak niemowlę.
-Śniadanie. Siedziałem tu od 10 i czekałem jak się obudzisz - powiedział, a mnie zamurowało. Po co tu przyszedł tak wcześnie? Czy nie wystarczy mu, że siedzieliśmy wczoraj późno? Postanowiłam po raz kolejny zignorować cholerne motyle, które mi zaczęły latać w brzuchu - Mam nadzieję, że ci będzie smakować. Weszliśmy do salonu. Justin posadził mnie przy wysepce w kuchni:
-No dobra, to co przygotowałeś? - spytałam z ciekawością.
-Proszę bardzo - powiedział teatralnie kłaniając się przede mną i kładąc talerz. O mamusiu. Na nim znajdowały się trzy, pulchne naleśniki, polane syropem klonowym z bitą śmietaną, truskawkami i borówkami. Do tego wokół jako dekoracja, były poukładane kwiatki.
-Nie mów, że sam robiłeś? - westchnęłam. Nikt nie zrobił mi takiego śniadania.
-Własnoręcznie - powiedział uśmiechając się.
-A ty nie jesz?
-Już jadłem - powiedział siadając koło mnie - Teraz ty masz to zjeść - powiedział popijając sok pomarańczowy. Wzięłam się za jedzenie. Tak jak mi się wydawało. Było znakomite.
-Nie wiedziałem aniele, że aż tak ci będzie smakować - powiedział rozbawiony, a ja tylko się uśmiechnęłam i jadłam dalej. Nagle coś mi się przypomniało.
-Słuchaj, mówiłeś, że jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
-No tak - powiedział, a po chwili się uśmiechnął - Chcesz to zmienić?
-Nie - prychnęłam - Chodzi o to, że na dobrą sprawę nic o tobie nie wiem.
-Wiesz, że lubię kobiety.
-Nie w tym sensie. Chodzi mi o rodzinę, hobby nie wiem filmy, książki,... - powiedziałam, nadal jedząc naleśniki.
-Hmm... No dobra, ale potem zrewanżujesz mi się tym samym.
-No okej.
-No więc tak, urodziłem się na Florydzie. Mój dom znajduje się na pobliskim osiedlu. Mieszkam sam, to znaczy teraz z Charliem, bo się do mnie na wakacje wprowadził. Moi rodzice mieszkają na drugim końcu miasta. Odwiedzam ich czasami, ale to i tak nie ma sensu. Dla nich liczy się tylko mój starszy brat - westchnął.
-Masz starszego brata?
-Tak, nazywa się Luke. Wyprowadził się stąd kilka lat temu. Ukończył szkołę z bardzo dobrym wynikiem, poszedł na studia, a teraz zarabia nie wiadomo ile forsy. Co nie odwiedzam rodziców, to można słyszeć jaki to Luke jest porządnym chłopakiem i jakim wykształconym. Ja skończyłem szkołę z nawet dobrym wynikiem, ale nie tak jak Luke. On ma już dziewczynę, niedługo chce się jej oświadczyć. To przez nią rodzice uwielbiają go. Do mnie mają pretensję, że nie mogę sobie nikogo znaleźć - powiedział smutno, mając wzrok utkwiony w swoich dłoniach. Nie uśmiechał się. Zrobiło mi się go żal.
-Przykro mi - powiedziałam, patrząc ze współczuciem na niego.
-Niepotrzebnie - odparł, spoglądając się na mnie - No więc, moje hobby? Lubię surfować, jeździć na motorze...
-Masz własny motor? - spytałam zaskoczona.
-Tak. Sprawiłem sobie prezent urodzinowy w zeszłe wakacje - powiedział z uśmiechem - Kiedyś cię nauczę jeździć - odparł, mrugając do mnie, a ja poczułam smutek. Przecież za miesiąc mnie tu już nie będzie. Stłumiłam te myśli jak najgłębiej w sobie i słuchałam dalej - Co jeszcze lubię robić? Hmm... Kocham muzykę. Nic, w życiu mnie nie uspokaja jak moja gitara. Kocham grać i złożyłem nawet kilka papierów na studia muzyczne. Może, pieniędzy dużych z tego nie będzie, ale chce robić coś, co będę kochał w życiu. I w sumie, to nie wiem co ci mam jeszcze powiedzieć. Chyba wiesz o mnie już dużo, a jedzenie ci smakowało - uśmiechnął się i wziął mój talerz.
-Tak, było pyszne - odwzajemniłam uśmiech - To chyba moja kolej, co ? - I zaczęłam mu opowiadać. Powiedziałam o New Jearsy, mojej szkole, moich przyjaciółkach, to że kocham czytać książki, nawet o rodzicach mu powiedziałam i to, dlaczego tu jestem.
-Bella, wiesz, że to nie twoja wina prawda? To nie twoja wina, że oni się kłócą.
-Niby tak, ale uwierz mi, że mam dość patrzenia na Mike'a, który płacze w swoim pokoju i tłumaczenia mu tego czemu tak jest.
-Kiedyś zrozumie. A teraz nie powinnaś się tym przejmować. Jesteś w końcu na wakacjach - odparł uśmiechając się.
I tak minął nam cały dzień, po południu przyjechała moja ciocia i mama, więc Justin poszedł. Ciocia posłała mi wzrok mówiący: 'musimy poważnie pogadać'. Wieczorem wszyscy, rodzinnie robiliśmy kolację. Był ubaw bo chłopcy kroili warzywa tak, że były porozrzucane po całej kuchni. Oczywiście moja mama kazała im to posprzątać, na co Jessie odpowiedziała, że ona się tym potem zajmie. Zrobiliśmy pysznego łososia z gotowanymi warzywami. Podczas jedzenia, dyskutowaliśmy o tym, gdzie chcemy się wybrać i co zwiedzić. Kiedy skończyła się już kolacja, zgłosiłam się na ochotnika, żeby pozmywać naczynia. Chłopcy poszli grać na konsoli na górę, a ciocia wyszła podlać kwiaty.
-To co, z tym chłopakiem to coś poważnego? - spytała mama, która wycierała naczynia.
-Z kim? Justinem? No co ty. Przyjaźnimy się tylko - powiedziałam.
-Mhm.. - mruknęła mama wesoło pod nosem.
-Naprawdę!
-No dobra, dobra - powiedziała z obronnym gestem i zaraz obie się śmiałyśmy - Tylko pamiętaj o zabezpieczeniu...
-Mamo!! - krzyknęłam. Nie wierzę, że to powiedziała -Dobra koniec, zmywasz sama - krzyknęłam i zaczęłam wycierać ręce.
-Oj no spokojnie, nie gniewaj się tak - zaczęła się śmiać - Idziemy na spacer? Na plażę?
Skorzystałam z oferty i poszłyśmy na spacer. Co prawda, kostka już nie bolała, ale musiałam iść wolniej. Daleko nie zaszłyśmy, bo mnie za bardzo bolała, więc usiadłyśmy na piasku i prostu rozmawiałyśmy.
Kiedy wróciłam, byłam wyczerpana. Poszłam pod prysznic, a potem od razu do łóżka. Mimo wyczerpania, nie byłam śpiąca. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakieś filmy. Nie wiem, kiedy zasnęłam, ale wiem, że śniłam o chłopaku, który zrobił mi dzisiaj śniadanie.
Specjalnie dla @lemolaria ;*

YOU ARE READING
Just Friends
Teen FictionŻycie, według Belli, zaczynało się w wakacje. Miała je spędzić z przyjaciółmi do momentu, kiedy rodzice nie podjęli za nią decyzji. Skomplikowało się wszystko, a swoje wakacje musiała przenieść wraz z mamą i bratem do Miami. Wiedziała, że nie spędzi...