Chapter 7

31 7 0
                                    

- Jasmine czy ty w ogóle mnie słuchasz ?!! - usłyszałam wrzask Alex, tym samym uderzając głową o drzwi mojej szafki. Cholernie bolało. 

- Przepraszam, ale nie najlepiej kontaktuje rano a zwłaszcza po praktycznie nieprzespanej nocy. - zamknęłam szafkę i zaczęłam pocierać obolałe czoło. 

- To co ty właściwie robiłaś ? - zapytała. Pytanie było bardzo dobre. Odtworzyłam sobie w głowie co się działo zeszłej nocy. 

- Najpierw śnił mi się bardzo fajny i... trochę dziwny sen. Obudziłam się jakoś o 3:00 i poszłam na dach, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza i... tam był Michael. On też nie mógł spać, więc sobie pogadaliśmy - Alex uniosła podejrzliwie brwi, ale nic nie powiedziała. - No trochę nam zeszło na tych... rozmowach. 

- Mhm, bardzo ciekawe. Mam nadzieję, że pamiętasz, że masz chłopaka. - mrugnęła do mnie. Wywróciłam oczami, bo przecież do niczego nie doszło. No prawie do niczego...

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi - powiedziałam wolno.

- Dobra, dobra ja swoje wiem - odpowiedziała i wzięła mnie za rękę prowadząc do sali od hiszpańskiego.  Poczułam, że powinnam zapytać o nią bo trochę ją zaniedbałam w ostatnim czasie.

- A co u ciebie ? - od razu zrozumiałam, że pytanie nie ma większego sensu.

- W porządku, jestem pochłonięta przygotowaniami na bal letni i na imprezę dla naszych graczy koszykówki.  

- Bal letni ? Przecież to dopiero w czerwcu. Jest jeszcze sporo czasu. 

- Niby tak ale chcemy by wszystko było dobrze przygotowane. W tym roku ten bal to będzie naprawdę wielkie wydarzenie. 

Właściwie to podziwiałam ją za tą determinację i chęci bo tego w naszej szkole brakowało. Odkąd Sharon wycofała się z funkcji przewodniczącej samorządu, życie w tej szkole stało się lepsze. 

Gdy zadzwonił dzwonek, każdy zajął swoje miejsca i zaczął się kolejny nudny dzień w naszym liceum. Na pierwszej lekcji prawie zasnęłam, ale pan postanowił uratować mnie kartkówką.  Kolejne lekcje mijały wolno. Nawet bardzo wolno. Wreszcie zadzwonił dzwonek na lunch. Razem z Alex udałyśmy się na stołówkę po naszą ulubioną sałatkę z kurczakiem. Zajęłyśmy miejsce przy dużym oknie, tak jak zawsze. W szkole starałam się nie jadać razem z chłopakami, chyba, że nie było Alex. Dzisiaj coś im się w głowie poprzestawiało i między nas wepchnął się Calum. 

- Hej, Jas - powiedział i pocałował mnie w czoło. Alex spojrzała na mnie dziwnie i odsunęła się trochę od Caluma. 

- Co ty tu właściwie robisz? - zapytałam go. On tylko wzruszył ramionami i wepchnął sobie frytki do ust. Nagle poczułam, że ktoś mnie trąca i wtedy po mojej drugiej stronie usiadł Luke. Wyszczerzył się do mnie na przywitanie. 

- Hej Alex, co tam ? - zapytał Hemmings. Wszystkich zdziwiło to pytanie, nawet ją. 

- W porządku, dzięki, że pytasz.- uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Wtedy obok Hemmingsa usiadł Michael. Mrugnął do mnie i zabrał się za jedzenie pizzy kolegi. 

- Co ty wyprawiasz Clifford ! To MOJA pizza cwelu ! - krzyknął Luke. To wyglądało dosyć zabawnie, że tak się wściekał o kawałek pizzy, ale dla nich pizza to życie. 

- Więc... zamierza was to być więcej ? - zapytała Alex. Pomyślałam, że pewnie czuje się przez nich przytłoczona. Może chciała mi o czymś powiedzieć, a teraz nie może. Zrobiło mi się trochę głupio.

- Właściwie Ash nie poczuwa się, żeby cokolwiek jeść, więc raczej nie. - odparł Calum i uśmiechnął się do niej. 

- Biedak nadal cierpi z powodu Courtney - wtrącił smutno Mikey. 

If you remember...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz